megan72 pisze:Tak to jest, jak faktura już zapłacona...
Marzeniu, dużo sił i spokoju dla Ciebie.
Naturalne jest, że po śmierci najbliższej osoby czujesz się przybita i smutna. To dziwny trend, że nawet na żałobę co niektórzy zalecają pigułki - bo trzeba rach-ciach być normalną jak zawsze. Żałobę trzeba przeżyć, nie da się od tego uciec. A jeśli nie pozwoli Ci żyć, to mam nadzieję poznasz moment, kiedy leki będą właściwym rozwiązaniem. Tym bardziej, że jak piszesz środowisko psychiatrów i psychologów jest Ci bliskie.
Własnie...
Pigułki pewnie są zalecane z troski o mnie i mój stan. Ja to rozumiem, doceniam, słyszę.
Ale też uważam, że one działają na objawy, a nie przyczynę/przyczyny i zaprzestanie ich brania bez "usunięcia" przyczyny sprawi, że objawy powrócą. No tak to działa... ale też wiem, że one mają slużyć i pomóc, że nie trzeba się męczyć niepotrzebnie.. Tak też ranie leków tłumaczyłam Mamie... i.. taka się czuję do dupy.. Nie mogę nawet sluchać sygnału na początku programów "medycznych" które razem lubiłysmy oglądać, np. Szpital, czy Na sygnale, czy Na ratunek 112. Od razu mi się włącza , że powinnam wiedzieć i pomóc i że to moja wina.. Zupełnie zamknęłam się na pomaganie innym = dzielenie się swoją wiedzą. Mam poczucie ogromnej życiowej porażki = błędu, które gdzieś już wkomponowałam w siebie, w strukturę swojego dalszego życia. Jeszcze uwiera, odzywa się, przeraża, ale już daje się z tym życć.. natomiast absolutnie wyłącza z pomagania innym. Skoro nie pomogłam Mamie to po co..