Strona 1 z 29

Demon i reszta bandy

PostNapisane: Pon wrz 13, 2004 15:30
przez dorot
Witam wszystkich forumowiczów!
Mam problem:
U mojej rodziny na wsi pojawił się niedawno kotek. Jest czarny w rude placki, troche przypomina hienę. Jest bardzo młody, oceniam na ok. 4 miesiące. Jest na wpół dziki. Karmi go moja ciocia, a też jej dotknąć się nie da. Dostaje kitiketa, bo to najtańsze.Wychował się podobno sam w komórce. Wiem, że na pewno nie będzie przebywał u niej w domu , nawet zimą, może się pies ulituje i będzie u niego w budzie spał. Wiem, że ciocia nie za bardzo się przejmie, jest kot to dobrze, zdechnie to trudno. Opowiadała mi ostatnio, ze Rumora (5 letni kot) juz chciała złapać, biegała z klatką, no bo mu tak cos z nosa ciekło i należy go uśpić, zdziwiła się kiedy powiedziałam jej , że taki katar można leczyć. Ale Rumor jest dziki, nawet je jak ciocia sobie pojdzie. Kurcze tak sie zastanawiam po co jej te koty. Wzięłabym tego kotka. Ale mam wątpliwości.
U mnie będzie miał towarzystwo :Diabliczkę i Demonka, zawsze jedzenie,
kuwetkę ze żwirkiem...Finansowo, myślę, że różnica dwa a trzy koty nie jest zbyt duża.
Tylko czy się polubią, moje kotki mają charakterki. Czy mały kotek(a może kotka) nie jest na coś chory? Czy to, że go wezmę nie będzie jakimś brutalnym ograniczeniem jego wolności, zamknięciem w mieszkaniu, kiedy wcześniej całe życie biegał po dworzu?

Co tym sądzicie, proszę napiszcie, chcialabym poznac wasze zdanie.

Pozdrawiam
Dorota, Diablica, Demonek

PostNapisane: Pon wrz 13, 2004 16:32
przez Kaska
sadzac z opisu ubarwienia to kotka szylkretowa
i dajac jej dom i regularne jedzonko nie ograniczasz jej niczego za czym moglaby tesknic; chlodu, mrozu, niedozywienia i poniewierki
na poczatku bym ja izolowala - tak zeby wet zobaczyl. doleczyl i zeby mozna bylo ja oswoic na mniejszej powierzchni np lazienki
z tego co tu czytalam nawet dorosle koty sa w stania zaadaptowac sie do warunkow domowych - ale wymaga to czasu i cierpliwosci
pozdrawiam
:D

PostNapisane: Pon wrz 13, 2004 17:41
przez loeb
pewnie, bierz, nic jej nie bedzie, wprost przeciwnie to bedzie ciekawa odmiana. a ciocia jak taka slodka istota to jeszcze moze wpasc na mysl ze jak taka siersc ma to pewnie chore na cos i tez trzeba zlapac do klatki.. :roll:

PostNapisane: Pon wrz 13, 2004 19:03
przez Wiosna
Największym ograniczeniem jego wolności będzie zamarznięcie lub rozszarpanie przez wiejskie psy Obrazek Ty możesz uratować mu życie, a swoją drogą fajną masz ciocię Obrazek

PostNapisane: Wto wrz 14, 2004 11:15
przez dorot
Dziekuję. W piątek jade po kotka. Trochę mam stracha, ale będzie dobrze:-)
Wiosna, rodziny się nie wybiera, ale zawsze mogę ją edukować.
Pozdrawiam
Dorota, Diabliczka i Demonek

PostNapisane: Wto wrz 14, 2004 11:17
przez eve69
Doroto- wpsaniale
uratujesz kici zycie

PostNapisane: Wto wrz 14, 2004 11:37
przez Sydney
Myślę, że zabranie kotka to bardzo dobra decyzja i na pewno będzie mu u Ciebie 100 razy lepiej niż tam gdzie jest teraz... koty na początku oczywiście mogą na siebie niezbyt przyjażnie patrzeć ale po jakimś czasie na pewno nowego zaakceptują :)

PostNapisane: Wto wrz 14, 2004 16:35
przez marushka
koniecznie pisz, co sie dzieje z kotkiem :)
a jezeli chodzi o ciocie. nie dziwcie sie jej podejscia. Ciocia ma swoje lata, (ma?) a nawet jesli nie, to zostala tak wychowana. Mozna starac sie ja przekonac, ale to na wiele sie nie zda. Najlepsze rozwiazanie, to wlasnie wziasc kotka do siebie!!! Wiec tzrymam za Ciebie i kotka kciuki!!

Hiena już u mnie w domu, fotki

PostNapisane: Pon wrz 20, 2004 11:23
przez dorot
Witajcie
Ciąg dalszy o Hienie:
Rodzina twierdziła że to kotek. Dałam jej trochę suchego i zaczeła się przymilać. Głaskałam ją i spojrzałam to zdecydowanie kotka nie kotek.
Tam od razu raban, ojej to kocica, zaraz będzie miałą małe...itd
Ale jak mruczy, mały motorek.
Pod wieczór pojechałyśmy do domu. Transporterek nie spodobał się jej:(Znaczną częsć podróży miauczała i płakała, przecież zabrałam ją z jej otoczenia.)Pod koniec podróży zrobiła w transporterek, na szczeście blisko było do domu. Kicia została wykąpana. Po raz pierwszy w życiu kąpałam kotka. Ale płakała. Później oszuszyłam ręczniczkiem. Uciekła mi do kuchni za kuchenkę gazową więc musiałam odsuwać szafki, przyszła moja koleżanka i razem udało nam się ją namówić do wyjścia.
Weterynarz obejrzał (to jakiś praktykant chyba był, bo nawet światła nie chciało miu się zapalić), poprosiłam pomógł wyczyścić uszka, dostała proszek na odrobaczenie, mam zgłosić się za tydzień na szczepienia. (Jak po raz pierwszy poszłam dwa lata temu z Diablicą to bardziej o nią zadbali.)
No właśnie a moich kotów nie muszę przy okazjii odrobaczać? Nie wiem.
Póki co Hiena jest w małym pokoiku, z dala od moich kociaków.
Siedziała całą noc w takim siedzisku dla kotków, dla moich już nieatrakcyjne, nawet nosa nie wychyliła. Strasznie się boi, to pewnie przez to nowe otoczenie. Moje koty są zaintrygowane. Diablica z początku jak tylko wyczuła klatkę i kicię to było prychanie, Demonek z kolei zaczął "śpiewać". Ha i tak było przez połowę wczorajszego wieczora.
Dzisiaj Hienka rano grzecznie wstała (ale z siedziska nie wyszła) i nagle usłyszałam takie przeciągłe miauuu, ojej zrobiła siusiu pod siebie, nie wiem czy boi sie wyjść, czy to ze strachu....Co robić? Normalnie to załatwiała swoje potrzeby gdzieś na ogródku a teraz kuweta. (Posadziłam ją kilka razy i mówie, że to tutaj robisz...) Wytarłam ją, lekko przemyłam wodą i nakarmiłam. Jadła z apetytem, nie wszystko niestety, może wyczuła ćwiartkę tabletki odrobaczającej?
Wiecie boję się, może to tylko taki przejściowy etap w życiu kotka.
Ale czy ja na pewno dobrze robię? A czy moje koty ją zaakceptują?
A jeśli nie to będę szukać jej domku. Ale się martwię.
I teraz siedzi sama w tym pokoju, ja wrócę do domu ok.18.00.
zostawiłam jej wszystko, kuwetkę, jedzonko, świeżą wodę, coś do drapania,...Teoretycznie nic nie powinno jej być.
Koty moje siedzą pod drzwiami od małego pokoju i węszą...
Pewnie będzie koncert.
Trochę zdjęć Hienki na koniec (nie są rewelacyjne bo robię je z dołączanego do komórki aparatu)
http://upload.miau.pl/25567.jpg
http://upload.miau.pl/25568.jpg
http://upload.miau.pl/25569.jpg
http://upload.miau.pl/25570.jpg
Jak Wam się podoba Hienka?
Piszcie co o tym sądzicie, może macie jakieś rady?

Dorota

PostNapisane: Pon wrz 20, 2004 11:29
przez Estraven
Wszystko OK, tylko zdjęcia są trochę za duże, aby wklejać je do wątku. Zmieniłem na linki :)

PostNapisane: Pon wrz 20, 2004 11:34
przez Fraszka
Piękna koteczka... daj jej inne imię... :? :lol:
Na pewno się kotki polubią, jeśli nie od razu, to po kilku dniach będą spały i rozrabiały razem. :P
Na wszelki wypadek trzymam kciuki :ok:

PostNapisane: Pon wrz 20, 2004 11:46
przez jojo
Brawo dla Ciebie! dobrze ze wzielas koteczke jest super :)

a bedzie jeszcze lepiej :ok:

PostNapisane: Pon wrz 20, 2004 12:08
przez Anda
Tę tabletkę musisz jej wsadzic do buźki, albo rozpuścić i wlać, bo ona z pokarmu jej nie zje. musiałaby nie mieć smaku, bo to ponoc łobrzydliwe :twisted: Tak mówia moje kociambry :twisted: .

PostNapisane: Pon wrz 20, 2004 12:09
przez pacza
I dobrze!!! Ja miałem kocice ok2-3 letnią z malutkim, a że mieszkam w kawalere i z trzema kotami to było ciężko!! Siedziała stale w klatce wystawowej!! Potem zaczeła wychodzić i spać na łóżku!! Ale niestety wojownicza była i stale był sajgon!! Ma teraz nowy domek i z kota podwórkowego stała się niewychodzącym!! Mały jest jeszcze u mnie, bo wrócił już z dwóch adopcji! :evil:
Napewno się uda!!! Kotki się zaprzyjaźnią!! Powodzenia!!

PostNapisane: Pon wrz 20, 2004 12:26
przez kordonia
Hienka jest przecudownie piękna!!!!! Bardzo się cieszę, że ją wzięłaś do siebie.
Myślę, że ona zrobiła siku do legowiska ze strachu. Skoro siedzi tam cały czas, to musi byc niesamowicie spanikowana, biedactwo małe. Dlatego o kuwetke się nie martw. Moje Krótka, Wredka i Afryka, koty smietnikowo- podwórkowe, które nigdy nie widziały kuwety, przyzwyczajały sie do niej po jednym dniu, zobaczysz,ze kiey tylko troche się oswoi z nową sytuacją, będzie załatwaiać się tylko do niej.
Musisz mieć teraz dużo cierpliwości i dać jej trochę czasu. Z każdym dniem Hienka będzie się czuć coraz lepiej. Wredka u nas wydzierala się nocami pod drzwiami, ale po jakomś tygodniu uspokoiła się. Z Twoimi kotami też sie dogada, no musi przecież :) Przy moim pierwszym dokoceniu rezydenci byli oburzeni przez dwa tygodnie, potem stopniowo przekonywali się do "nowej".
Gratuluje jeszcze raz wspanialej decyzji i życze powodzenia w procesie dokocenia :D