Łódź-FFA 2o19/2o/21/22/23 -> Ania pisze -> str. 27

Kocie pogawędki

Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy

Post » Sob kwi 20, 2019 18:28 Re: Łódź-FFA 2019 - _aaaKotyRude2_ w akcji -> str.5

Biedactwo :(
Kciuki :ok: :ok: :ok: :ok: :ok: :ok: :ok:
Nasz wątek:
viewtopic.php?f=46&t=187577
Wątek kotów Joli Dworcowej:
viewtopic.php?f=1&t=191624
Kącik Muzyczny
viewtopic.php?f=8&t=190784
Zjawiska niewytłumaczalne, opowieści o duchach i nie tylko
viewtopic.php?f=8&t=194190

jolabuk5

 
Posty: 59702
Od: Nie paź 16, 2005 14:56
Lokalizacja: Łódź

Post » Sob kwi 20, 2019 19:36 Re: Łódź-FFA 2019 - _aaaKotyRude2_ w akcji -> str.5

Biedna koteczka :(
Obrazek*Obrazek*Obrazek*

Stomachari

 
Posty: 10637
Od: Sob kwi 16, 2016 21:29
Lokalizacja: Nieopodal Sochaczewa.

Post » Nie kwi 21, 2019 22:35 Re: Łódź-FFA 2019 - _aaaKotyRude2_ w akcji -> str.5

Obrazek
---
:smokin:
http://domowepiwniczne.blogspot.com/ <- a to nasz blog, można poczytać
i pomóc nam robiąc zakupy w Zooplus'ie - kliknij w banerek sklepu na pierwszej stronie bloga

jesteśmy też na FB -> https://web.facebook.com/IKtoTuMruczy/

ewa_mrau

Avatar użytkownika
 
Posty: 8490
Od: Pon sie 30, 2010 12:57
Lokalizacja: Łódź

Post » Wto kwi 23, 2019 7:34 Re: Łódź-FFA 2019 - _aaaKotyRude2_ w akcji -> str.5

jolabuk5 pisze:Dobra, dobra, zawsze byłaś skromna i wiem, że nie lubisz takich hołdów, aleczasem trzeba, żeby wszyscy przeczytali i też podziwiali! :D

:ok:

Pietraszka

Avatar użytkownika
 
Posty: 8558
Od: Nie lis 23, 2014 15:40

Post » Śro kwi 24, 2019 11:43 Re: Łódź-FFA 2019 - _aaaKotyRude2_ w akcji -> str.5

Koci kontredans - 1

Obrazek

O tym miejscu - przy Wrocławskiej - wiedziałam od kilku miesięcy, że cztery koty. Ale jak zwykle - pilniejsze tematy… W końcu się zebrałam - od 2019.04.06 przez kilka dni łapałyśmy na działce koleżanki, na weekend 13-14.04 umówiłyśmy się na sąsiedniej, mocno zakoconej działce - ale w czwartek, kiedy zadzwoniłam uzgodnić szczegóły - pani przesunęła łapankę na czas nieokreślony. Bo Święta, bo nie ma czasu. No cóż, ma dać znać o wolnej chwili, może nam się terminy zbiegną.

Czyli los zdecydował - Wrocławska. Podjechałam w piątek porozmawiać z karmicielką, mniej więcej wiedziałam, gdzie szukać. Udało się przy drugim wieczornym podejściu. A więc - rano ktoś był samochodem z klatkami, łapał, ale tak się nie łapie, coś uciekło, coś się nie złapało. I generalnie tych kotów się nie złapie i już. Zresztą karmi inna pani (nieobecna pod domofonem), moja rozmówczyni tylko czasem rano coś daje. Po usilnych prośbach dostałam szansę, pani zgodziła się kilka dni nie karmić. A ja za telefon - szukać owego porannego łapacza - raz, nie wchodzić komuś w paradę, dwa, wyjaśnić tę kocią niełapalność. Dość szybko się udało, to Agnieszka zwana Pietraszką. Znam, łapałyśmy razem, umie łapać, jeśli jej nie wyszło, to nie bez powodu. Chwila rozmowy wystarczyła - miała pomoc…

No tak, pomoc. „Ja tego kota wsadzę do kontenerka, on mi się daje głaskać” - już nie potestuję, nie tłumaczę, że się nie uda, bo to nie działa - pozwalam spróbować. W najlepszym razie kończy się ucieczką kota, przeważnie z pamiątkami w postaci poszarpanej odzieży i skóry. Równie owocna jest pomoc przy przekładaniu z klatki do kontenerka - szarpniecie przez pomocną osobę w niewłaściwym momencie - i kot znika. Dobre rady - najlepsze w momencie największej koncentracji, właśnie przy przekładaniu - takie „uwaga, bo ucieknie” - krzyknięte niespodziewanie.
Agnieszka łapała na prośbę karmicielki wieczornej - ustaliłyśmy, że ja popróbuję w weekend rano i wieczorem, Agnieszka od poniedziałku, bo tak nam inne zajęcia pozwalały. Koty w czwartek przed piątkową łapanką nie dostały kolacji, śniadanie było, teraz też kolacji nie dostaną, w sobotę rano powinny „współpracować”.

Obrazek * Obrazek

Sobota 6.17 - jestem na miejscu, klatki trzy rozstawiam, po kilku minutach widzę duże czarne, mocno pewne siebie, wybiera klatkę, 6.24 - jest. Oby tak dalej. Do kontererka i do samochodu - kocur, czuję to, klatka do dalszej pracy. Nudno, zimno, czekam, wymieniamy się z Agnieszką smsami:

Obrazek * Obrazek * Obrazek

Przez ponad godzinę nic się nie dzieje - to duże srebrnobiałe z balkonu przepadło..
Wreszcie coś - 7.33 - z wyczystki kominowej wychyla się czarna główka. Po kilku minutach główka znika, ale pojawia się dymne.

Obrazek * Obrazek

Dymne znika, w kominie białoczarne, wychodzi, wychodzi też czarne, węszą w słusznym kierunku, może podejmą dalsze słuszne kroki? Białoczarne coś grubawe…

Obrazek * Obrazek

Podjęły. Po kilkunastu minutach dołączyło do nich dymne, po kolejnym kwadransie - burobiałe. I co? I nic.

Obrazek * Obrazek

Minęła ósma. Sterczę tu dwie godziny, złapałam jednego kota, zaraz zamarznę, zaraz zacznie się ruch i koniec łapania. Na razie tyle, że wiem, ile jest kotów - co najmniej sześć. Bo sześć widziałam, ale może być więcej - jeden czarny złapany, drugie czarne łazi, ostrożne bardzo, na każdy szelest rozgląda się gotowe do ucieczki, dymne, burobiałe, srebrnobiałe, czarnobiałe.
Miejsce do obserwacji i fotografowania beznadziejne, albo zza płota - co widać, albo z dużej odległości - zbyt dużej jak na mój aparat.
Zniknęły… Zbierać się? Sobota, jeszcze spokój, jeszcze posiedzę. Bardziej już chyba nie zmarznę… Jakoś przed dziewiątą widzę trzy na drugim końcu podwórka, czarnobiałe znów zaczyna oglądać klatki, pojawia się srebrnobiałe.

Obrazek * Obrazek

Dokładnie te klatki oglądają, zaczynam nabierać nadziei, przychodzi burobiałe, czarne - oj, nie lubię tłoku przy klatkach, koty cztery, klatki trzy, będą się wpychać jeden za drugim, pierwszy zamknie klatkę długiemu na grzbiecie, zwieją oba, będą ostrożniejsze. Albo klatka się zamknie, kot zacznie się miotać, wystraszy resztę…
Ku mojemu zaskoczeniu łapie się to ostrożne drugie czarne, reszta wieje…

Obrazek * Obrazek

Do lecznicy - dziękuję za przyjęcie w sobotę - dwa kocury, jeden z raną na łapce, zostanie oczyszczona i zaopatrzona. Różnica wielkości - sami zobaczcie.

Obrazek * Obrazek

Jeszcze przed odjazdem melduję karmicielce porannej, że dwa czarne, przyjmuję wyrazu zdumienia i niedowierzania - „ojej, jak to się udało” - i proszę o dalsze nie-karmienie - będę wieczorem.
Do domu odtajać, odespać przed wieczorną akcją.

Cdn.
Zachęcam do zakupów w zooplusie przez zielony banerek na blogu - zooplus coś przekazuje na nasze podopieczne kocie bidy. http://domowepiwniczne.blogspot.com/

kalewala

Avatar użytkownika
 
Posty: 21151
Od: Śro cze 29, 2005 13:55
Lokalizacja: Łódź

Post » Śro kwi 24, 2019 13:56 Re: Łódź-FFA 2019 - koci kontredans 1 -> str.6

Ale śliczne czarnuszki :kotek: Zresztą wszystkie ładniusie :kotek:
Obrazek

pisiokot

 
Posty: 13011
Od: Śro maja 03, 2006 15:37
Lokalizacja: Łódź

Post » Pt kwi 26, 2019 10:02 Re: Łódź-FFA 2019 - koci kontredans 1 -> str.6

Koci kontredans - 2


Miał być ciąg dalszy - i był. W sobotę 2019.04.13 wieczorem. Ustawiłam sprzęt, zasiadłam w samochodzie, czekam, Marznę. Nic. No to trzeba pogadać - akurat paru panów flaszkę robiło, podeszli spytać, po co tu marznę - wyjaśniłam,

Obrazek * Obrazek * Obrazek

W międzyczasie złapało się czarnobiałe - aparatu nie wzięłam, musicie uwierzyć, że jest w kontenerku. Mały Książę uwierzył w baranka… Z rozmowy z panami dowiedziałam się o kolejnych kotach…
Chyba mózg mi zamarzł, bo mimo braku kotów siedziałam do 22giej.
Kontenerek z czarnobiałym owinęłam w kocyk, przenocuje w samochodzie.

Co normalny człowiek robi w niedziele rano? Bo nienormalny wiem - przed 6-tą rozstawia klatki, czekając na koty, które nie raczą się pokazać, a co dopiero złapać, włóczy się po sąsiednich w celu rozeznania kociego tematu - znajduje kocia budką, na innym podwórku coś dymnego - to samo czy inne?

Obrazek * Obrazek * Obrazek

Do mieszkańców podwórek nie dobijałam się - za wcześnie było. Około 9tej zrezygnowałam, przemarznięta wróciłam dospać. Znów nie wzięłam aparatu, zdjęcia z telefonu…

Obrazek * Obrazek

Wieczór, niedziela - nadal zimno i paskudnie. Klatki są, kotów nie ma. Idę na spacer poranną trasą - jest 19ta, można pukać do ludzi. Pukam. Na pierwszym podwórko starsza pani karmi dwa koty - matkę i synka trzyłapka, taki się urodził. Oba wycięte. Jest jeszcze bura w ciąży, stanowi własność młodej dziewczyny i MUSI urodzić. Tłumaczę, proszę - nie, kociaki już zamówione. Zostawiam telefon - może się zdecyduje po tych kociakach, może będą ostatnie….

Kolejne podwórko - dymnego nie ma, ale sąsiad pokazuje właściwe mieszkanie. Jest - kocur niewykastrowany, bo z kasą krucho. Umawiam się, że załatwimy sprawę.

Wracam do klatek - jest dymne. Kocur został w domu, znaczy to są dwa.
I jest karmicielka - taka, jak rzadko. Nie biega z klatka za kotami, nie jęczy że się nie złapią. POMAGA. Woła koty, wrzuca kawałeczki jedzenia przez „dach” klatki, coraz bliżej zapadki, w końcu sygnalizuje, że jest dymne!!
I daje znaki, żeby poczekać, bo przy drugiej klatce kręci się srebrnobiałe. Burobiałe też jest, ale ostrożnie obserwuje z dystansu. Klatka zamyka się za srebrnobiałym, burobiałe wyraźnie nie chce podjeść bliżej…

Cóż, kończymy na dziś - już 22ga.

Obrazek * Obrazek

Jeszcze kurs do lecznicy i lepsza fotka czarnobiałego.

Obrazek

W lecznicy pzy przekładaniu do klatek w końcu mam szanse zobaczyć koty z bliska, lekarz tez ogląda. Nie jest to oczywiście dokładne baranie, w końcu to dzikuski, są niebezpieczne - taki mały kotek całkiem nieźle gryzie i drapie, rany są paskudne, trzeba naprawdę uważać. Ale nawet w tym pobieżnym badaniu dało się stwierdzić, ze trzy damy są w ciąży….

W poniedziałek rano łapie Pietraszka, zostało jej najtrudniejsze, oporne burobiałe. Oby to był kocurek…
I ma odebrać dwa czarnuszki - ja nie zdążę do lecznicy.
Była świtem i po południu, czekała, łapała, z lecznicy zabrała i wypuściła - oto krótka relacja:

Obrazek * Obrazek * Obrazek


Podsumowanie:
2019.04.13 - sobota rano - dwa czarne kocury, duzy i mały
2019.04.13 - sobota wieczorem - czarnobiała młoda kotka ciężarna
2019.04.14 - niedziela rano - nic
2019.04.14 - niedziela wieczorem - dymna i burobiała, obie ciężarne

Udało się w ramach sterylek miejskich - ale nie zawsze jest tak szczęśliwie. Pracuję, łapać mogę tylko w weekendy - w weekendy lecznice „talonowe” albo nie pracują, albo nie robią zabiegów - mają tylko dyżurnego lekarza. Przyjmą - przetrzymają na warunkach „hotelowych” do pierwszego wolnego terminu sterylkowego - często nie jest to poniedziałek, bo nie jaj jedna łapię w niedziele… Zostają mi lecznice płatne, albo płacenie za owo hotelowanie.

Więc jasne, ze zawsze parę pieniążków na te sterylki weekendowe się przyda…
Konto 71 1020 2313 0000 3802 0442 4040
Fundacja For Animals Oddział Łódź, 40-384 Katowice, 11go Listopada 4 - sterylki
Zachęcam do zakupów w zooplusie przez zielony banerek na blogu - zooplus coś przekazuje na nasze podopieczne kocie bidy. http://domowepiwniczne.blogspot.com/

kalewala

Avatar użytkownika
 
Posty: 21151
Od: Śro cze 29, 2005 13:55
Lokalizacja: Łódź

Post » Pon kwi 29, 2019 15:45 Re: Łódź-FFA 2019 - chińska tortura -> str.6

Chińska tortura

Obrazek
Fotka z internetu

Wiecie, co to chińskie tortury? Takie coś, co niby nie boli, ale doprowadza do szaleństwa. Np. spadająca na głowę kropla wody - nie deszcz, a regularne kapanie przez długi czas. Nie musi na głowę, wystarczy że kapie Wam za ścianą - z cieknącego kramu. Albo cykanie zegara, którego się nie lubi - zresztą, dobierzcie sobie własne przykłady, na pewnie coś znajdziecie.
Dla mnie taką chińską torturą są rozmowy i rady przy łapaniu kotów. Zaczyna się przeważnie tak:
- Pani, ten kot za mądry, on się nie złapie
- A ktoś próbował?
- Nie, ale on się na złapie…
- No to po co prosiliście, żebym złapała?

Myślicie, że to zamyka sprawę? Nie. Rozstawiam klatkę / klatki, szukam dobrego miejsca - tzn w miarę równego, by ustawiona klatka się nie chwiała.
- A pani postawi tę klatkę tam!
- Stawiam ją tam, gdzie w miarę równo i gdzie może stać sztywno. No i blisko miejsca, gdzie kot dostaje jedzenie.
- I co, on wejdzie myśli pani? On za mądry.
- Wejdzie, przeważnie wchodzą.
- I co, zamknie się to-to?
- Tak, jak wejdzie do końca i naciśnie zapadkę.
- Eeeee...

Klatki stoją, opiekun kotów MUSI się przyglądać. Jakoś to rozumiem, takie „polowanie” to i ciekawostka, i adrenalinka. Ale czy naprawdę musi stać tak blisko klatki?
- Proszę pani / pana proszę odejść od klatki, proszę kota nie płoszyć!!
- On nie wjedzie….
- Ile pani złapała kotów?
- Nooo… żadnego…
- A ja trochę. Więc proszę pozwolić mi robić po mojemu.

Obrazek * Obrazek

Nie zgrzytam zębami tylko z uwagi na pamięć rachunków u dentysty, jakoś udaje mi się persfazją, chociaż chętniej zrobiłabym to siłą, odciągnąć kibiców od klatki. Kot kręci się w okolicy klatki, zainteresowany, ale ostrożny.
- Trzeba tego kota zawołać! Kici-kici-kici!
- Proszę nie wołać, ma iść do klatki, nie do pana / pani!
- To ja podejdę do klatki i tam zawołam!!
- Nie!!!

Obrazek * Obrazek

Teoretycznie, jeśli karmiciel sensowny, takie wołanie przy klatkach, a nawet wrzucanie od góry kąsków do klatki jest bardzo skutecznie. Ale karmiciel, który przy okazji takich manewrów nie zamknie przez przypadek klatki, albo nie będzie usiłował kota, który ledwo włożył głowę do klatki „dopchnąć” do niej - zdarza się jeden na stu. Vide p.Sylwia z Wrocławskiej. Więc ogólnie wolę nie.
- To może ja go złapię w ręce? Bo on się czasem głaskać daje…
- Nie. Co innego głaskać kota, co innego wziąć na ręce, a potem wepchnąć do kontenera.
- Ale może spróbuję….
- Nie, bo się wypłoszy, a je nie mam czasu siedzieć to godzinami.
- Czemu pani taka niemiła?
- Jeśli państwo chcą, zostawię klatkę i kontener, złapiecie, potem sprzęt oddacie,.
- Ale my nie mamy czasu!!
- No właśnie, ja też nie mam czasu.

To takie drobne przykłady. Problem również w tym, że większości karmicieli buzia się nie zamyka przez cały czas łapanki, i ww teksty „lecą” w kółko - a ja wolę ciszę.

Obrazek * Obrazek

Często też dowiaduję się, że „płacą mi za to” - więc powinnam być miła. Tak informacyjnie - mam niezły zawód, pracuję w tymże zawodzie i dzięki temu mam np. na kilometrowe dojazdy.


Do napisania tego opowiadanka zainspirowała mnie niedzielna akcje. Nie, żeby akurat ci opiekunowie kotów byli jakimś szczególnie trudnym „przypadkiem”, ale dość dobrze wpisali się w ogólny „model”.

Bo tak - sąsiad miał młoda kotkę. Sąsiad umarł, kotka została. No to podkarmiali, mimo że ich pies ją gonił. O tym, że jak jest kotka, a na działkę przychodzą kocury (trzy), to mogą wydarzyć się np. małe kotki - nie wiedzieli (??). Psiak ze schroniska, wycięty, a małe kotki to nie bardzo wiadomo, skąd. No była kotka trochę grubsza. Ale potem schudła, a w chwastach zrujnowanej szklarni po sąsiedzie coś zaczęło się ruszać i piszczeć. No to zadzwonili do UMŁ - i dostali mój telefon… Pracownikiem UMŁ nie jestem, to tak gwoli wyjaśnienia. Mieszkam na północy Łodzi, oni - kawał za Matką Polką….

Cóż, kociaków szkoda. Jeszcze tylko upewniłam się, że kociaki małe, że urodzono nie dalej niż 10 dni temu - wciskanie, że kotek maleńki to też częsty „motyw”. Kiedyś p.Łucja miała maleńkie kociątka po 4kg wagi każdy (vide tekst Zonk), kilka miesięcy ja zostałam wrobiona w 20cm koteczka o wadze ca 2kg - nadającego się do sterylizacji… Poprosiłam o telefon w sobotę wieczorem - w sobotę rano miałam jechać 100km za Łódź zabrać koty od bardzo starego pana, w niedzielę mogę te kociaki. A może nie zadzwonią i będzie wolna niedziela…. Zadzwonili, kotki nie nakarmili, przyjechałam, no i zaczęło się - najpierw trzeba złapać kotkę, potem brać kociaki, bo jak wezmę kociaki, to co z nimi zrobię be matki?

Nie, najpierw kociaki, do kontenerka, i na kociaki to łapiemy matkę.
Ale albo zmęczona byłam po tygodniu pracy i sobotniej podróży, albo jakaś pomroczność jasna na mnie spadła, ustąpiłam.

Kotka zręcznie wyciągnęła z klatki wątróbkę pokrajaną w drobne kawałki wielkości łychy do zupy, i poszła sobie. No, czyli kotka na wątróbkę się nie złapie…
Wszystko przy tradycyjnym nieustającym akompaniamencie słownym….

Otrząsnęłam się, kategorycznie zażądałam po pierwsze ciszy - jako alternatywę zaproponowałam pozostawienie sprzętu do samodzielnego łapana, po drugie - kociaków. Pan nie kazał mi przełazić przez płot, zrobił to sam, rękami w grubych rękawicach włożył kociaki do kontenera - leżały po prostu w trawie, wewnątrz rozbitej szklarni, pewnie nie przeżyły pierwszego deszczu. Kontener, klatka ręcznik - jeszcze propozycja wepchnięcia to klatki, mój zdecydowany sprzeciw - i czekamy,

- Nie wejdzie, nie da się złapać, za mądra.

Nie czekamy długo - dość szybko trafiła na właściwy otwór. Jeszcze chwila zdziwienia i zgorszenia, że kotka wchodzi, a klatka nie działa, zepsuta pewnie - i jest.

Kolejny problem - jak ją przełożyć do kontenerka. Przecież ucieknie, jak pani to zrobi? No jakoś się udało - poprosiłam o zamknięcie w pomieszczeniu, nie koniecznie z uwagi na trudność przekładania, raczej, by ograniczyć rady i akcję pomocową.. Kociaki w osobnym kontenerku, nie chciałam ich narażać na gwałtowne ruchy kotki. Dostałam kilka puszek i opakowanie chrupków.

Kociaki trafiły do weterynarza - zdrowe, ale chude, widać kotka słabo je karmiła, pewnie sama słabo jadła…. Mam nadzieję, że teraz ma dobrą opiekę w wartościową karmę, i maluszki nadrobią - szylkretka i trzy chłopczyki-pingwinki.

Obrazek * Obrazek

Po okolicy, w tym po działce latają trzy kocury, ale państwo nie chcą ich łapać na kastrację, bo nie ma kotki, to i kociaków nie będzie. Obiecali zorientować się kto te koty karmi, bo że niewykastrowane - to dowody są. Czy to zrobią? Oto jest pytanie.

Trochę tłumaczyłam - ale naprawdę już mi się nie chce strzępić języka. Jeździć na drugi koniec miasta też nie. Postarałam się tylko wyraźnie i dużymi literatami powiedzieć, że kociaki zabieram tylko raz. Od dawna mam taki plan, po latach przykrych doświadczeń zdecydowanie wdrażam go w życie.


Przykro się czyta?

Znam również innych karmicieli - takich, którzy skutecznie ograniczają rozmnażanie swoich stadek, wystarczy pożyczyć im klatkę i udzielić kilku wskazówek. Do mnie trafiają ci, którzy sami sobie nie radzą - nie z powodu starości czy niesprawności, tylko dlatego, że nie chcą, uważają, że od łapania są „służby”.

No cóż, łapię te koty od kilkunastu lat, po całej Łodzi. Rezygnując ze swojego wolnego czasu. Katując własny samochód. Często nie udaje się wyłapać wszystkich kotów - ostatniego, najmądrzejszego, najostrożniejszego i nauczonego obserwacją pozostałych - może złapać tyko karmiciel. Zostawiam klatkę, załatwiam transport. Najczęściej klatka stoi miesiąc w piwnicy, a „koty się nie łapią”. Proszę, by informować o nowym kocie zanim się rozmnoży - przeważnie karmiciel przez pół roku nie ma czasu zadzwonić, albo woli myśleć, że to kocur. O takich drobiazgach, jak ukradkowe podkarmienie podczas łapanek nie wspomnę. O tym, że często stoję sobie na podwórku obserwowana przez karmicieli z fotela przez okno - też nie. O tym, że kiedyś pani, najpierw niemal na kolanach błagająca o łapanie i sterylki - nie wpuściła mnie na podwórko z odwożonymi kotami - bardzo dzikimi, i musiałam je przerzucać przez płot - nie da nie pamiętać.
Jestem wolontariuszem - wiele osób wykrzykuje, że jako wolontariusz mam OBOWIĄZEK. Obowiązek - ustawowy - ma gmina i jej jednostki - Urząd Miasta, Straż Miejska, schronisko. Oni mają na swoją działalność budżetowe pieniądze z naszych podatków. Wolontariusze mają dość symboliczny 1%, własne zarobki - we własnych zawodach, nie związanych ze zwierzakami - albo wyżebrane od Państwa - tzw od Was, nie od państwa - datki - widzicie pewnie te zbiórki w różnych miejscach...

Czasem mi się ulewa - właśnie to nastąpiło.

Nie proszę o żadne wpłaty na tę kocią rodzinkę, ale dla pamięci zostawię nr konta. - konto 71 1020 2313 0000 3802 0442 4040 Fundacja For Animals Oddział Łódź, 40-384 Katowice, 11go Listopada 4


Ewa_mrau - do statystyki pliiss - 4 kociaki + jedna oswojona kotka.
Ostatnio edytowano Pt maja 03, 2019 6:21 przez kalewala, łącznie edytowano 2 razy
Zachęcam do zakupów w zooplusie przez zielony banerek na blogu - zooplus coś przekazuje na nasze podopieczne kocie bidy. http://domowepiwniczne.blogspot.com/

kalewala

Avatar użytkownika
 
Posty: 21151
Od: Śro cze 29, 2005 13:55
Lokalizacja: Łódź

Post » Pon kwi 29, 2019 17:49 Re: Łódź-FFA 2019 - chińska tortura -> str.6

Jesteś oazą spokoju i cierpliwości :201494
Łapię sporadycznie, z różnym efektem - jak wiesz ;) - i wcale, a wcale nie lubię tego robić, choćby dlatego, że zajmuje to czasu w cholerę, a trochę mi go żal. Ale wiem, że to kuźwa straaaaasznie ważne. Tym bardziej kłaniam się w pas nieustająco :201494

Pietraszka

Avatar użytkownika
 
Posty: 8558
Od: Nie lis 23, 2014 15:40

Post » Pon kwi 29, 2019 19:25 Re: Łódź-FFA 2019 - chińska tortura -> str.6

Robię to samo, co i Pietraszka, czyli
Pietraszka pisze: kłaniam się w pas nieustająco :201494

ciotka59

 
Posty: 6889
Od: Sob sie 15, 2009 15:32

Post » Wto kwi 30, 2019 9:35 Re: Łódź-FFA 2019 - chińska tortura -> str.6

Dzięki, dziewczyny - ale ja po prostu LUBIĘ łapać. Coś nie tylko dla siebie trzeba robić, a to akurat lubię. Dużo bardziej niż tymczasować, leczyć, szukać domów itp.
Najchętniej ograniczyłabym się tylko do łapania na sterylki - szkoda, że tak nie da rady, że zawsze przy sterylkach wpadnie coś, czego nie można po prostu odwieźć na stare miejsce i wypuścić.

Czemu lubię? Bo jestem leń i liczę - czas, pieniądze, własny wysiłek. Lubię pracę dającą widoczny efekt przy minimalizacji nakładów - a sterylizacja to właśnie to.

A czemu się żalę?

Bo zwyczajnie nie roumiem.

Przecież nigdzie się nie wpraszam na siłę, jadę tam, gdzie mnie proszą - może nie jako gość, żeby zaraz kawkę i ciasteczka, ale jadę z pomocą - dobrowolną, nie - bo mam obowiązek. A potem to już bywa różnie…

Nie mogę pojąć tej swoistej „logiki”, np. tego - nie mam czasu na łapanie (ja łapię i wolę bez karmiciela), ukradkowego podkarmiania, rozmowy z pozycji siły, lekceważenia próśb - np o info o nowych kotach. I często rozstań - przez mentalne spalenie mostów przez drugą stronę.


Nie pisałam o tym, bo może się to wydać niewiarygodne, nie, to jest niewiarygodne - taka p.Ewa, biedna, chora, bezradna. Podobno często nie ma na leki, prąd, nie ma dla siebie na jedzenie. W mikroskopijnym mieszkaniu już nie wiem ile kotów - było 15, teraz pewnie ponad 20. Dokarmia co najmniej drugie tyle - co najmniej. Trafiłam na jedno z jej miejsc karmienia zupełnie przypadkiem, nie wiedząc, że ona tam karmi, wetka mnie prosiła - widzialajadąc tramwajem ciężarną kotkę. Udało się złapać kilka kotów, potem pojawiła się p.Ewa - i ZERO. Prośba o niekarmienie przez jeden-dwa dni - histeria, autentyczna. Prośba o pomoc z jej strony - zostawię klatkę, wiem, że nosić nie może, jak się coś złapie - podjadę, zabiorę - karmi nocą, więc nie muszę zwalniać się z pracy - nie.

Oswojona kotką ciężarna - nie złapała, bo w co, jak chodzi z worami karmy, to już nie ma wolnej ręki na kontener. No i co z nią zrobi w nocy. Dlaczego nie powiedziała, nie zadzwoniła? Próbowałam wtedy łapać razem z nią w innym miejscu - karmi w kilku.. Brak odpowiedzi. Itepe, itede, itepe.

Pomaga jej na FB dość znana w Łodzi postać, ale z nią też się nie umiem dogadać - chyba nie rozumie związku sterylek z ilością kotów do karmienia, na pewno nie rozumie, co to wolontariat - w jej mniemaniu fundacja to potężna siła ze stadem ludzi czekających na polecania, z workami pieniędzy… Póby porozumienia - ona p.Ewy nie przekona, nie może jej nic narzucać, a ja POWINNAM dać na karmę, dać na leczenie - bo jestem wolontariusz i mam obowiązek.

Może jestem okrutna - ale dla mnie najpierw sterylki, a potem rozmowa o jakiejkolwiek innej pomocy.

Ech….
Zachęcam do zakupów w zooplusie przez zielony banerek na blogu - zooplus coś przekazuje na nasze podopieczne kocie bidy. http://domowepiwniczne.blogspot.com/

kalewala

Avatar użytkownika
 
Posty: 21151
Od: Śro cze 29, 2005 13:55
Lokalizacja: Łódź

Post » Wto kwi 30, 2019 9:41 Re: Łódź-FFA 2019 - chińska tortura -> str.6

Całkowicie się zgadzam z Tobą, że bez współpracy (sensownej) osób dokarmiających możemy sobie jeździć w kółko i zabierać kociaki :( a to jest bez sensu. Po co karmić stado kotów i patrzeć jak maluszki umierają, jak można kilka i patrzeć jak im się lepiej żyje?

Pietraszka

Avatar użytkownika
 
Posty: 8558
Od: Nie lis 23, 2014 15:40

Post » Wto kwi 30, 2019 10:01 Re: Łódź-FFA 2019 - chińska tortura -> str.6

Pietraszka pisze:bez współpracy (sensownej) osób dokarmiających możemy sobie jeździć w kółko i zabierać kociaki :( a to jest bez sensu.


Dlatego po ładnych kilkunastu latach "doświadczeń w branży" - utwardziłam się. Naprawdę po kociaki będę jeździć tyko raz.


Kolejny przykład - Uroczysko / Odrzańska, gdzieś koło IKEA - wiosną / latem 2017 jeździłam tam jak głupia - drugi koniec miasta - łapałam i sterylizowałam koty - trikolorki, rude, niebieskie, pingwiny. Wszystkie piękne. Kilkanaście.
Potem kilka domowych błąkających się zabrałam - karmicielka dzwoniła, prosiła.
I niedawno przypadkiem dowiaduję się, że ktoś podrzucił dwa niebieskie kociaki - ok, zabiorę do adopcji, póki małe. Nie, mają zostać, syn tak chce, bo ładne - syn nie mieszka tam. Jak podrosną, mogę se przyjechać, se złapać i se zabrać na sterylki, potem odwieźć. Rozmowy, naciski - bez skutku.

Otóż może i mogę, ale nie chcę. I nie pojadę. Na dt też kociaków nie wezmę. Bo wszystkich kotów w Łodzi i tak nie uratuję. Mogę pożyczyć klatkę-łapkę.

Dla chętnych - podam adres i telefon, pewnie niedługo będzie płacz o kociaki…



Albo kolejna p.Ewa - z Zielonej - vide blog Krew na rękach, 2015. Jedenaście kociąt, kilka dorosłych, jedna dość trudnołapalna. P.Ewa miała złapać tę ostatnią, nie złapała, zamiast tego dostałam od niej tyle maili i smsów z informacjami, co powinnam, jaka jestem niedobra itp.,. że poprosiłam o zakończenie znajomości, bardzo rzadko to robię. Wetka, która mnie prosiła o pomoc dla p.Ewy - została potraktowana podobnie...

Potem przez jakiś czas mieszkał w tym podwórku pan działający w jakiejś grupie radomskiej, miał łapać, wziął klatkę…. Chyba nie mial czasu nastawić.

Miesiąc-dwa temu - prośba o klatkę, bo ciężarna kotka. Nie złapała się, bo podobno uciekała na widok klatki, pamiętała łapanki z 2015 (???). Po miesiącu klatkę zabrałam - p.Ewa oddając zauważyła, że zepsuta - odczepił się łańcuszek. Nie mogę się oprzeć wrażeniu, że klatka nie została ani razu nastawiona, to usterkę mocno zauważalna - zapadki są tak wyważone, że nie da nastawić klatki z odpiętym łańcuszkiem…

Kontakt dla chętnych - jw.
Zachęcam do zakupów w zooplusie przez zielony banerek na blogu - zooplus coś przekazuje na nasze podopieczne kocie bidy. http://domowepiwniczne.blogspot.com/

kalewala

Avatar użytkownika
 
Posty: 21151
Od: Śro cze 29, 2005 13:55
Lokalizacja: Łódź

Post » Wto kwi 30, 2019 13:08 Re: Łódź-FFA 2019 - chińska tortura -> str.6

No właśnie, tak to jest z karmicielkami, nie dadzą sobie wytłumaczyć pewnych rzeczy i jeszcze mają pretensje. Całe szczęście, że bywają też inne :ok:
Nasz wątek:
viewtopic.php?f=46&t=187577
Wątek kotów Joli Dworcowej:
viewtopic.php?f=1&t=191624
Kącik Muzyczny
viewtopic.php?f=8&t=190784
Zjawiska niewytłumaczalne, opowieści o duchach i nie tylko
viewtopic.php?f=8&t=194190

jolabuk5

 
Posty: 59702
Od: Nie paź 16, 2005 14:56
Lokalizacja: Łódź

Post » Wto kwi 30, 2019 16:34 Re: Łódź-FFA 2019 - chińska tortura -> str.6

I tylko kotów szkoda :cry:
Obrazek

pisiokot

 
Posty: 13011
Od: Śro maja 03, 2006 15:37
Lokalizacja: Łódź

[poprzednia][następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Google [Bot] i 184 gości