Łódź-FFA 2o19/2o/21/22/23 -> Ania pisze -> str. 27

Kocie pogawędki

Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy

Post » Pt mar 19, 2021 12:40 Re: Łódź-FFA 2o19/2o/21 -> dwa tygodnie -> str. 18

Zwyczajny tydzień

Obrazek

Tydzień zaczyna się w niedzielę czy w poniedziałek?
Przyjmijmy, że w niedzielę.


Niedziela 2021.03.14
9.00 - podjechać w pewne miejsce ukradkiem karmę dla kotów postawić - chcę tam trochę połapać, przyzwyczajam je, trudna okolica, nikt nie pomoże…

15.00 - lecznica, młody kocurek w tragicznym stanie, walczę o niego od 10ciu dni, rezultat praktycznie żaden, postępująca anemia… Właściwie nie ma nadziei, organizm malca krwinek nie produkuje, nic nie pomaga. Mały ledwo je, prawie się nie rusza - nie ma siły, przednie łapki - przeprost, tylne - przykurcz, dopycham strzykawką i kilka razy dziennie rozmasowuję…

Obrazek

Trzyma temperaturę i jest kontaktowy - dlatego jeszcze próbuję.

Wiadomość, że kot na Brukowej chodzi na trzech łapkach - karmi tam osoba, którą omijam nauczona doświadczeniem sprzed kilku lat - nie opisywałam wtedy, bo jeszcze nie byłam na etapie walenia prawdy bez owijania w bawełnę. Na szczęście odezwał się ktoś, kto go też podkarmia - i spróbuje złapać.

Na dzień świąteczny chyba wystarczy? Bo oporządzenie zwierzyńca i chaty - zwyczajne, jak co dzień.


Poniedziałek 2021.03.15
7.30 - podjechać w pewne miejsce ukradkiem karmę dla kotów postawić - jw.

16.30 - po pracy - na Brukową, odebrać karmę i leki nerkową od pewnych miłych Państwa - będzie dla mojego Patrysia, o nim też powinnam kiedyś napisać… Za karmę i leki bardzo dziękuję, to wszystko mocno kosztuje, a tu taki prezent! Dziękuję ogromnie.

Obrazek

W drugim miejscu na Brukowej zostawić przekazać spostrzegawczemu panu klatkę łapkę ew. próbować złapać kulawego kota. Poczekałam kilkadziesiąt minut, kota nie było, pan nie dojechał z przyczyn obiektywnych - klatkę odbierze z umówionego miejsca.

Na Tuwima kontenerek podrzucić, bo kot jedzie na kastrację, a nie ma w czym. Zanim dojechałam, zadzwoniła Ola - zapłakana, jej kot wyskoczył na klatkę, sąsiadka wypuściła… Jedyne co mogłam zrobić to łapkę zawieźć - Ola szukając ulubieńca wykryła stadko kotów, będziemy je łapać na sterylki może w weekend, w międzyczasie Ola rozpozna i przygotuje grunt. To sąsiedztwo kolejnej niereformowalnej karmicielki, skłóconej z większością świata, nie pozwalającej łapać kotów - ona zrobi to lepiej. Rezultat - koty szybciej się mnożą niż ona sterylizuje... Na to Oline podwórko chyba jeszcze nie dotarła - oby.

W końcu dojechałam z tym kontenerkiem dla przyszłego kastrata.

O której byłam w domu? Nie wiem. O której się położyłam - nie pamiętam….

Rano przeczytałam wiadomość, że kot Oli jest już w domu - siedział pod samochodem. Ufff.


Wtorek 2021.03.16
7.30 - podjechać w pewne miejsce ukradkiem karmę dla kotów postawić - jw. zwyczajnie, jak co dzień.

Popołudnie spokojne - czyli w końcu zakupy, coś jeść muszę, koty oprócz suchego i puszek - też. Jak kupiłam, to i ugotowałam, podałam państwu-kociarstwu.

Wieczorem niemiła wiadomość - Ola miała kontakt z wirusem, gruntu pod łapankę nie przygotuje…


Środa 2021.03.17
7.30 - podjechać w pewne miejsce ukradkiem karmę dla kotów postawić - jw.

10.00 - zadzwoniła Pani z Plonowej. W ubiegłym tygodniu prosiła o pomoc w łapaniu kotów, telefon dostała - a jakże - z UMŁ. Pojechałam, dwie starsze Panie niezbyt sprawne ruchowo, cztery wolnożyjące koty, trzy już złapane i wycięte - pomogły Niechciane i Zapomniane, Panie łapały, ktoś przyjeżdżał, zabierał na zabieg, odwoził. Ten czwarty niełapalny - zostawiłam dwie łapki, zwykłą i nakładaną, tę nakładaną na prośbę Pań, bo widząc ich niedomogi ruchowe wątpiłam, czy dadzą radę postawić ją na kocie. Wytłumaczyłam, że trzeba go przegłodzić, wtedy raczej do klatki wejdzie. Inaczej nie da rady. Mogę próbować łapać dzikusy rękami w zamkniętym pomieszczeniu, w otwartym terenie - nie dam rady.
No i Panie kota złapały - oprócz kastracji potrzebne jest leczenie, FNiZ już mu to leczenie zapewnia, Panie chciały oddać klatkę i pochwalić się sukcesem - na dowód wysłały mi zdjęcia. Łapały kota dwa razy, raz otworzył drzwiczki klatki i zwiał.

Dlaczego tak się rozpisuję? Dlaczego Panie z wielkiej litery? Bo na świeżo mam kontakt z właścicielem z tekstu Mordercy kotów. Tam - sprawne i młodsze ode mnie osoby, za to tylko kompletny brak zrozumienia i chęci współpracy. Tu - starsze Panie, które naprawdę chciały coś zrobić, i `zrobiły. Oczekiwały pomocy, nie wyręczenia ich we wszystkim.

Podziękowały, podarowały mi pyszne ciasteczka. Oto delikwent w nakładanej klatce i wysterylizowana koteczka:

Obrazek * Obrazek

16.00 - hiobowa - dla mnie - wiadomość. Unieważniony przetarg na sterylki miejskie… Mamy druga połowę marca… UMŁ przewidział 1 164tys, przeliczyłam sobie - wzrost cen poszczególnych zabiegów średnio 34% w stosunku do 2019, oferta na 1 435tys - prawie 70% wzrostu cen...
Jest druga połowa marca, kolejny przetarg, czas… A koty już się rodzą…

Obrazek * Obrazek * Obrazek * Obrazek

Ww dokumenty ściągnięte z strony UMŁ.


Obrazek

Wieczorkiem jeszcze sobie pogadałam o wspomnianym kulawym kocie z rejonu Czarnieckiego / Szklana / Marynarska - autorka postu zrobiła rozpoznanie, niewykluczone, że ów kot pojawia się tam, gdzie łapałam w listopadzie 2020 - karmi starsza pani z balkonu…

Łapać na pewno nie pomoże, ale klatkę na noc pewnie postawię.

To listopadowy połów - dwa kocurki i dwie kotki, bury oswojony.

Obrazek * Obrazek * Obrazek * Obrazek

Rozmawiałam ze starszą panią - kulał również buras, ale mu przeszło, a kulejące czarne widziała dwa. Czemu nie zadzwoniła? A nie pomyślała…

Swoją drogą to ciekawe - trzy kulejące koty w jednym miejscu i czasie…


Czwartek 2021.03.18
7.30 - podjechać w pewne miejsce… Aha, akurat. Zadzwoniła Lucynka - chory kociak. W jej pracy stoi wielka buda po psie, zajęła ją kocia rodzinka, na początku lutego mimo mrozów łapałyśmy coś białe i grube podejrzane o ciążę, okazało się kocurem, przy okazji burasia się złapała. Dwa podrostki - bure i białe - miały poczekać na sterylki miejskie i lepsza pogodę. Kilka dni temu Lucynka zauważyła gile, porzuciłam unidox, i dziś alarm - białemu kociakowi nie pomógł, wygląda fatalnie, jest zamknięty w budzie, trzeba go złapać w ręce. Przed pracą zdążę? Zdążyłam. Ale nakarmić w pewnym miejscu - już nie…

Obrazek * Obrazek * Obrazek

Buda w budzie, wewnątrz chory kociak-podrostek. Między ścianami wewnętrznej i zewnętrznej budy szczeliny z góry, z tyłu, z boków. Kot się zmieści, sięgnąć go nie ma jak. Na szczęście pomogło walenie w ściany, wypłoszyło ze szczelin oba. Burego nie łapałam, wg Lucynki uniodox pomógł. Zamknięta w większej budzie swobodę ruchów miałam umowną - zajmuję dużo miejsca - ale się udało.

Po pracy Lucynka zawiezie kocię do lecznicy, potem weźmie do domu - nie stać nas na szpitalik… Trzymajcie kciuki. Wiadomość z ostatniej chwili - kocię jednak zostało w szpitaliku na wyraźną prośbę opiekunki - bo podanie convenii i zalecenie wypuszczenia wydawało się niekoniecznie wystarczające.

16.30 - po pracy do „magazynku” - garaż przyjaciół - po żwirek i karmę, w bloku nie mam miejsca na składowanie, potem własne sprawy zdrowotnie. Szybko do domu, nakarmić chorego kociaka, coś do jedzenia sobie zrobić, i na 19.00 do lecznicy z Patrykiem i Burasiem Drutkiem. Od kilku dni bez apetytu, Drutek ostatnio bardzo schudł, to staruszek. A Patryk nie po to miał trepanację czaszki i jest w trakcie autoszczepionki, by jakieś figle zdrowotne pokazywać.

Obrazek * Obrazek

Patryk - krew w granicach normy, nerki bez tragedii, trochę odwodniony. Jakiś wirus - nadżerki ma. Autoszczepionkę dostaje, więc tylko coś na wzmocnienie odporności dostanie. Drutkowi krwi pobrać się nie dało. Oba zostały na kroplówkach, dziś pewnie oba odbiorę. Oba zdjęcie sprzed kilku miesięcy…

Postawiłam klatkę na tego kulawego - o 1szej (już piątek) sprawdziłam. Jeżyk.


Piątek 2021.03.19

1.00 - jw., w klatce jeż. Klatkę zabrałam - dzwoniła pani z okolicy, że przy jej domu oprócz oswojonego podrzutka pojawia się czarny kulawy - będzie je oba łapać.

7.30 - podjechać w pewne miejsce ukradkiem karmę dla kotów postawić - jw.

16.30 - po pracy - miły sklepik ma wyprzedaż kocyków, poduszek itp. kocioprzydatnych rzeczy, jadę się obłowić.

Potem po koty do lecznicy, potem z kotami do domu - z nadzieją, że na tym, piątek w terenie się skończy i zostaną domowe obowiązki.


Sobota 2021.03.20
Zaczęłam od niedzieli, wartoby na sobocie skończyć… Będzie wyglądać tak jak poprzednie dni, tyle że zacznie się trochę później, a pracę w firmie zastąpią prace porządkowe w domu. I popołudniowa wizyta u znajomych. Łapać w miejscu znalezionym przez Olę - zwyczajnie nie mam siły, musiałabym w dzisiejsze popołudnie wepchnąć wizytę tam, pogadać, ustalić pory karmienia…

Pomożecie w tym wszystkim? Bardzo proszę.
Konto 71 1020 2313 0000 3802 0442 4040, Fundacja For Animals Oddział Łódź, 40-384 Katowice, 11go Listopada 4, dopisek do wpłat - łódzkie koty.
Zachęcam do zakupów w zooplusie przez zielony banerek na blogu - zooplus coś przekazuje na nasze podopieczne kocie bidy. http://domowepiwniczne.blogspot.com/

kalewala

Avatar użytkownika
 
Posty: 21151
Od: Śro cze 29, 2005 13:55
Lokalizacja: Łódź

Post » Pt mar 19, 2021 18:00 Re: Łódź-FFA 2o19/2o/21 -> dwa tygodnie -> str. 18

Aniu, jesteś Wielka! :1luvu: :1luvu: :1luvu:
Nasz wątek:
viewtopic.php?f=46&t=187577
Wątek kotów Joli Dworcowej:
viewtopic.php?f=1&t=191624
Kącik Muzyczny
viewtopic.php?f=8&t=190784
Zjawiska niewytłumaczalne, opowieści o duchach i nie tylko
viewtopic.php?f=8&t=194190

jolabuk5

 
Posty: 59703
Od: Nie paź 16, 2005 14:56
Lokalizacja: Łódź

Post » Pon mar 22, 2021 18:28 Re: Łódź-FFA 2o19/2o/21 -> dwa tygodnie -> str. 18

przetarg unieważniony...
koorwa!
---
[edit] wywaliłam foty, bo są nieczytelne
---
już mam lepsze
Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

---
http://domowepiwniczne.blogspot.com/ <- a to nasz blog, można poczytać
i pomóc nam robiąc zakupy w Zooplus'ie - kliknij w banerek sklepu na pierwszej stronie bloga

jesteśmy też na FB -> https://web.facebook.com/IKtoTuMruczy/

ewa_mrau

Avatar użytkownika
 
Posty: 8490
Od: Pon sie 30, 2010 12:57
Lokalizacja: Łódź

Post » Pon mar 22, 2021 20:26 Re: Łódź-FFA 2o19/2o/21 -> przetarg unieważniony -> str.

a tu są wszystkie dokumenty dotyczące przetargu:
https://bip.uml.lodz.pl/urzad-miasta/pr ... r%5D=Order
---
http://domowepiwniczne.blogspot.com/ <- a to nasz blog, można poczytać
i pomóc nam robiąc zakupy w Zooplus'ie - kliknij w banerek sklepu na pierwszej stronie bloga

jesteśmy też na FB -> https://web.facebook.com/IKtoTuMruczy/

ewa_mrau

Avatar użytkownika
 
Posty: 8490
Od: Pon sie 30, 2010 12:57
Lokalizacja: Łódź

Post » Pon mar 22, 2021 20:34 Re: Łódź-FFA 2o19/2o/21 -> przetarg unieważniony -> str.

To kiedy będą sterylki? W lipcu? :strach: :evil:
Nasz wątek:
viewtopic.php?f=46&t=187577
Wątek kotów Joli Dworcowej:
viewtopic.php?f=1&t=191624
Kącik Muzyczny
viewtopic.php?f=8&t=190784
Zjawiska niewytłumaczalne, opowieści o duchach i nie tylko
viewtopic.php?f=8&t=194190

jolabuk5

 
Posty: 59703
Od: Nie paź 16, 2005 14:56
Lokalizacja: Łódź

Post » Pon mar 22, 2021 20:42 Re: Łódź-FFA 2o19/2o/21 -> przetarg unieważniony -> str.

jolabuk5 pisze:To kiedy będą sterylki? W lipcu? :strach: :evil:

idą Święta więc Panie i Panowie z UMŁ mają pewnie inne zajęcia...
---
:x
http://domowepiwniczne.blogspot.com/ <- a to nasz blog, można poczytać
i pomóc nam robiąc zakupy w Zooplus'ie - kliknij w banerek sklepu na pierwszej stronie bloga

jesteśmy też na FB -> https://web.facebook.com/IKtoTuMruczy/

ewa_mrau

Avatar użytkownika
 
Posty: 8490
Od: Pon sie 30, 2010 12:57
Lokalizacja: Łódź

Post » Wto mar 23, 2021 15:47 Re: Łódź-FFA 2o19/2o/21 -> przetarg unieważniony -> str.

DOKOCENIE

Obrazek

Dokocenie - zabawne słowo, chyba nie ma go w słowniku. Ale wszyscy wiedzą, co oznacza. Dokocenie może był łatwe, jeśli zwierzaki dogadają się od razu. Bywa tak, ale rzadko. Przeważnie trzeba trochę - albo dużo - cierpliwości i czasu. Zdarzały się przypadki, że kot wracał po kilku - dokładnie, po kilku - godzinach, bo nie zapałały z rezydentem miłością do siebie od pierwszego wejrzenia. Wcześniejsze tłumaczenia, że koty muszą mieć chwilę czasu na poznanie się i polubienie - nie skutkowały.
W takich sytuacjach nie dyskutuję - zwyczajnie nie ma z kim - zabieram kota i uzupełniam listę wielepów.
Ale bywa też inaczej. Na przykład jak w tej bajce.
Bury przemiły kocur błąkał się w rejonie, gdzie z Julią łapałyśmy na sterylki. Tzn Julia łapała, ja tylko woziłam. I Julia wypatrzyła kręcącego się przy śmietniku wykastrowanego kocura. Ktoś go czasem podkarmia, kocurek przymilał się do wszystkich. Widziała go w styczniu - tłuściutki i czysty, widziała w lutym - w stanie trochę gorszym. Znaczy cos się w życiu kocurka zepsuło… Zabrała.

Obrazek * Obrazek

Szczęśliwie znalazł się dom tymczasowy, pozostało kocurka, odrobaczyć, odpchlić, zaszczepić i szukać domu. Kilkuletni, przemiły dla ludzi, kotów, psiaków., spokojny, nakolankowy.
Więc kiedy dostałam pytanie o miłego kota - pomyślałam o nim.

Obrazek

Kotek spodobał się Pani Kasi, P.Kasia mnie - 2020.04.11 zawiozłam. Od tego momentu będziemy go nazywać Łobuzem - bo kocisko na to imię zasłużyło, objęło dom w posiadanie, i:

Obrazek

W takiej sytuacji proponuję zawsze odbiór kota - mimo że wiem, że w większości przypadków wystarcza kilkanaście dni cierpliwości. Też zaproponowałam, ale:

Obrazek * Obrazek

A Łobuz? Niewiele sobie robił z naszych rozterek, nie przejmował się ewentualną utratą domu. Obserwował z góry albo wylegiwał na łóżku:

Obrazek * Obrazek

Nie zostawiłam P.Kasi samej sobie, coś tam starałam się doradzić, spotkałam się ze zrozumieniem, postanowiłyśmy zacząć do Feliwaya.

Obrazek

I zaległa cisza… Nie niepokoiłam P.Kasi telefonami, uznałam, że w przypadku problemów albo sama wymyśli rozwiązanie, albo zadzwoni. Długo nie wytrzymałam, może 3 dni:

Obrazek

Nie do końca miałam rację - P.Kasia musiała zająć się Dyziem, na szczęście chwilę później było lepiej

Obrazek * Obrazek

A potem była kratka - i wiadomość z 2020.05.04 - trzy tygodnie po adopcji:

Obrazek * Obrazek * Obrazek * Obrazek

A po południu tego samego dnia

Obrazek * Obrazek * Obrazek

Po kilku kolejnych dniach:

Obrazek * Obrazek

I 2020.05.18 - miesiąc i tydzień po adopcji:

Obrazek * Obrazek * Obrazek

I jeszcze 2020.11.01:

Obrazek

Pointa? Nie ma. Każdy sam musi sobie odpowiedzieć, czy chciałby poczekać tylko i aż miesiąc na dogadanie się dwóch dorosłych kotów. Czy chciałby poczekać na przełamanie kociego lęku przy adopcji wystraszonego - nie dzikiego - kota po przejściach - i już widzę, że powinnam napisać o trzyłapce Żabce, którą właściwie adopcyjnie skreśliłam, a przyszła dziewczyna po kota, którego nikt nie chce - i ma teraz kochaną przytulankę.

Więc - czy warto czekać?

A konto to tak dla porządku zamieszczę, żeby nie trzeba było szukać, gdyby ktoś chciał odrobinkę nas wspomóc - 71 1020 2313 0000 3802 0442 4040, Fundacja For Animals Oddział Łódź, 40-384 Katowice, 11go Listopada 4, dopisek do wpłat - łódzkie koty.
Zachęcam do zakupów w zooplusie przez zielony banerek na blogu - zooplus coś przekazuje na nasze podopieczne kocie bidy. http://domowepiwniczne.blogspot.com/

kalewala

Avatar użytkownika
 
Posty: 21151
Od: Śro cze 29, 2005 13:55
Lokalizacja: Łódź

Post » Wto mar 23, 2021 18:26 Re: Łódź-FFA 2o19/2o/21 -> przetarg unieważniony -> str.

Retoryczne pytanie :D Oczywiście - WARTO! :1luvu:
Nasz wątek:
viewtopic.php?f=46&t=187577
Wątek kotów Joli Dworcowej:
viewtopic.php?f=1&t=191624
Kącik Muzyczny
viewtopic.php?f=8&t=190784
Zjawiska niewytłumaczalne, opowieści o duchach i nie tylko
viewtopic.php?f=8&t=194190

jolabuk5

 
Posty: 59703
Od: Nie paź 16, 2005 14:56
Lokalizacja: Łódź

Post » Śro mar 24, 2021 14:36 Re: Łódź-FFA 2o19/2o/21 -> przetarg unieważniony -> str.

Dostałam od Kasi, która adoptowała od nas chyba 5 kotów?
Ze zgodą na publikację :)


„Goście, goście” czyli koty na wygnaniu

Obrazek

Zdarzyło się w moim życiu tak, że musiałam się przeprowadzić. Przeprowadzka nie byle jaka, z domu z wszelkimi kocimi udogodnieniami do mieszkania na 10 piętrze z nie osiatkowanym balkonem. Misja zgoła samobójcza. Szczególnie kiedy ma się na stanie czterech kocich terrorystów.
Nie jest jednak tak źle - jeśli ma się na podorędziu taką Ninkę.
Ciocia Nina zgodziła się na poważny uszczerbek na zdrowiu psychicznym swoim i swoich kotów - i na czas najgorętszy przygarnęła moje koty-sroty. Na ponad tydzień, na czas prac remontowo-samobójczych, czytaj montowania siatki. Samodzielnego. Na 10 piętrze. Z lękiem wysokości w pakiecie.

No ale nie mówimy tu o moich samobójczo-masochistycznych zapędach, nie o tym historia.

Znacie ten tekst jak zaaplikować kotu tabletkę? Nie? Polecam, tu fragment: „Złap kota i otocz go lewym ramieniem tak, jak się trzyma niemowlę. Umieść palec wskazujący i kciuk prawej ręki po obu stronach pyska i naciśnij lekko trzymając tabletkę w pozostałych palcach prawej ręki. Gdy kot otworzy pysk wpuść tabletkę, pozwól kotu zamknąć pysk i przełknąć. Podnieś tabletkę z podłogi i wyciągnij kota spod tapczanu. Ponownie otocz kota lewym ramieniem i powtórz cały proces jeszcze raz. […]”

A wiecie, jak spakować w kontenerki kocich terrorystów?

Zacznijmy więc od początku. Musiałam terrorystów spakować. Problem jest w tym, że jako wyrodna kocia matka mam 3 transportery a 4 koty. Na szczęście mam w sumie 3.5 kota bo Fox to jeszcze kocie dziecko.

Wsadziłam Bajzelka, rzecz jasna po tym jak go wyciągnęłam zza kanapy - 1 z 4.

Wsadziłam Portka, nie obyło się bez rozlewu krwi i wrzasków. Wrzasków nas obojga, krew lała się tylko ze mnie - 2 z 4.

Do dużego transportera wsadziłam Lucjana z Foxem. Z nadzieją że to już 4 z 4.

Moje kocie i psie dzieci mnie jednak mnie nie zawiodły. Warto tutaj wtrącić, że w domu, w którym mieszkałam są dwa psy - mieszkają na parterze. Koty rezydują na piętrze. Dwa duże psy - bermiś i żebrador. Psy z kotami lubią się średnio, czyli wszystko musi się więc odbyć wedle określonych procedur. Zapakuj koty, zamknij psy, wynieś koty, wypuść psy.
Zanim zeszłam z debilami ze schodów transporter 2w1 zaczął buczeć, syczeć i skakać. Cudownie… Nie żeby się Fox z Lucjanem nie lubili. Po prostu młody gnojek walczy o pozycję w stadzie. I to był mój błąd - zapakowanie ich razem. W przedsionku musiało nastąpić przegrupowanie. Wypuść Foxa i Lucjana. Koty na suficie, kto tego nie zna? Wypuść Bajzelka. Zapakować Bajzelka do dużego transportera. Złap Lucjana, zapakuj do osobnego. Złap Lucjana… Do Bajzelka dorzuć Foxa. Szybko, bo to małe i zwinne. Uff…

W samochodzie oczywiście pieśni kociego ludu na 3 głosy, o dziwo Fox siedział cicho. Niemniej ktoś z słyszący owe pienia pomyślałby, że chcę koty co najmniej oskórować. Dojechaliśmy. Targamy z Niną te 4 kocie nieszczęścia i kocią wałówkę.
Kolejne wyjaśnienie. Koty u Niny (konkretnie Lucjan z Portkiem i Foxem) nie były pierwszy raz. Lucjan jak to Lucjan, pan na włościach, wszędzie jak u siebie. Wyskoczył z transportera i poleciał do reszty ferajny. Portek pobiegł na półki w kuchni bo to urodzony obserwator. Byle wyżej! Fox poleciał jak strzała schować się za szafkami. Bajzelek, moje kochane kocie dziecko, anioł nie kot co to się własnego cienia boi został w transporterze. Nina jako kocia matka z dużym stadem i doświadczeniem zostawiła koty w spokoju, pożegnałyśmy się, i pojechałam na podbój balkonu.

Obrazek

Zanim przejdziemy do opisu tego co działo się u Niny musimy przedstawić pokrótce charakterystykę moich kotów. Czterej jeźdźcy apokalipsy. Zacznijmy od najstarszego. Lucjan, Lucyfer, Lucuś. Możecie o nim poczytać w starszych opowiadaniach o Czorcie. Czarny H U J tj. „Historyczny Upadek Japonii” (wg Wikipedii rozwinięcie błędnego ortograficznie zapisu wulgarnego określenia męskiego członka, będącego drugą, alternatywną nazwą dla gry Pan). Kot o talentach wszelakich. Począwszy od budzenia w środku nocy dźwiękiem jak z więzienia (walenie łyżkami w kraty, w tym wypadku miska o podłogę) o czym później, skończywszy na 50 dniowej sesji treningowej dla matki czyli nieplanowana ucieczka. Mimo wszystko kot z wielkim sercem i mój pierworodny.

Obrazek

Następny w kolejce jest Port. Portuś, Porciuszek, najczęściej jednak Blondyna ze względu na swoje białe futro. Kot tak samo piękny jak i głupi. W teorii angora turecka z niebieskimi oczami, w praktyce dachowiec bez papierów wyszarpany z pseudo. Wiecznie głodny, omdlewający. Do tego gaduła, ale to już po matce.

Obrazek

Bajzel. Bajzelku bum bum. Kot, który ma dwa serca. Jedno żeby żyć, drugie dla człowieka. Kociak oczywiście z fundacji znany pod imieniem Dunek. Bał się własnego cienia. Kiedy zaufał oddal się cały i jego znakiem rozpoznawczym jest strzelanie baranków.

Obrazek

Na koniec wisienka. Fox. Foxiu, Foxtrot. Przyjechał jako lykoi karpati teraz jest czarny. Mały koci wilk. Prychania nie było końca. Oswoiłam. W mniej niż 24h. Nie pytajcie jak bo to żenujące. Mały cwaniak który walczy o pozycję na dzielni. Jako że ja go oswoiłam to jest strasznym maminym cyckiem i obcych się boi. Terroryzuje resztę od czasu do czasu i kolejny gaduła po matce…

No i zostawiłam dzieci... A bardziej Ninę z łącznie 10 kotami. Nie jestem w stanie streścić dzień po dniu co się działo, aczkolwiek jest kilka faktów godnych opisania. Lucyfer po tym jak już wyskoczył z transportera zaczął syczeć i warczeć na wszystkich. Łącznie z Niną. No kuźwa pan na włościach. I jeszcze warczy na rękę która go karmi. W sumie standard. Niemniej po 2 dniach mu się przypomniało że to jednak kumple są.
- Ej chłopaki, no!
- phyyyyyyyyyyy! (chóralne)

No i co? I figa. Reszta towarzystwa warczy na niego. No i tak się bawili. A jak się bawili!
Lucjan z Romkiem (nie muszę przedstawiać, panowie po jednych pieniądzach). Gonitwy. Gonitwa życia. Lodówka, półka, półka, okap, lodówka i blat. Obydwaj. Każdy po 6 kilo. Czy już powinnam brać kredyt na remont kuchni Niny? Romek z Luckiem, miłość słodko-gorzka. To że futro latało to mało. W Ninie odezwał się matczyny instynkt.
- Kaśka! Bo oni się tłuką!
- A krew się leje?
- No nie…
- Wyluzuj.
- Ale oni się biją! Futro lata!

Obrazek

Ale był też rozejm! Jak bracia, ramię w ramię Ninę w drzwiach witali! Po czym lecieli się tłuc dalej…. Lucjan okazało się również że ma takie samo zamiłowanie do balkonu jak Romek. Dźwięk klamki - Lucjan z Romkiem galopem! I tak samo reagują na powrót do domu.
- Lucjan do domu!
- phyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyy! - wcale nie, trzeba było użyć siły….
Poranna rutyna też ciekawa. Lucjan z Portkiem są na wynajem, jako potykacze. Chyba nie muszę nic więcej dodawać? A co do Portka. Aktorzyna jakich mało.

Obrazek

Można by pomyśleć że w życiu nie karmiony, biedny zagłodzony kot. Arie o poranku zupełnie w normie. Omdlewanie z głodu? Skutecznie uczy się od rezydentki Jolki. Żeby nie było ma konkurencje. Pamiętacie łyżki więzienne? Lucjan o 4 rano zbudził Ninę waląc metalową miską o podłogę… A Portek? Skutecznie omdlewając stłukł ceramiczną miseczkę. Z tą jego skutecznością jednak różnie bywa. Jak pierwszy raz chciał wskoczyć na blat to z hukiem z niego spadł. No wiadomo dużo futra przyczepność nie ta. To przecież nie jest oznaka jego pierdołowatości… I ta mina. Nikt nic nie widział? Nic się nie stało! Wszystko pod kontrolą! Tak miało być, ja tylko testowałem! Z tym żarciem też ciekawie było. Nina rzuciła surowiznę! No niestety Romek nie chciał się podzielić, łapiąc Ninę za rękę „ Oddaj! Moje!” Bajzel też odegrał znaczna role w tym przedstawieniu. Jako kot niesamowicie bojaźliwy w końcu wyszedł z cienia, czytaj z łóżka. Najpierw na łóżko potem na drapak, fotel aż w końcu zawędrował do salonu! Prawie na koniec (wierzcie to nadal nie koniec) Fox. Czarna strzała. Nina w sumie mało co go widziała. Przemykał miedzy kotami. Chyba że był Paweł. Gonitwom nie było końca.
Nie mogę zapomnieć o najważniejszym! U Niny na etacie jest bodyguard. Jolka. Wpierdziel od Jolki też jest na liście. Konkluzja sanatorium u cioci Niny była w sumie jedna.


Obrazek

- Lucjan dzisiaj jedziesz do domu!
- phhhhhhhhhhhhhhhh! - szybka ewakuacja

EPILOG
Po znalezieniu i zapakowaniu kotów (patrz jak zaaplikować kotu pigułkę) przyjechaliśmy w akompaniamencie kociej pieśni ludu do mieszkania. Udało mi się zabezpieczyć balkon i ogarnąć wszystkie rzeczy remontowe, w których koty nie pomagają (w jakich pomagają?), wypuściłam towarzystwo.

Obrazek * Obrazek

Lucjan pan na włościach, nic nowego. Portek w sumie też luz. Bajzel wystraszony jednak po 20 minutach „Mama!”. Fox jak wyżej. O niego w sumie się Nina bała najbardziej, u niej był rasowym dzikusem.
Jednak nie ma to jak na swoim!

Obrazek * Obrazek * Obrazek
Zachęcam do zakupów w zooplusie przez zielony banerek na blogu - zooplus coś przekazuje na nasze podopieczne kocie bidy. http://domowepiwniczne.blogspot.com/

kalewala

Avatar użytkownika
 
Posty: 21151
Od: Śro cze 29, 2005 13:55
Lokalizacja: Łódź

Post » Czw kwi 15, 2021 12:52 Re: Łódź-FFA 2o19/2o/21 -> jest co poczytać na str. 2o!

Drobinka

Obrazek

Taka Drobinka - przyszła do zakładu pracy, płakała między maszynami, wspinała się na spodnie, na ręce. Przyjechała do nas w pudełeczku - jak maleńka maskotka.

Obrazek * Obrazek

Waży niecałe 400g - malutko. Prawie tyle, co 2-3tygodniowy osesek.
Oczka już się wybarwiają - czyli ma więcej niż 6 tygodni, powinna ważyć 2x tyle.

Dlaczego jest taka maleńka? Nie wiemy. Naprawdę maleńka - spójrzcie na porównanie kiciuni ze słuchawkami czy okularami.

Obrazek * Obrazek

Nie wygląda na chorą, ma apetyt, ma chęć do zabawy - aż za dużą jak na cierpliwość dorosłych rezydentów. Tyle, że bawi się intensywnie przez krótki czas, potem pada i zasypia. A potem znów szaleństwo. Może to taki kociakowy harmonogram?

Lekarz ją oczywiście widział, delikatnie odpchlił, delikatnie odrobaczył.
Zaszczepić nie chciał - za mała… Zalecił dobrze karmić i uważnie obserwować. Za dwa, trzy tygodnie - kontrola, może szczepienie, może jakieś badania.
Musi na razie być w klatce - jest tak maleńka i jednocześnie ruchliwa, że łatwo ją nadepnąć, zrobić krzywdę.

Obrazek * Obrazek

Pomożecie Drobince urosnąć? Na razie wiele nie potrzeba, najważniejsza dobra, odżywcza karma, potem powtórka odrobaczenia i szczepienie…

A potem poszukamy dobrego domku..

A konto - jak zwykle - 71 1020 2313 0000 3802 0442 4040, Fundacja For Animals Oddział Łódź, 40-384 Katowice, 11go Listopada 4, dopisek do wpłat - Drobinka.
Zachęcam do zakupów w zooplusie przez zielony banerek na blogu - zooplus coś przekazuje na nasze podopieczne kocie bidy. http://domowepiwniczne.blogspot.com/

kalewala

Avatar użytkownika
 
Posty: 21151
Od: Śro cze 29, 2005 13:55
Lokalizacja: Łódź

Post » Nie kwi 18, 2021 19:33 Re: Łódź-FFA 2o19/2o/21 -> jest co poczytać na str. 2o!

Plant

Obrazek

O tym kocie wiedziałam od jesieni 2020. Ale - no właśnie, ale. Bloki, obok działki, przeważnie ktoś nakarmi - a gdzie karmicieli kilku, bardzo trudno łapać. Bo dogadać się tak, by wszyscy nie karmili np. od rana w dniu łapanki - praktycznie niemożliwe.

W tym rejonie łapałyśmy z Elą we wrześniu 2016, w kwietniu i maju 2017, w czerwcu 2018 - miałyśmy klucz od działek, klatki rozstawiane późnym wieczorem na działkach i między blokami. I na zmianę dyżury w samochodzie - kocyk, poduszeczka, co 2-3 godziny obchód klatek. Trochę straszno i nieprzyjemnie, we dwie byłoby raźniej, ale rano do pracy - dyżury co drugą noc wytrzymywałyśmy, codziennie nie dałybyśmy rady. Szczególnie, że nie było to kilka dni, a za każdym razem „sesje” po trzy tygodnie. Później - do chwili obecnej - pojedyncze koty łapała Ela sama.

Dlaczego tak ukradkiem? Bo wśród działkowiczów i karmicieli zawsze jest sporo zwolenników „natury” - przeciwników sterylizacji i kastracji. Kociaki muszą się rodzić i umierać, bo to jest zgodne z naturą. Ciekawe, że ci zwolennicy natury na pytanie, czy chodzą do lekarza odpowiadali zawsze twierdząco…

Czemu przez kilka lat z rzędu łapałyśmy? Ano, jak to działki - zawsze ktoś uszczęśliwi swojego kota „wolnością”, a karmiciele tradycyjnie o nowych kotach nie zawiadamiają - dopiero jak nowy podejrzanie przytyje, a czasem nawet później. Wtedy łapie się zdziczałego kota, co jest znacznie trudniejsze niż zgarnięcie ręką domowego mruczka. Ale w końcu my mamy czas, a karmiciele nie mają ani czasu, ani głowy, by wcześniej zadzwonić. To samo z chorym kotem - przeważnie alarm jest wtedy, kiedy kotu można pomóc tylko w jeden sposób…

Miałam zamiar o tych kolejnych podejściach napisać, ale zawsze czasu brak. I nie ukrywam, piszę dla pieniędzy - żeby zebrać na ratowanie jakiegoś kota. A tam złapane koty cięłyśmy w ramach programu miejskiego - motywacja finansowa odpadła, przygód szczególnych nie było - ot, żmudne wyczekiwanie przy klatkach..

Wracając do bohatera opowiadanka - wiedziałam o nim od jesieni 2020, uważałam, że domowy wyrzucony - bo skąd nagle dorosły rudy w stadzie burasków i czarnuszków? Z lekka naciskałam na karmicielkę, by go pomogła łapać - ale wg niej kot nie podchodził, uciekał, trzeba czekać, aż się trochę wyciszy i oswoi. Karmi tam jeszcze co 2-3 dni zaprzyjaźniona para, mieszkają kilkanaście przystanków dalej - też o kocie wiedzieli, ale nie pokazywał się im - może dlatego, że karmili wieczorami, on przychodził o 16tej.

W końcu w lutowe mrozy karmicielka główna zaczęła użalać się nad losem kota - że tak biednie wygląda, że zmarznięty, że miauczy do niej płaczliwe. Ustaliłyśmy termin, pojechałam, postawiłam klatkę mimo że zobaczyłam pełne michy - w michach był zamarznięte, w klatce ciepłe, może się skusi. Nie przyszedł, pewnie zdążył najeść się z mich. Karma w klatce zamarzła, ja zmarzłam, zrezygnowałam. Wysłałam karmicielce zdjęcia - zero odpowiedzi. Potem dowiedziałam się okrężną drogą, że umawiałyśmy się na inny dzień. Nie wiem, może... W każdym razie zapał mi opadł. Zaprzyjaźniona para nadal kota nie widywała..

Obrazek * Obrazek

Do dziś - tzn 2021.04.18. Bo ok.13tej dzwoni karmiciel, że rudy jest, ma rozharatane ucho, siedzi przy nim, i daje się głaskać. A on nie ma nic oprócz reklamówki z kocim jedzeniem. Główna karmicielka wyjechała, kolega kociarz nieosiągalny… Ja szczerze mówiąc jeszcze w pierzu, odsypiam zarywane noce z ostatniego tygodnia, dojazd tam to wg optymisty googla kwadrans. A jeszcze trochę ubrać i umyć się muszę… Czy kot tyle zaczeka?
Zaczekał, wzięłam za kark, wepchnęłam do kontenera. Zaskoczony zaczął szaleć dopiero w środku, ale udało się zamknąć kratkę. Ucho i kawał głowy rozkrwawione, krew kapie… Niedziela po południu. Dzwonię. Kocimiętka - młyn, lekarka ledwo żyje, czynne do 14tej, jeśli nie znajdę innego wyjścia, to oczywiście przyjmie, ale może znajdę…
Sowa - też młyn… Ale pracuje do 23ciej. Staje na tym, że przywiozę kota, zostawię, lekarze zajmą się nim w jakiejś wolnej chwili miedzy pacjentami, odbiorę wieczorem.

Miałam szczęście - trafiliśmy na kilka minut okienka. Kot młody, jajeczny. Chipa brak. Kleszczy sporo. Rana najpewniej po pogryzieniu, pęknięty potężny ropień, martwica. 40 stopni - może dlatego tak łatwo dal się złapać? Niecałe 4kg, a zmieściłoby się na nim 6.

Obrazek * Obrazek

Rany wyczyszczone, wypłukane - w dziurę po ropie mieściło się prawie 10ml płynu… Odpchlenie, zastrzyki, antybiotyk do domu. Na robale nie dostał - za dużo na jego stan. Czekamy 5-6 dni, martwa tkanka powinna odpaść i albo będzie się samo goiło, albo do opracowania chirurgicznego. Wtedy też kastracja.

Jeżeli nie wydarzy się nic nieprzewidzianego - np. choroba odkleszczowa…

Obrazek * Obrazek

Pytanie retoryczne - nie zginął komuś na Teofilowie taki kot? Latem / jesienią 2020?

Dzisiejsza wizyta, potem ew opracowanie rany i na pewno kastracja, miejskich jeszcze nie ma i raczej nieprędko będą, szczepienie - więc poproszę - 71 1020 2313 0000 3802 0442 4040, Fundacja For Animals Oddział Łódź, 40-384 Katowice, 11go Listopada 4, dopisek do wpłat - Plant.
Zachęcam do zakupów w zooplusie przez zielony banerek na blogu - zooplus coś przekazuje na nasze podopieczne kocie bidy. http://domowepiwniczne.blogspot.com/

kalewala

Avatar użytkownika
 
Posty: 21151
Od: Śro cze 29, 2005 13:55
Lokalizacja: Łódź

Post » Wto kwi 20, 2021 12:43 Re: Łódź-FFA 2o19/2o/21 -> jest co poczytać na str. 2o!

Buraś-Drutek - pożegnanie…

Obrazek

Już o nim trochę pisałam na FB, ale należy się Wam nieco więcej informacji - a jemu chociaż taka forma pamięci…

A więc - lipiec 2020, telefon, że kot podwórzowy źle wygląda. Mieszkańcy karmią, karmę dosyła dawny mieszkaniec i opiekun znad zachodniej granicy - tam teraz mieszka. Złapać kota i do weta nie ma kto…
Pojechałam raz i drugi, kota nie zastałam, klatka kilka nocy przy kociej stołówce, nic. Mieszkańcy pomagali szukać, w końcu ktoś powiedział, że kocisko lubi się wylegiwać na trawniku sąsiedniej posesji - zajmowanej przez instytucję. Poszłam, znają kota, podkarmiają, ale teraz go nie ma. Pozwolono postawić klatkę - też nic. Kolejnego dnia - kot jest. Na paluszkach, na czworakach, coby nie spłoszyć - MAM! Za kark, zawinąć w ręcznik, do samochodu, do kontenerka. W emocji tylko zakonotowałam, że trochę lekki….

Dalej przekopiuję z FB:

2020.07.28 - zgarnęłam dziś burego starego kota z centrum miasta - z drutem chirurgicznym w żuchwie. Żuchwa już zrośnięta. Kot ma jeden górny kieł i żałosne resztki zębów.
Czy ktoś go kojarzy? Taki drut wyjmuje się po zrośnięciu żuchwy, kot musiał uciec / zostać wypuszczony wcześniej….
Nie bardzo mógł przez ten drut jeść.... Nie wiem, jak długo.... Został w lecznicy, stan cienki, anemia, jutro po nawodnieniu może się uda pobrać krew na biochemię…

Obrazek * Obrazek

2020.07.29 g.23.00 - zabrałam z lecznicy. „Na wynos” ceftriaxon dożylnie 1x dziennie, dopyszcznie metronidazol 2x dziennie i amylan do każdego posiłku.
Krwi wystarczyło na morfologię - białe 26tys, czerwone 4,4mln, hemoglobina 6,7. Czyli jest źle, ale nie tragicznie…. Nerki ok, na wątrobę krwi nie wystarczyło. Podejrzenie, a raczej pewność chorej trzustki….

Obrazek * Obrazek

Główne zalecenie oprócz podawania leków - ma jeść. Dobre, odżywcze rzeczy. Na razie dostał animondę ferenstein z amylanem, kurczak się gotuje. Jutro może zdążę kupić jakąś wołowinkę i może coś z Doliny Noteci? Albo royala dla anorektyków?

Jak się wzmocni - będziemy wyrywać przeszkadzający mu kieł.

Jest bardzo łagodny i przerażony, ale je. Nie wiem, jak z kuwetą - w lecznicy po premedykacji wylewało się z niego rozwolnienie, potem siusiał na posłanko. W klatce ma podkład - kupiłam 30szt, kiedyś kosztowało to niecałe 40zeta, dziś - 57chyba.

Buzia mu się nie domyka, jęzorek wisi - żuchwa jest zdecydowanie dłuższa od szczęki, jeść mu trudno, musi mieć głęboką miseczkę, z płytkiej wygarnia na zewnątrz. Niby waży 3,45kg, ale to duży kot, i 5-6kg zmieściły bez otyłości. Kręgosłup i żebra na wierzchu, kręgosłup aż boli, jak się głaszcze…

I teraz czekamy kilka dni na reakcję organizmu…


No więc kot w domu w klatce, karmimy, sprzątamy kuwety, obserwujemy. Amylan, antybiotyki, dobre żarełko. Takie miniwecki z kurczaka robię, żeby nie gotować codziennie po kurzej nodze… Kupa zdecydowanie trzustkowa, kto raz miał do czynienia - nie zapomni. Badań tej trzustki - po uzgodnieniu z lekarzem - nie robiłam - widać, że nie działa. Jeśli zapalenie - po antybiotyku przejdzie. Jeśli po prostu nie działa - to badanie nic nie wniesie oprócz kosztów.

Obrazek * Obrazek

W międzyczasie poznaję historię Burasia - od pana znad zachodniej granicy - Buraś przybłąkał się kilkanaście lat temu, był wtedy młodym kotem - już z taką wysuniętą żuchwą, potem drugi wypadek i kolejne drutowanie - stąd drut. Nie był takim zupełnie dzikim kotem, udawało się podać mu coś na odrobaczenie, udawało się złapać, kiedy wymagał pomocy.

I wtedy dostałam takie wiadomości:

Obrazek * Obrazek

Nie, nie nabrałam nadziei, że ktoś zabierze ode mnie starego problematycznego kota po zmarłej matce czy przyjaciółce. Ale przyznacie, że gdyby to był Franek - to byłaby dość niesamowita historia. Nie miałam okazji sprawdzić - wspomniana córka nie odezwała się i temat upadł.
No i jest sobie - po kilku dniach klatkowania zamieszkał w kuchni na półce, teraz biega po całym mieszkaniu, ale półka to ciągle azyl. I dobrze, bo tam rano pakuję mu do paszczy pankreatynę. Bo Buraś kotkiem całkiem oswojonym i miłym nie chce być - syczy, głaskania i dotykania sobie nie życzy, a kapsułka w dziób to już zdecydowana obraza. Krzywda to również czesanie - a raz na jakiś tydzień trzeba poczesać.

Obrazek * Obrazek

Je w zasadzie wszystko, zrezygnowałam z diety, bo nie mogłam trafić na związek między tym, co wchodzi a tym, co wychodzi.
Wagę osiągnął już niezłą, ale jak to u starego kota - kręgosłup się czuje. Chrupeczki, puszki, paćka z kurczaka - mogą być, tyko ze względu na trudność pobierania tą przedsiębierną paszczą mokre w połowie zostaje na ścianach miski, podobnie jak sklejone chrupeczki. Na szczęście reszta stada dokończy - w oddzielnej misce na pewno lepsze, chętni są.
Najsmaczniejsze jest mięsko - najlepiej w dość cienkich, ale sporych kawałkach - wtedy łatwiej do buzi wziąć. Gotowane, surowe - pyszne. Potrafi wtedy ze swojej półki podejść i kawałki spod noża wyciągać.

A mięsko tak wciąga: https://studio.youtube.com/video/KkAEXsza7qE/edit

Finansowo Buraś jest zabezpieczony - pan znad granicy przekazał 550zł, p.Agnieszka z Łodzi - 100zł, p.Elżbieta z Sopotu - 12zł.
W lecznicy zapłaciłam 150zł i nie pamiętam ile za kapsułki, potem przeszłam na Pangrol - 50 kapsułak za ca 35zł. A żarełko to zwykle mój problem .
Ale tradycyjnie poproszę, bo ciągle coś się dzieje - 71 1020 2313 0000 3802 0442 4040, Fundacja For Animals Oddział Łódź, 40-384 Katowice, 11go Listopada 4, dopisek do wpłat - łódzkie koty.


Tak pisałam w grudniu 2020. I miałam nadzieję, że Buraś Drutek pożyje sobie u mnie trochę. Tak jak staruszka Kulka, zgarnięta w strasznym stanie w lutym 2018 - vide „Zrobiona w kota” - obecnie okrągła i aktywna. Opanował całe mieszkanie, sypiał z kotami na kanapie, na posiłki meldował się na półce - wiedział, że coś specjalnego dostanie. Przykładowa porcja śniadaniowa - banany dla porównania wielkości:

Obrazek * Obrazek

Kupsko jakoś się unormowało, za radą lekarza pangrol podawałam okresowo - kilka dni podawania, kilka dni przerwy.

W marcu przestał przychodzić na półkę - stawiałam miseczkę pod noskiem. Jadł, ale mniej. Futerko zbrzydło, schudł… Wet, badania krwi - w zasadzie w normie. Kroplówki, coś na apetyt niewiele pomagało. Było lepiej dzień - dwa, potem znów nie jadł. Karmienie strzykawką - walka, ale czułam, że jest coraz słabszy… Miałam nadzieję w kilka wolnych świątecznych dni trochę go odkarmić - nie zdążyłam…

Brakuje mi bardzo tego brzydala z wysuniętą szczęką, jego łapki wyciągającej się po kawałki krojonego mięska, niecierpliwego oczekiwania na poranną michę ze śniadaniem, groźnego syczenia i straszliwych spojrzeń miotanych przy podawaniu pangrolu…

Żegnaj, Burasiu…

Obrazek
Zachęcam do zakupów w zooplusie przez zielony banerek na blogu - zooplus coś przekazuje na nasze podopieczne kocie bidy. http://domowepiwniczne.blogspot.com/

kalewala

Avatar użytkownika
 
Posty: 21151
Od: Śro cze 29, 2005 13:55
Lokalizacja: Łódź

Post » Wto kwi 20, 2021 12:52 Re: Łódź-FFA 2o19/2o/21 -> jest co poczytać na str. 2o!

Buraś-Drutek - pożegnanie…

Obrazek

Już o nim trochę pisałam na FB, ale należy się Wam nieco więcej informacji - a jemu chociaż taka forma pamięci…

A więc - lipiec 2020, telefon, że kot podwórzowy źle wygląda. Mieszkańcy karmią, karmę dosyła dawny mieszkaniec i opiekun znad zachodniej granicy - tam teraz mieszka. Złapać kota i do weta nie ma kto…
Pojechałam raz i drugi, kota nie zastałam, klatka kilka nocy przy kociej stołówce, nic. Mieszkańcy pomagali szukać, w końcu ktoś powiedział, że kocisko lubi się wylegiwać na trawniku sąsiedniej posesji - zajmowanej przez instytucję. Poszłam, znają kota, podkarmiają, ale teraz go nie ma. Pozwolono postawić klatkę - też nic. Kolejnego dnia - kot jest. Na paluszkach, na czworakach, coby nie spłoszyć - MAM! Za kark, zawinąć w ręcznik, do samochodu, do kontenerka. W emocji tylko zakonotowałam, że trochę lekki….

Dalej przekopiuję z FB:

"2020.07.28 - zgarnęłam dziś burego starego kota z centrum miasta - z drutem chirurgicznym w żuchwie. Żuchwa już zrośnięta. Kot ma jeden górny kieł i żałosne resztki zębów.

Czy ktoś go kojarzy? Taki drut wyjmuje się po zrośnięciu żuchwy, kot musiał uciec / zostać wypuszczony wcześniej….
Nie bardzo mógł przez ten drut jeść.... Nie wiem, jak długo.... Został w lecznicy, stan cienki, anemia, jutro po nawodnieniu może się uda pobrać krew na biochemię…

Obrazek * Obrazek

2020.07.29 g.23.00 - zabrałam z lecznicy. „Na wynos” ceftriaxon dożylnie 1x dziennie, dopyszcznie metronidazol 2x dziennie i amylan do każdego posiłku.
Krwi wystarczyło na morfologię - białe 26tys, czerwone 4,4mln, hemoglobina 6,7. Czyli jest źle, ale nie tragicznie…. Nerki ok, na wątrobę krwi nie wystarczyło. Podejrzenie, a raczej pewność chorej trzustki….

Obrazek * Obrazek

Główne zalecenie oprócz podawania leków - ma jeść. Dobre, odżywcze rzeczy. Na razie dostał animondę ferenstein z amylanem, kurczak się gotuje. Jutro może zdążę kupić jakąś wołowinkę i może coś z Doliny Noteci? Albo royala dla anorektyków?

Jak się wzmocni - będziemy wyrywać przeszkadzający mu kieł.

Jest bardzo łagodny i przerażony, ale je. Nie wiem, jak z kuwetą - w lecznicy po premedykacji wylewało się z niego rozwolnienie, potem siusiał na posłanko. W klatce ma podkład - kupiłam 30szt, kiedyś kosztowało to niecałe 40zeta, dziś - 57chyba.

Buzia mu się nie domyka, jęzorek wisi - żuchwa jest zdecydowanie dłuższa od szczęki, jeść mu trudno, musi mieć głęboką miseczkę, z płytkiej wygarnia na zewnątrz. Niby waży 3,45kg, ale to duży kot, i 5-6kg zmieściły bez otyłości. Kręgosłup i żebra na wierzchu, kręgosłup aż boli, jak się głaszcze…

I teraz czekamy kilka dni na reakcję organizmu…


No więc kot w domu w klatce, karmimy, sprzątamy kuwety, obserwujemy. Amylan, antybiotyki, dobre żarełko. Takie miniwecki z kurczaka robię, żeby nie gotować codziennie po kurzej nodze… Kupa zdecydowanie trzustkowa, kto raz miał do czynienia - nie zapomni. Badań tej trzustki - po uzgodnieniu z lekarzem - nie robiłam - widać, że nie działa. Jeśli zapalenie - po antybiotyku przejdzie. Jeśli po prostu nie działa - to badanie nic nie wniesie oprócz kosztów.

Obrazek * Obrazek

W międzyczasie poznaję historię Burasia - od pana znad zachodniej granicy - Buraś przybłąkał się kilkanaście lat temu, był wtedy młodym kotem - już z taką wysuniętą żuchwą, potem drugi wypadek i kolejne drutowanie - stąd drut. Nie był takim zupełnie dzikim kotem, udawało się podać mu coś na odrobaczenie, udawało się złapać, kiedy wymagał pomocy.

I wtedy dostałam takie wiadomości:

Obrazek * Obrazek

Nie, nie nabrałam nadziei, że ktoś zabierze ode mnie starego problematycznego kota po zmarłej matce czy przyjaciółce. Ale przyznacie, że gdyby to był Franek - to byłaby dość niesamowita historia. Nie miałam okazji sprawdzić - wspomniana córka nie odezwała się i temat upadł.

No i jest sobie - po kilku dniach klatkowania zamieszkał w kuchni na półce, teraz biega po całym mieszkaniu, ale półka to ciągle azyl. I dobrze, bo tam rano pakuję mu do paszczy pankreatynę. Bo Buraś kotkiem całkiem oswojonym i miłym nie chce być - syczy, głaskania i dotykania sobie nie życzy, a kapsułka w dziób to już zdecydowana obraza. Krzywda to również czesanie - a raz na jakiś tydzień trzeba poczesać.

Obrazek * Obrazek

Je w zasadzie wszystko, zrezygnowałam z diety, bo nie mogłam trafić na związek między tym, co wchodzi a tym, co wychodzi.
Wagę osiągnął już niezłą, ale jak to u starego kota - kręgosłup się czuje. Chrupeczki, puszki, paćka z kurczaka - mogą być, tyko ze względu na trudność pobierania tą przedsiębierną paszczą mokre w połowie zostaje na ścianach miski, podobnie jak sklejone chrupeczki. Na szczęście reszta stada dokończy - w oddzielnej misce na pewno lepsze, chętni są.
Najsmaczniejsze jest mięsko - najlepiej w dość cienkich, ale sporych kawałkach - wtedy łatwiej do buzi wziąć. Gotowane, surowe - pyszne. Potrafi wtedy ze swojej półki podejść i kawałki spod noża wyciągać.

A mięsko tak wciąga: https://studio.youtube.com/video/KkAEXsza7qE/edit

Finansowo Buraś jest zabezpieczony - pan znad granicy przekazał 550zł, p.Agnieszka z Łodzi - 100zł, p.Elżbieta z Sopotu - 12zł.
W lecznicy zapłaciłam 150zł i nie pamiętam ile za kapsułki, potem przeszłam na Pangrol - 50 kapsułak za ca 35zł. A żarełko to zwykle mój problem .
Ale tradycyjnie poproszę, bo ciągle coś się dzieje - 71 1020 2313 0000 3802 0442 4040, Fundacja For Animals Oddział Łódź, 40-384 Katowice, 11go Listopada 4, dopisek do wpłat - łódzkie koty.


Tak pisałam w grudniu 2020. I miałam nadzieję, że Buraś Drutek pożyje sobie u mnie trochę. Tak jak staruszka Kulka, zgarnięta w strasznym stanie w lutym 2018 - vide „Zrobiona w kota” - obecnie okrągła i aktywna. Opanował całe mieszkanie, sypiał z kotami na kanapie, na posiłki meldował się na półce - wiedział, że coś specjalnego dostanie. Przykładowa porcja śniadaniowa - banany dla porównania wielkości:

Obrazek * Obrazek

Kupsko jakoś się unormowało, za radą lekarza pangrol podawałam okresowo - kilka dni podawania, kilka dni przerwy.

W marcu przestał przychodzić na półkę - stawiałam miseczkę pod noskiem. Jadł, ale mniej. Futerko zbrzydło, schudł… Wet, badania krwi - w zasadzie w normie. Kroplówki, coś na apetyt niewiele pomagało. Było lepiej dzień - dwa, potem znów nie jadł. Karmienie strzykawką - walka, ale czułam, że jest coraz słabszy… Miałam nadzieję w kilka wolnych świątecznych dni trochę go odkarmić - nie zdążyłam…
Brakuje mi bardzo tego brzydala z wysuniętą szczęką, jego łapki wyciągającej się po kawałki krojonego mięska, niecierpliwego oczekiwania na poranną michę ze śniadaniem, groźnego syczenia i straszliwych spojrzeń miotanych przy podawaniu pangrolu…

Żegnaj, Burasiu…

Obrazek
Zachęcam do zakupów w zooplusie przez zielony banerek na blogu - zooplus coś przekazuje na nasze podopieczne kocie bidy. http://domowepiwniczne.blogspot.com/

kalewala

Avatar użytkownika
 
Posty: 21151
Od: Śro cze 29, 2005 13:55
Lokalizacja: Łódź

Post » Wto kwi 20, 2021 17:28 Re: Łódź-FFA 2o19/2o/21 -> jest co poczytać na str. 2o!

:(
Obrazek*Obrazek*Obrazek*

Stomachari

 
Posty: 10637
Od: Sob kwi 16, 2016 21:29
Lokalizacja: Nieopodal Sochaczewa.

Post » Wto kwi 20, 2021 18:00 Re: Łódź-FFA 2o19/2o/21 -> jest co poczytać na str. 2o!

smutna historia.
burasiu [*]
Obrazek

andorka

 
Posty: 13090
Od: Wto kwi 25, 2006 22:33
Lokalizacja: Łódź-Polesie

[poprzednia][następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Silverblue, włóczka, Wojtek i 201 gości