Jasne że widzi, czemu miałby nie widzieć?
Więc tak, pokolei-
1) Grudzień, kot zaczyna załatwiać grubszą sprawę koło kuwety. Kupa wygląda raczej normalnie. Siku jak zawsze- do środka kuwetki.
2) Wet. USG i badania ogólne, wychodzi jakiś wirus z wymazu tchawicy- leczymy. Zapowiada się to leczenie na minimum 2 miesiące. Robią lewatywę
i dają karmę na odkłaczenie i chudnięcie.
3) Objawy z kupą raz ustępują a raz nie. Dają nam jakieś wspomagacze na pracę jelitek.
4) Wymuszamy badania krwi, kot zaczął sporo miałczeć (zawsze jest gadatliwy, ale słyszałam zmianę w tonie głosu, brzmiało to dość załośnie)
Badania krwi ok, oprócz tego co napisałam u góry... No i ponieważ mija miesiąc od pierwszej wizyty rzucają hasłem FIP- oceniają to właśnie po biochemii.
A ja zestresowana nie wiem co robić.
Pasożyty znalazłam SAMA. Nikt nawet nie pomyślał żeby mu tą kupę zbadać
Krew wymusiłam sama.
W piątek wieczorem dostał leki na te robale. I miewa też raz na jakiś czas te odruchy wymiotne.
Obserwuję kupę, robali nie widzę.
Humorek od wczoraj troszkę lepszy, no ale ta kupa dziś znów na podłodze.
Wet sugerował też behawioryste, ze względu na miauki i na kupę. Ale ja myślę że najpierw trzeba wykluczyć wszystkie choróbska..
Jeśli chodzi o wagę to schudł jakieś 0,5 kg przez ten miesiąc, no ale to na rozkaz weterynarza, apetyt mu dopisuje.
Wiek 3,5 roku.