Re: zastraszony kot - proszę o pomoc :(
Napisane: Czw lut 07, 2019 19:54
Witam
Sytuacja prawie opanowana tzn.. tak mi się wydaje.. ale koty są nieprzewidywalne, więc kto wie..
Może zacznę od początku.
Kotów nie udało się odizolować, za małe to nasze mieszkanko
Ale.. od razu gdy dotarła do nas obroża, założyliśmy ją naszej Niuni ( kotka tak ma na imie )
Ku naszemu zaskoczeniu, kicia nie protestowała.. sprawiała wrażenie jakby już jej było wszystko jedno..
Nie wierzyłam, że to możliwe.. że tak od razu... ale.. kotka zeszła z okna!
Zaczęła obcierać się o meble, o nas.
Z dnia na dzień było coraz lepiej
Zaczęła załatwiać się w kuwecie, nie trzeba było zanosić jej jedzenia na okno. Coraz częściej przebywała wśród nas Tylko na noc wracała na okno:)
W międzyczasie umówiliśmy wizytę na kastracje kocura.
Cóż... obroża zadziałała aż za dobrze:D
Kotka tak się wyluzowała,że aż dostała rujkę
Bożeeee... jakie tu były cyrki
Oczywiście z kocurem na kastracje polecieliśmy, jeszcze tego samego dnia.
Na obecną chwilę, kotka już nie nosi obroży. Pojawiła jej się jakaś rana i nie jesteśmy pewni, czy to uczulenie, czy może młody ją tak potraktował ;/
W każdym razie jest spokojniejsza, choć wciąż bardzo ostrożna.
Raczej unika małego. Gdy on do niej wyskakuje, czy to atakując ( niestety, on wciąż próbuje z nią walczyć) , czy z miłością ( czasami próbuje umyć jej głowe ) ona zawsze reaguje tak samo, czyli prycha i bije. Jak ją bardzo zdenerwuje to czasem go też pogoni.
Czyli skracając całą opowieść - kotka już nie jest ofiarą, nie chowa się, potrafi się bronić, ale młody cały czas próbuje ją sobie podporządkować ;/
Jak się sytuacja jakoś zmieni, dam znać
Pozdrawiam
Sytuacja prawie opanowana tzn.. tak mi się wydaje.. ale koty są nieprzewidywalne, więc kto wie..
Może zacznę od początku.
Kotów nie udało się odizolować, za małe to nasze mieszkanko
Ale.. od razu gdy dotarła do nas obroża, założyliśmy ją naszej Niuni ( kotka tak ma na imie )
Ku naszemu zaskoczeniu, kicia nie protestowała.. sprawiała wrażenie jakby już jej było wszystko jedno..
Nie wierzyłam, że to możliwe.. że tak od razu... ale.. kotka zeszła z okna!
Zaczęła obcierać się o meble, o nas.
Z dnia na dzień było coraz lepiej
Zaczęła załatwiać się w kuwecie, nie trzeba było zanosić jej jedzenia na okno. Coraz częściej przebywała wśród nas Tylko na noc wracała na okno:)
W międzyczasie umówiliśmy wizytę na kastracje kocura.
Cóż... obroża zadziałała aż za dobrze:D
Kotka tak się wyluzowała,że aż dostała rujkę
Bożeeee... jakie tu były cyrki
Oczywiście z kocurem na kastracje polecieliśmy, jeszcze tego samego dnia.
Na obecną chwilę, kotka już nie nosi obroży. Pojawiła jej się jakaś rana i nie jesteśmy pewni, czy to uczulenie, czy może młody ją tak potraktował ;/
W każdym razie jest spokojniejsza, choć wciąż bardzo ostrożna.
Raczej unika małego. Gdy on do niej wyskakuje, czy to atakując ( niestety, on wciąż próbuje z nią walczyć) , czy z miłością ( czasami próbuje umyć jej głowe ) ona zawsze reaguje tak samo, czyli prycha i bije. Jak ją bardzo zdenerwuje to czasem go też pogoni.
Czyli skracając całą opowieść - kotka już nie jest ofiarą, nie chowa się, potrafi się bronić, ale młody cały czas próbuje ją sobie podporządkować ;/
Jak się sytuacja jakoś zmieni, dam znać
Pozdrawiam