Mam wrażenie, że nie było mnie tu cale wieki, ale po rozpoczęciu drugiego tygodnia stycznia miałam wrażenie, że skumulował się na mnie cały pech jaki był mi przeznaczony na cały rok, chociaż nie chcę zapeszać bo zawsze może być gorzej (mówię z doświadczenia). Jeden z kotów, Futrzak (
https://www.olx.pl/oferta/poldlugowlosy ... wei5B.html), zaczął się gorzej czuć, wymiotował i był ogólnie niewyraźny. Chodził na zastrzyki i kroplówki, był diagnozowany w kierunku jakiegoś wirusa. W końcu, po w miarę bezskutecznym leczeniu (tylko po kroplówkach było jakby lepiej), kot podczas robienia kupy wydalił kawałek nitki. Rtg z kontrastem wykazało, że treść jelit się przesuwa, więc czekaliśmy, w międzyczasie kot dostawał dalsze kroplówki. Kupa była, wszystko wydawało się w porządku, chociaż w kupie nie było kontrastu, więc była dalsza obserwacja. Kot w dalszym ciągu kiepski. Usg wykazało silne zapalenie jelit, wskazanie do jak najszybszego badania endoskopowego. W lecznicy do ktorej chodzimy nie robią takich badań, pani doktor zadzowniła do znajomego lekarza z kliniki na Ursynowie. Lekarz zgodził się żeby przywieźć Futrzaka jak najszybciej. Na miejscu miał kolejny rtg, jelita bardzo naciągnięte, wskazanie do natychmiastowego badania endoskopowego i operacji. Małe szanse że kot przeżyje, ale oczywiście decyzja była że operujemy. Szczęśliwie operacja się udała, kot spędził trzy dni w szpitalu, następnie codziennie chodziliśmy na Biotrakson dożylnie. Niestety w międzyczasie Futrzak złapał w lecznicy jakiś wyjątkowo agresywny wirus, on sam przeszedł chorobę w miarę dobrze, ale pozarażał pozostałe koty. Przez ponad miesiąc chodziłam do lecznicy praktycznie codziennie, czasami dwa-trzy razy dziennie. Kiedy w końcu koty wyzdrowiały z tego przeziębienia wydawało się, że jesteśmy już na prostej, ale oczywiście nic z tego. Bezik, jednooki koteczek który w końcu po tułaczce bezdomności zamieszkał u mnie w 2016, najmilszy kot świata, zaczął się trochę izolować, chociaż równie dobrze mogło to wyglądać na zwykłą kocią zmianę miejsca. Niemniej zaniepokoiło mnie, że trochę śmierdzi mu z pyszczka. Weterynarz, badania i wyrok - niewydolność nerek. Codziennie kroplówki dożylne, karma weterynaryjna. Zamówiłam mu dodatkowo Direne i czekam na Biopron 9 z Czech (nie mam skąd zdobyć Azodyl). Teraz robię mu kroplówki w domu, Bezik czuje się nieźle.
To taki mały update na szybko.