Koty w niebezpieczeństwie!!! I potrzebna karma

Kocie pogawędki

Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy

Post » Wto sty 01, 2019 22:22 Re: Opiekunka z zaawansowanym rakiem. Potrzebna karma i domy

U mamy Rudalii są koty wolnożyjące dokarmiane oraz koty w mieszkaniu. Tym drugim trzeba szukać domów.

U Rudalii jest 14 kotów.

Z obu stadek trzeba więc wyadoptować koty - od mamy wszystkie mieszkaniowe, od Rudalii większość. Te od mamy muszą znaleźć domy jak najszybciej. Te u Rudalii mogą poczekać, ich opiekunka nie umiera - i o to chyba chodziło w określeniu "to nie o nie chodzi".

Jak wiadomo, pierwsze do adopcji idą niekoniecznie te, które przydałoby się najpierw wyadoptować z przyczyn organizacyjnych. Rudalia, wyadoptowując swoje, miałaby więcej elastyczności i pola manewru w kwestii opieki nad kotami mamy. To jest kolejny argument za wyadoptowaniem jej zwierzaków, oprócz tego finansowego, także nawet jeśli koty Rudalii nie są bezpośrednio zagrożone utratą opiekunki z dnia na dzień, to i tak należy im robić ogłoszenia na cito - dla dobra ich samych, dla dobra tych maminych, dla dobra samej Rudalii, która nie musząc utrzymywać dwucyfrowej liczby kotów mogłaby sprawniej spłacać spółdzielnię i nie bać się utraty dachu nad głową.

Wasylisa

 
Posty: 990
Od: Sob lis 02, 2013 14:43

Post » Wto sty 01, 2019 22:26 Re: Opiekunka z zaawansowanym rakiem. Potrzebna karma i domy

W każdym razie to jest cały czas decyzja Rudali czy w ogóle szukać domów dla kotów czy nie, bo żeby osoby z miau, a kilka osób się deklarowało, mogło pomóc jakkolwiek z ogłoszeniami którychkolwiek kotów - no to muszą być zdjęcia, opisy kotów i nr do kontaktów.
I chęć oddania kotów do adopcji.

Rudalio - nie bywasz w ogóle u mamy? mama odda koty do adopcji? była o tym rozmowa jedna chociaż?

Patmol

Avatar użytkownika
 
Posty: 27101
Od: Śro gru 30, 2009 14:03
Lokalizacja: Dolny Śląsk

Post » Śro sty 02, 2019 8:45 Re: Opiekunka z zaawansowanym rakiem. Potrzebna karma i domy

Patmol ma całkowitą rację.
Swoją chęć pomocy w ogłoszeniach podtrzymuję. Mogę nawet prowadzić rozmowy, wstępnie eliminować/zatwierdzać chętnych. Nie jestem super specem ale mam doświadczenia deczko.
Wszystko co należy się umieścić w ogłoszeniu proszę na maila m.aska@wp.pl
Zawsze też można do mnie zadzwonić by ustalić szczegóły 697 541 709 Lub zwyczajnie pogadać.
Ale nic na siłę.
Obrazek

Dla naszych Słoneczek [*] Kochamy i tęsknimy.

ASK@

Avatar użytkownika
 
Posty: 55324
Od: Czw gru 04, 2008 12:45
Lokalizacja: Otwock


Adopcje: 11 >>

Post » Śro sty 02, 2019 9:09 Re: Opiekunka z zaawansowanym rakiem. Potrzebna karma i domy

to będzie trochę off, ale przynajmniej wątek nie zginie i będzie w górze

na pewno popieram pomaganie kotom, i rozumiem, ze można mieć za dużo kotów, sama mam za dużo kotów, jak nie ma fajnych domów pomimo ogłoszeń
ale jednak ciekawa jestem jak się zapatrujecie na ilość kotów w domu, abstrahując od Rudalii i jej kotów, w sensie przy jakie ilości kotów na stałe w mieszkaniu, takim przeciętnym mieszkaniu czyli 60-80 m2, można mówić o dobrostanie tych kotów

na pewno to zalezy od tego jak się te koty dogadują, w jakim sa wieku, jaki maja charakter, i jak to opiekun ogarnia i organizacyjnie i finanowo

ponieważ zostałam trochę przymuszona do opieki nad kotami, i kilka lat mi z kotami minęło, to i czytałam trochę o kotach, i o problemach w domach z wieloma kotami
-np ostatnio wyszła ciekawa książka, nie wiem czy znacie? "Zaburzenia zachowania kotów" Joël Dehasse, Sabine Schroll , redakcja wydania polskiego pani Iracka

i według mnie, ale jestem ciekawa waszego zdania, fajnie jak kot ma towarzysza czy dwóch, jak mieszkanie jest duże i nie ma problemów z kasą na jedzenie i veta dla kotów, ale nadmiar kotów w mieszkaniu -to nie jest to co koty lubią i w czym sie dobrze czują

oczywiscie mam na myśli koty na stałe, rezydentów, a nie przejściowy stan -gdy koty szukają domów, i gdzieś muszą przemieszkać - i po prostu sytuacja jest przejściowa

ja mam w tej chwili 6 kotów, i dla 3 kotów regularnie szukam domów, a dla czwartego będę szukać, jak te 3 wydam, bo to dzikus jednak -wiec go sobie zostawiam na koniec
gdybym miała 2-3 koty, to byłoby w porządku, i w razie awarii można by wtedy kota jakiegoś przygarnąć na czas szukania domu

mam mieszkanie ok 60 metrów plus 20 metrów strychu na tym samym poziomie, z drzwiami bezpośrednio z mieszkania
koty sie dogadują spokojnie, nie ma żadnych bijatyk, chociaz dwa się nie lubią
ale kotów zwyczajnie nawet wizualnie jest za dużo, a ich obszary za bardzo się zachodzą, chociaz u mnie 3-4 koty często śpią razem wtulone w siebie

Patmol

Avatar użytkownika
 
Posty: 27101
Od: Śro gru 30, 2009 14:03
Lokalizacja: Dolny Śląsk

Post » Śro sty 02, 2019 9:53 Re: Opiekunka z zaawansowanym rakiem. Potrzebna karma i domy

Teraz mam 7 kotów, w tym dwie male koteczki i dla dla jednej 3 miesięcznej szukam domu. Druga ok 6 miesięczna pewnie migusiem by znalazła dom bo jest cała ruda, a ruda dziewczynka to przecież rarytas. Wyadoptowałam ją w sierpniu i równo po miesiącu wróciła z powodu biegunki. Najpierw byłam oburzona, ze gościu zamiast ją leczyć oddał, ale u mnie tez przez kolejny miesiąc walczyłam z biegunką. Teraz się obawiam, że z powodu stresu w nowym domu problem może wrócić, że ona ma wrażliwy żołądek, może jest uczulona na drób? A przede wszystkim po prostu mi się podoba i w końcu chciała bym mieć jakiegoś oryginalnego kota, a nie same burasy i krówki. Mam świadomość, że to jest egoistyczna pobudka. Powinnam zmienić ogłoszenie i szukać tym dwóm dziewczynkom wspólnego domu. Wtedy zostanie mi i tak jeszcze 5 kotów, w tym dwa niedotykalskie, wiec jak je ogłaszać? Kto je zechce? Jak one będą się bać w nowym domu skoro u mnie się boją? Kolejne dwa są u mnie już 3-4 lata, więc tez nie do oddania, za bardzo się przyzwyczaiły, one do mnie i ja do nich. Guciek chodzi na prezentacje do szkoły, warsztaty budowy domków styropianowych i świetnie się w tym czuje, wiec też nie do oddania. W wakacje momentami miałam 12-13 kotów i kończyło się to tym, ze rezydenci sikali po meblach. Ulubione były zwłaszcza monitory komputerowe, telewizor i lustra, wiec na pewno dobrze się nie czuły. I tu widzę pułapkę w która chyba wpadła Rudalia. Przygarniając koty z problemami, wydaje nam się że nigdzie indziej im nie będzie tak dobrze jak u nas. Im dłużej kot z nami jest, tym trudniej się z nim rozstać. Nawiązują się też kocie przyjaźnie, miłości. Wiec jak można oddać Batmana skoro lubi spać z Kangurem, a Chanelka kocha Gućka?
Obrazek

Ewa.KM

 
Posty: 3765
Od: Śro mar 20, 2013 23:32

Post » Śro sty 02, 2019 11:20 Re: Opiekunka z zaawansowanym rakiem. Potrzebna karma i domy

Temat co jakiś czas wraca jak bumerang. Od kilku dni przeszukiwałam forum w konkretnej sprawie i trafiłam na wątki z 2010, 2011 ( nie będę cytować tytułów, bo sa trochę stygmatyzujące, a nie chcę, by ten temat poszedł w tę stronę ) właśnie analizujące od jakiej fazy można mówić o przekoceniu niekoniecznie wynikającym ze splotu okoliczności, do jakiego momentu pomaga się kotom, a w jakim momencie przyjmowanie kolejnych zaczyna stanowić problem - z punktu widzenia tak dobrostanu psychicznego kotów, jak i ogarniania przez opiekuna. Weszłam dość głęboko w te watki, bo w ciągu ostatnich 2 lat populacja domowa urosła ogromnie, 2,5 roku temu miałam 1 kota i 2 psy i wydawało mi się to nieprzekraczalną ilością, teraz kotów mam 7 i co więcej - wszystkie uważam za rezydentów i żadnego nie chcę oddać, chociaż 2 z nich, obecnie 7 miesięczne, we wrześniu trafiły do mnie tymczasowo z ustalonym w pewnej perspektywie czasowej DS. Opiekuję się też bezdomnym kotem, oswojonym, który kilka miesięcy temu pojawił się w mojej okolicy, leczę, gdy coś się dzieje, w paskudną pogodę nocuję go.
I te ostatnie miesiące w konfrontacji z poglądami wyrażanymi w tamtych wątkach pozwoliły mi wypracowac pewien punkt widzenia.
Stan u mnie jest taki, że mam duże mieszkanie, dwupoziomowe, miejsca na kuwety, drapaki, tunele, kartony do kryjówek kocich jest dużo. Stać mnie tez na karmienie przyzwoitymi karmami i opiekę weterynaryjną, tak w trakcie choroby, jak ogólną profilaktykę. Koty super się ze sobą pozgrywały- i parach do tulenia, i do zabaw. Nie ma miedzy nimi zadnych konfliktów, jedyny, który nie przepada za bliskim kocim towarzystwem- akceptuje obecność pozostałych i ma miejsce w domu zawsze, by w spokoju się wyspać, odseparować, gdy ma na to ochotę. Psy mam raczej zdrowe, ale sa już 13 letnie i tez musze na nie bardziej zwracać uwagę plus znależć czas na wybieganie.
Wydawałoby się super. Jest jedno ale- jestem ich jedyną opiekunką i pracuję i tu zaczyna się problem ogarniania tak bieżacych spraw, typu nakarmić tak, by wiedzieć, które ile zjadło, skontrolować, które, jaka kupę robi, czy nie ma jakiegoś problemu z sikaniem ( nie mają ulubionych kuwet, wszystkie robią do wszystkich ) . A problem narasta, gdy coś zaczyna sie dziać, co miałam przez ostatnie dwa tygodnie. Jakiś armagedon się porobił, sraczki, kichanie, stan zapalny oka i tak jedno po drugim, nagle strata apetytu, pogorszenie samopoczucia, albo - niby wszystko ok, a widzę, że w kuwetach niedobrze. I wtedy jest masakra- ustalenie ( przy chodzeniu do pracy ) które, co zrobiło do kuwety, albo czyja jest ta rzadka kupa, ustalenie, czyje siuśki mają niepokojącą konsystencję, bo zamiast się zbrylać, rozpadają się, wizyty u weta po kolei z tymi, z którymi się da pojechać ( a weta mam 3 minuty od domu, więc żadna podróż ) spowodowały, że prawie ryczałam z bezsilności i wykończenia. Fakt, że sytuacja jest dla mnie nowa, bo do kwietnia wszystkie koty, jakie miałam, w zasadzie były zdrowe ( ale dla odmiany wtedy miałam przez tydzień jeża, który zbyt wcześnie się wybudził i u mnie czekał, az gleba i robale do jedzenia mu odmarzną ), więc nadal jestem w fazie uczenia się, jak to wszystko poodgarniać, na co zwracać uwagę. Być może osoba znacznie bardziej doświadczona lepiej sobie radzi. Ale ja na tym etapie mogę powiedzieć, że nie wyobrażam sobie dobrej opieki nad większą liczbą zwierząt.
Więc powiem tak, jeśli tych zwierzaków jest więcej, jeśli dochodzą problemy w innych aspektach- behawioralnych, finansowych, lokalowych, a też nie ma się stałej pomocy innych domowników- to uważam, że nie da się zapewnić kotom ( czy innym futrom, bądź gadom ) takiego naprawdę dobrego domu. Dochodzą do tego jeszcze chyba naturalne sprawy ludzkie- zmęczenie, pociąga za sobą zniecierpliwienie, nerwowość, trzeba być aniołem, żeby kompletnie tego nie odczuwać, a odczuwając tak schować, żeby zwierzaki nie odczuły. Ja mam morze cierpliwości do zwierząt, a do kotów 3 morza i im któreś bardziej potrzebujące, tym większe to morze...a były momenty, gdy hmmm zbyt energicznie zgoniłam z blatu w kuchni, gdy przygotowywałam pt. miski dla każdego cos innego.
jednocześnie wiem doskonale po sobie, jak łatwo przekracza się granice. Moje pierwsze przekroczenie wyniknęło z tego, że koty wzięte do domu okazały się bardzo mało oswajalne, nie do adopcji. Kolejna znaleziona późną jesienią na wycieraczce okazała się super miziakiem, radosnym, wesołym, chętnym do zabawy- coś, czego z poprzednimi kotami nie zaznałam. Po dwóch dniach stwierdziłam, że ma u mnie dom. Następny znaleziony przy -10C w środku nocy drżący na betonie - miał obiecany dom i miał być na chwilę. Ale przez tą chwilę tak cudownie się zaadoptował w domu, tak się zgrał z kocią wycieraczkową, stały się nierozłączne, kompletnie nie przeszkadzał, a wręcz przeciwnie dawał mnóstwo radości, a w międzyczasie pojawiły się kolejne bezdomne aspirujące do tego samego obiecanego domu... i tak przy każdym był jakiś powód do zostania rezydentem. Głownie taki, że jak pojawiło się jakieś kocię przelotem, to widziałam, że jego "zniknięcie" moje odchorowywały- głównie jeden, który bardzo łatwo się przywiązuje i widać, że potem tęskni, jest markotny.
Ale naprawdę wiem, że trzeba umieć sobie powiedzieć stop. Bo to nie tak, że jak się ma 6, to 7 nie robi różnicy, a przy 13tu i 14ty się nakarmi. Pewnie, jakoś człowiek sobie z tym radzi. Ale właśnie jakoś i raczej z każdym kolejnym gorzej niż lepiej.
Mi teraz serce krwawi, bo mam pod blokiem zupełnie oswojonego kotka, który, gdy wychodzę biega za mną jak piesek. Wykastrowałam, odrobaczam, gdy widzę, że coś mu jest wiozę do weta. Kot ma taka średnią budkę ( innej nie zaakceptował ), która przy niewielkim mrozie daje mu schronienie, ale przy wiekszych nie. Więc biorę go na noc, gdy pogoda jest naprawdę zła. Ale trzymam się sztywno tego, ze jest zamknięty w pokoju, nie mieszam go ze swoimi, nie wypuszczam na salony, a na dzień zawsze wychodzi, gdzie jest dokarmiany przez starsze małżeństwo. Trzymam się tego, bo wiem, że jak wypuszczę na dom, zacznie się zgrywać z moim stadem, to znowu przekroczę kolejną granicę. Gorzej, gdy na drodze mi stanie jakieś chore kocię i tu rozumiem, że człowiek się łamie, bo co z takim chorym robić ( chyba co do schronisk w przypadku kotów mamy zbliżone opinie ).

Sorry, nie mój watek, a napisałam elaborat, ale temat wywołany przez PATMOL wręcz jak w dychę trafił w moją sytuację, jak i przemyślenia z ostatnich 2 tygodni, które trochę mi się ulewały. Ale tez nie ukrywam, sam problem, co z takim stadem w przypadku naszej choroby, wypadku, jakiegoś nagłego zdarzenia też chodzi mi po głowie od jakiegoś czasu, szczególnie, że koty miewamy różne, u mnie np, o ile w przypadku części na pewno można byłoby znaleźć domy- po rodzinie, znajomych, to dwójkę mam nieadopcyjną i trzeba byłoby super amatora, by sobie z dzikuskami radził, jak i wziął na siebie opiekę nad zwierzakami, które nie dają się dotknąć, pogłaskać, zwyczajnie się boją każdego obcego. A pewnie każdy przekocony dom ma takie przypadki.

Temat jest ważny i może gdyby znalazł się moderator warto byłoby wyodrębnić- tak, by mozna było się powyżalać ( bo nie sądzę, by był ktoś mający dużo kotów nieświadomy konsekwencji z tym zwiazanych ) i nie zapaskudzić tego watku - jesli rudalia nadal chce pomocy w takich formach, jakie tu zostały zaproponowane, bo cosik zamilkła od poniedziałku.
Ostatnio edytowano Śro sty 02, 2019 11:37 przez maczkowa, łącznie edytowano 1 raz
Obrazek

maczkowa

 
Posty: 7073
Od: Pon gru 03, 2018 16:47

Post » Śro sty 02, 2019 11:30 Re: Opiekunka z zaawansowanym rakiem. Potrzebna karma i domy

Przekocenie powoduje tez konflikty w rodzinie. Mąż, syn akceptują moje stado, albo raczej tolerują. Moja mama już się puka w głowę i nie chce przyjeżdzać, a jak już przyjechała no bo święta, wigilia, to zaraz kazała się odwozić. Całe szczęście, że już nie mam teściowej, teścia, któremu pamiętam przeszkadzało, ze kiedyś karmiłam jednego bezdomnego kota w kuchni. Uważał, że to niehigieniczne.
Obrazek

Ewa.KM

 
Posty: 3765
Od: Śro mar 20, 2013 23:32

Post » Śro sty 02, 2019 15:59 Re: Opiekunka z zaawansowanym rakiem. Potrzebna karma i domy

Przyszla mi do glowy opcja upadlosci konsumenckiej w przypadku mamy OP, moze to pozwoliloby poukladac finanse?
Osobnym tematem jest wyadoptowanie kotow domowych, byl bardzo sympatyczny watek Jasdor, moze warto skorzystac z doswiadczen?
Leczenie zalezy od decyzji chorego, ewentualnie ubezwlasnowolnienie?

Niestety, bez duzego zaangazowania samej Rudalii nie da sie nic zrobic.

FuterNiemyty

 
Posty: 3475
Od: Pt gru 01, 2017 11:58

Post » Śro sty 02, 2019 16:18 Re: Opiekunka z zaawansowanym rakiem. Potrzebna karma i domy

Upadłość można by rozważać, gdyby zadłużona była sama mama. Tu natomiast zadłużona jest Rudalia, która oficjalnie jest właścicielką/główną najemczynią mieszkania I która teoretycznie mając pracę i ma z czego spłacać dług, a w razie niewypłacalności musiałaby mieszkanie opuścić (jeśli mieszkanie jest spółdzielcze własnościowe, zostałoby zlicytowane za długi).

Wasylisa

 
Posty: 990
Od: Sob lis 02, 2013 14:43

Post » Śro sty 02, 2019 16:27 Re: Opiekunka z zaawansowanym rakiem. Potrzebna karma i domy

Przyszlo mi do glowy, bo obie Panie mieszkaja oddzielnie, status mieszkan jest niewiadomy. W przypadku mieszkania wlasnosciowego(jesli takie jest) mamy istnieje opcja odwroconej hipoteki, znalazlyby sie fundusze na splate dlugu, na ewentualna opcje szukania odplatnych dt/miejsc w fundacji.
Jesli zadluzenie jest tylko w stosunku do spoldzielni mieszkaniowej/banku, to na ogol mozna uzgodnic splaty pod warunkiem stalego kontaktu ze strony zadluzonego.

FuterNiemyty

 
Posty: 3475
Od: Pt gru 01, 2017 11:58

Post » Śro sty 02, 2019 16:33 Re: Opiekunka z zaawansowanym rakiem. Potrzebna karma i domy

FuterNiemyty, w pierwszym poście tego wątku jest link do drugiego wątku, a tam (również w dalszych postach, nie tylko w otwierającym) sytuacja mieszkaniowa jest dość dokładnie opisana. Mieszkanie należy do Rudalii, ale mama miała pełnomocnictwo.

Wasylisa

 
Posty: 990
Od: Sob lis 02, 2013 14:43

Post » Czw sty 03, 2019 16:21 Re: Opiekunka z zaawansowanym rakiem. Potrzebna karma i domy

Przepraszam za zniknięcie, jestem przeziębiona trudno mi się skupić, dlatego teraz odpiszę ogólnie, później odpiszę szczegółowo.

To nie tak, że chcę mieć jak najwięcej kotów, po prostu nie chcę mieć u siebie już ani jednego więcej, dlatego nie boirę pod uwagę opcji z braniem do siebie kotów mamy i wyadoptowywaniu ich dalej. Koty u mnie mają swoją dynamikę, dogadują się, nie mogę ryzykować nagłej rotacji kotów z przechowywaniem u siebie jakiegoś, oddawaniem, braniem kolejnego, itd. Sikają u mnie dwa koty, te które sikały zanim do mnie trafiły, czyli Ciapek i Kicia (u mnie nazywa sie Cynamon), chociaż teraz ich sikanie jest mniej lub bardziej pod kontrolą. Z tego względu kotka Beza którą znalazłam ranną zeszłego lata nie trafiła do mnie, oczywiście mogłam ją wziąć na zasadzie "nigdzie nie będzie jej lepiej", ale wcale tak nie uważałam, nie byłoby to korzystne dla nikogo. A wtedy jeszcze nie wiedziałam o sytuacji w jaką wpędziła mnie mama.
Dlaczego uważam, że kwestia moich kotów jest sprawą drugorzędną? Każdy dom zajęty przez mojego kota to dom mniej dla kotów od mamy. Nie jestem śmiertelnie chora więc czas mnie nie goni, bez problemów których narobiła mi mama radziłam sobie bez problemu. Nie poradzę sobie z utrzymaniem dodatkowej 16 kotów i mamy na dokładkę. Czym innym jest planować budżet dla swojego domu, a czym innym dostać dodatkowy dom do utrzymania.

Patmol, nie odwiedzam mamy. Rozmawiamy przez telefon (zazwyczaj siostra, nie ja), widujemy się na mieście. W drugim wątku pisałam, że nie mam z mamą zbyt dobrych relacji, tak naprawdę są one bardzo skomplikowane, dokładniej mogę napisać na ten temat w wątku w zamkniętym dziale, nie chcę, żeby w wyszukiwarce wyskakiwały sprawy tak bardzo prywatne. Bardzo mi przykro, że moje życie i relacje rodzinne są tak bardzo nietypowe, a jeszcze bardziej, że muszę o tym pisać publicznie, do niedawna nawet najbliżsi znajomi nie wiedzieli wszystkiego.

Mama chce oddać koty, te domowe i te zewnętrzne (te mieszkające na dworze to mniej lub bardziej nieufne podrzucone koty domowe, nie dzikusy nie znające człowieka).
Zbiórka na utrzymanie bezdomnych kotów z działek w Chylicach
https://pomagam.pl/kotychylice

rudalia

Avatar użytkownika
 
Posty: 1135
Od: Nie maja 12, 2013 19:25

Post » Czw sty 03, 2019 17:34 Re: Opiekunka z zaawansowanym rakiem. Potrzebna karma i domy

Pomoc kotom, to jedno, a utrzymanie mamy i drugiego domu, to drugie. Renta, zasilek chorobowy, emerytura, wsparcie celowe z MOPSu wchodza w gre?

FuterNiemyty

 
Posty: 3475
Od: Pt gru 01, 2017 11:58

Post » Czw sty 03, 2019 17:41 Re: Opiekunka z zaawansowanym rakiem. Potrzebna karma i domy

Na ogłoszenia 30 kotów będzie większy odzew niż połowy tego - a zawsze można podstawic podobnego spośród stada Mamy.
I dalej czekam na info, czy Mama wpusci kogoś z aparatem i opowie o kotach.

Szalony Kot

 
Posty: 23304
Od: Pt wrz 24, 2010 13:01
Lokalizacja: Grodzisk Maz./ Warszawa

Post » Pt sty 04, 2019 7:33 Re: Opiekunka z zaawansowanym rakiem. Potrzebna karma i domy

Nie wnikam w szczegóły. Nie wszystko nadaje się w eter i nie każdy chce o sprawach rodzinnych mówić.
Ogłoszę każdego kota jaki zostanie mi podesłany. Odzewu nie gwarantuję :wink:
Obrazek

Dla naszych Słoneczek [*] Kochamy i tęsknimy.

ASK@

Avatar użytkownika
 
Posty: 55324
Od: Czw gru 04, 2008 12:45
Lokalizacja: Otwock


Adopcje: 11 >>

[poprzednia][następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Blue, Google [Bot], luty-1, skaz i 247 gości