» Śro lut 22, 2023 8:21
Re: Koty w niebezpieczeństwie!!! I potrzebna karma
Ale powiedz, istnieje realne, większe niż przeciętnie (bo wiadomo że życie kotów na działkach nie jest super bezpieczne) zagrożenie dla tych kotów?
Nie wiadomo tak na pewno z jakiego powodu zginął tamten kot jak sama piszesz - jakiś czas temu, równie dobrze mógł mieć spotkanie z lisem czy być chory (albo był chory i dlatego padł ofiarą lisa), amstaf by raczej nie obryzał przednich łapek, to prędzej szczury lub inny padlinożerca dobrały się do zwłok...
Pytam - bo akcja przeniesienia gdzieś gromady wolnożyjących kotów z działek, z ich terenu, tak by wyszło im to na dobre - to coś z pogranicza abstrakcji, bardzo trudne logistycznie (gdzie je przenieść?, jak sprawić by tam pozostały i odnalazły się na tym terenie?). Jeśli koty są oswojone - można im szukać domów stopniowo lub na cito DT - tak czy owak warto to zrobić jesli są adopcyjne bo mają szansę bardzo poprawić swój los, jeśli są dorosłe i niedotykalskie... W przypadku faktycznego, dużego zagrożenia dla kotów można coś kombinować, na zasadzie - przenieść je w miejsce trochę bezpieczniejsze (tylko gdzie?), ryzykując że to sie i tak dla nich dobrze nie skończy bo np. będą próbowały wrócić do siebie i zaginą lub się rozejdą po okolicy bo lokalne koty nie będą nimi zachwycone - ale pytanie - czy to zagrożenie faktycznie istnieje. Bo jeden martwy kot jakiś czas temu na działkach, plus facet z psem (gdy nie masz żadnych dowodów że atakuje on koty) to nie jestem przekonana czy są to wystarczające powody by taką akcję rozkręcać...
Te koty żyją na działkach od lat, pewnie wiekszość od urodzenia, to ich teren, mają swoje stosunki poukładane z innymi kotami - są dokarmiane i przez Ciebie zaopiekowanie.
Czy uważasz że zagrożenie jest na tyle duże by im to zabrać i kombinować z przerzuceniem gdzieś indziej? Pomijając realność takiej akcji - nigdzie koty wolnozyjące nie są w pełni bezpieczne.
Pytam o to na zasadzie adwokata diabła - bo może faktycznie jest tam bardzo niebezpiecznie, gołębiarze, działkowcy przeciwni kotom, szaleniec z psem etc. i obecna historia to kropla przelewająca czarę.
Pisze na podstawie tego co Ty napisałaś. Do rozważenia i zastanowienia. Czy na tych działkach jest kotom na tyle mało bezpiecznie że gdzieś indziej będzie bardziej i lepiej? Pomijam sytuację kotów oswojonych, które mają szanse znaleźć dom.
Na swojej działce widziałaś ślady łap psa? Amstaff jest ciężki, ma duże łapy, jeśli biega po działkach, gdzie są koty, powinny być widoczne jego ślady, szczególnie teraz, na mokrej ziemi. Może wcale nie jest dla tych kotów zagrożeniem a facet z nim tylko przechodzi?