Brzuszek ma się już lepiej - skurczył się w końcu, a dzisiaj rano leżała płasko rozciągnięta, jak na kota przystało. Oczywiście ledwie przestało ją boleć, wróciła do swojej nadpobudliwości. Ale jakoś dajemy radę się nie zamordować
Kupa raz taka, raz taka. Trudno przewidzieć, co z kota wyjdzie. Trafia jednak już za każdym razem do kuwety. Wczoraj już raz się ładnie załatwiła, a dzisiaj znowu rzadko. Nie wiem już, co robię źle...
Wczoraj wykazała zainteresowanie dzwoniącą piłeczką od KotawKratkę. Nadal nie chce bawić się ze mną (jak dotąd tylko współlokatorka dostąpiła tego zaszczytu), ale zdecydowanie woli ganiać po podłodze piłeczkę, niż zapalniczki.
Tak z nowych wieści, na dniach powinny pocztą przyjść jej papiery hodowlane. Może nawet dzisiaj? Oczywiście dam znać jak tylko dotrą, sama jestem ciekawa, co za bajki w nich będą.