Walka o życie Toli - rozliczenie str 1

Kocie pogawędki

Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy

Post » Wto gru 25, 2018 18:06 Re: Mieszkam ze Sfinksem, potrzebna pomoc.

Ale zauważ że według autorki wątki właścicielka kociaka uważa że wszystko jest w porządku. Jest zdrowy, wesoły a ona histeryzuje. O ile to nie autorka wątku rozmawiała z hodowcą - to co właścicielka mu powiedziała? W najlepszym razie dla świętego spokoju się z nim skontaktowała, albo i nie.

Całkiem możliwe że masz rację, myślę że jest to bardzo prawdopodobne.
Ale dopuszczam myśl że hodowca jest ok i tak naprawdę o niczym nie wie.

Pomyśl że jeden z Twoich kociaków trafił w takie ręce.
Że to historia o nim.
Ty masz pisane elokwentne epopeje o tym jak on dobrze się czuje i wspaniale rośnie. Zresztą jego właścicielka jest o tym przekonana.
Współlokatorka właścicielki pisze na forum co się naprawdę dzieje, dostaje radę skontaktowania się z hodowcą.
A następnie jest jej to odradzane - bo na pewno hodowca to rozmnażacz i ma wszystko gdzieś. Co więcej - odradzają jej to hodowcy.
Oj... To chyba nie jest dobrze, prawda?
Milva b - bardzo Cię lubię i cenię jako hodowcę, ale w tym przypadku powiem szczerze - że Cię nie rozumiem.
Nie chciałabyś być poinformowana choćby przez osoby postronne że któremu z Twoich kociaków dzieje się źle?

Tym bardziej że ten kociak potrzebuje pomocy.
Kontakt z hodowcą jest jedną z niewielu dróg by tego dokonać - nawet jeśli szanse na to by się przejął są niewielkie.
W innym wypadku wszystko wygląda marnie, a finał tej historii może być bardzo kiepski.

Blue

 
Posty: 23494
Od: Pt lut 08, 2002 19:26

Post » Wto gru 25, 2018 19:35 Re: Mieszkam ze Sfinksem, potrzebna pomoc.

Blue - ja jednak skłaniałabym się do zdania Milvy. Nie raz i nie dwa czytałam na podforum hodowlanym skargi "neofitów", jak trudno jest kupić kota hodowlanego. Obojętnie jakiej rasy, ale hodowlanego przez duże H. Witek Nowak gdzieś tłumaczył takiej osobie, że nikt nie sprzeda kota do hodowli komuś zupełnie nie znanemu. Że trzeba wpierw wejść w środowisko hodowców, znaleźć w nim jakiegoś "mentora", wykazać się wiedzą, stworzyć jakiś plan hodowlany, mieć własną wizję - i wówczas można liczyć na dobrego kota.
I wtedy jest tak, jak pisze Milva - o takiego kota hodowca się trzęsie, bo to "twór" jego rąk, on dalej poniesie geny dobrane przez np Milvę i będzie też świadczył o jej hodowli.
I jeśli jest to legalna hodowla - hodowca nie jest, mówiąc eufemistycznie, najwyższych lotów.

Co do zdania o właścicielce kota. Opowiadała mi koleżanka, że żona jej kolegi marzyła właśnie o sfinksie. Pan bardzo kochał żonę, postanowił wziąć kredyt i kupić takowego żonie na urodziny. Wpłacił już nawet zaliczkę, miał po kota jechać jakieś 200 km i poprosił moją koleżankę o pożyczenie transportera, bo przecież nie będzie specjalnie kupował. Koleżanka mocno się zdziwiła i spytała kolegę, a w czym będzie kota np do weta wiózł. I tu bardzo Pan się zdziwił - do jakiego weta, przecież to jest kot z HODOWLI !. Chyba myślał, że kot z hodowli ma dożywotnią gwarancję.
I tak sobie myślę, że właścicielka tego Gremlina czy też kosmity wychodzi z podobnego założenia - kupiłam kota z hodowli, mam gwarancję.

Swoją drogą - Jaspis, Ty chyba tak jakoś tego kota lubisz, bo mimo tych wszystkich paskudnych rzeczy, piszesz o nim tak jakoś...ciepło ?
Trzymaj się dziewczyno, skorzystaj z oferty pomocy od Blue czy gusiek1 ( pozdrawiam świątecznie Ewuniu), bo ten kot ma chyba tylko Ciebie.

izka53

Avatar użytkownika
 
Posty: 15071
Od: Śro wrz 29, 2010 13:54
Lokalizacja: Poznań

Post » Wto gru 25, 2018 19:49 Re: Mieszkam ze Sfinksem, potrzebna pomoc.

Czytam tylko, więc z góry przepraszam za mój wpis.
Może donos do organizacji pro- zwierzęcej i sprawdzenie sytuacji przez uprawnioną do odbioru zwierzęcia osobę? Albo zdyscyplinuje to właścicielkę kotki do odpowiedniej opieki, albo w końcu odbiorą jej to biedne zwierzę. Ta kotka ma jeszcze rodzić :( A jak długo będzie nią zajmować się współlokatorka, na której miejscu bym się stamtąd wyprowadziła.

kinga38

 
Posty: 55
Od: Pt maja 18, 2018 16:32

Post » Wto gru 25, 2018 19:54 Re: Mieszkam ze Sfinksem, potrzebna pomoc.

Z hodowcą zawsze warto się skontaktować.
Szczególnie w tej sytuacji, kiedy właścicielka deklaruje, że się kontaktowała, ale tak naprawdę to jej zainteresowanie kotem jest zerowe.
Tutaj dopiero kontakt osoby trzeciej - czyli Jaspis, której na kocie wyraźnie zależy - wyjaśni sytuację co do hodowcy.
Jednak najważniejszą kwestią jest teraz, jak pomóc kotu - tak naprawdę to jeszcze kociakowi, który wyraźnie wola o pomoc - zanim będzie za późno.
ObrazekObrazekObrazekObrazek

Kazia

 
Posty: 13724
Od: Pt maja 24, 2002 13:46
Lokalizacja: Warszawa

Post » Wto gru 25, 2018 20:39 Re: Mieszkam ze Sfinksem, potrzebna pomoc.

izka53 pisze:Blue - ja jednak skłaniałabym się do zdania Milvy. Nie raz i nie dwa czytałam na podforum hodowlanym skargi "neofitów", jak trudno jest kupić kota hodowlanego. Obojętnie jakiej rasy, ale hodowlanego przez duże H. Witek Nowak gdzieś tłumaczył takiej osobie, że nikt nie sprzeda kota do hodowli komuś zupełnie nie znanemu. Że trzeba wpierw wejść w środowisko hodowców, znaleźć w nim jakiegoś "mentora", wykazać się wiedzą, stworzyć jakiś plan hodowlany, mieć własną wizję - i wówczas można liczyć na dobrego kota.
I wtedy jest tak, jak pisze Milva - o takiego kota hodowca się trzęsie, bo to "twór" jego rąk, on dalej poniesie geny dobrane przez np Milvę i będzie też świadczył o jej hodowli.
I jeśli jest to legalna hodowla - hodowca nie jest, mówiąc eufemistycznie, najwyższych lotów.


Otóż to. Dokładnie o tym pisałam wcześniej. Gdyby to był mój kot to bym wiedziała co się z nim dzieje. Tylko raz straciłam kontakt z kupującym i od razu wiedziałam że coś jest nie tak. Oprócz tego jednego przypadku udało mi się zawsze trzymać rękę na pulsie.
Nie ma mowy by mi odpisać zdawkowo i wrzucić jedno zdjęcie raz w roku :) Ja mam stały i częsty kontakt z wszystkimi, którzy w chwili obecnej mają ode mnie koty.
Co prawda same kastraty, a nie hodowlane. Gdyby były hodowlane to tym bardziej wiedziałabym o tych kotach wszystko: o rujach, badaniach kontrolnych, testach, planowanym kryciu, doborze odpowiedniego partnera.
Hodowca, który sprzedaje i sam nie wnika zbytnio co się z kotem dzieje, to dupa nie hodowca.

Jeśli autorka wątku ma pod ręką jakieś dokumenty z nazwiskiem hodowcy, przydomkiem kota, to rzecz jasna może próbować się kontaktować z hodowcą by naświetlić mu całą sytuację i prosić o pomoc. Ale szczerze wątpię, że taką otrzyma.
Milva B
Obrazek
Nasze Koty: http://www.divine-cats.eu

milva b

Avatar użytkownika
 
Posty: 5596
Od: Czw mar 30, 2006 21:24
Lokalizacja: Poznań

Post » Wto gru 25, 2018 21:11 Re: Mieszkam ze Sfinksem, potrzebna pomoc.

Oho, dużo się wydarzyło, odkąd ostatnio dotknęłam klawiatury. Dzisiaj współlokatorka cały dzień siedziała z kotem... To chyba coś zmieniło, bo mam zezwolenie na zabranie do weta. Chociaż oczywiście dla właścicielki (podobnie jak dla mnie z początku) zachowanie było wyrazem złośliwości Łysego Potwora. Zaraz po świętach zamierzam zabrać kota na Chmielną, do tego weta. Chętnie pożyczę transporterek, bo u nas nie ma.
Na toxo mam odporność. Jestem od małego chowana ze zwierzętami, minimalne ryzyko. Badania wychodzą w porządku. Nie musicie się martwić :)
Ze sprzątaniem też sobie radzę. Tylko wrażliwość na zapachy nie pomaga. Ja ogólnie niepełnosprawna nie jestem. Tylko cierpliwości trochę mniej i zarobków. Przemieszczam się normalnie, mdleję dość rzadko, to dopiero piąty miesiąc. Niemniej, jeśli ktoś, kto wie, jakie pytania zadawać, zechce pojechać do weta ze mną, będę bardzo wdzięczna.
Ja i sympatia do Pomarszczonego Kosmity? Trudno ocenić. Grzeje w zimne stopy i jest najcudowniejszy na świecie, bo przynajmniej żyje i nie siedzę sama w czterech ścianach, żeby zaraz potem doprowadzić mnie do ciężkiego nerwa, pokrywając fekaliami całą podłogę, albo przyprawić o skraj załamania nerwowego i sprawić, że mam ochotę wyć razem z nim.
Nie znalazłam papierów hodowlanych. Mam tylko książeczkę zdrowia, a i ona wygląda na nie do końca wypełnioną. Nie mam żadnych namiarów na hodowcę. Nawet pomysłu, skąd Bestia Z Piekła Rodem może pochodzić. Ale zanim pchnę to wszystko na wojenną ścieżkę, chcę spróbować coś zrobić, coś naprawić. Może kilka wizyt weterynaryjnych i trochę wysiłku z mojej strony ma dość mocy, by ustabilizować sytuację tak, żeby wszyscy byli zadowoleni?

Jaspis

 
Posty: 128
Od: Nie gru 23, 2018 17:29

Post » Wto gru 25, 2018 21:25 Re: Mieszkam ze Sfinksem, potrzebna pomoc.

Tylko kontakt z hodowcą jest o tyle ważny, że można poprosić go o partycypowanie w kosztach leczenia. W zależności do tego jak jest skonstruowana umowa kupna.
Jeśli w umowie jest zapis, że hodowca daje gwarancję na kota i na wszystkie choroby, które mogły rozwinąć się już w hodowli, to będzie zobowiązany by pokazać wam testy rodziców tego konkretnego kota, świadczące o tym, że rodzice nie mają pierwotniaków ani innych przypadłości.
Jeśli to hodowla legalna i takich testów i badań nie udostępni, nie będzie też chcieć wam pomóc, to wtedy piszecie skargę do klubu, w którym hodowca jest zrzeszony.
Milva B
Obrazek
Nasze Koty: http://www.divine-cats.eu

milva b

Avatar użytkownika
 
Posty: 5596
Od: Czw mar 30, 2006 21:24
Lokalizacja: Poznań

Post » Wto gru 25, 2018 21:33 Re: Mieszkam ze Sfinksem, potrzebna pomoc.

izka53 pisze:I wtedy jest tak, jak pisze Milva - o takiego kota hodowca się trzęsie, bo to "twór" jego rąk, on dalej poniesie geny dobrane przez np Milvę i będzie też świadczył o jej hodowli.
I jeśli jest to legalna hodowla - hodowca nie jest, mówiąc eufemistycznie, najwyższych lotów.


Ale nawet jeśli nie jest takim hodowcą jak Milva b (oby wszyscy tacy byli jak ona :) - ale wiadomo jak jest) - to jest jakąś szansą na uzyskanie pomocy dla malucha. Bo poza wspaniałymi, odpowiedzialnymi hodowcami i bezwzględnymi rozmnażaczami mimo posiadania legalnych hodowli jest cały wachlarz innych hodowców. Może mniej super, hiper - ale całkiem ok też się zdarzają.
A przynajmniej - kontakt z nim wyjaśni sprawę jednoznacznie i będzie wiadomo na czym się stoi.

Bo sytuacja jest bardzo trudna.
Właścicielka kota uważa że wszystko z nim świetnie. Utwierdza ją w tym to co współlokatorka robi przez cały dzień - sprząta biegunki, zabawia.
Współlokatorka uważa - że kiepsko. Z opisów wnosząc - to ona ma rację. Co więcej - jest w ciąży i jak rozumiem, dodatkowo zagrożonej.
Ale to nie jest sytuacja gdzie można zarzucić jawne zaniedbanie kociaka i np. w zgodzie z prawem go odebrać o ile takiej decyzji hodowca by nie podjął.
Można za plecami właścicielki kał kociaka przebadać i w razie znalezienia czegoś - rozmawiać z nią o leczeniu. Można nawet kociaka przebadać - ale to już trochę śliska sprawa. Właścicielka może wpaść w furię.
Można podawać mu samemu leki - acz to mocno śliska sprawa.
Można z nią iść na noże - ale z dużym prawdopodobieństwem skończy się to rozejściem się dróg oby pań i kociak zostanie sam na sam z właścicielką która jest jaka jest.

Kontakt z hodowcą umożliwiłby jakieś w miarę dyplomatyczne może rozwiązanie sprawy.

Kombinuję - bo sprawa trudna i dyplomacji wymaga.

Blue

 
Posty: 23494
Od: Pt lut 08, 2002 19:26

Post » Wto gru 25, 2018 21:37 Re: Mieszkam ze Sfinksem, potrzebna pomoc.

Pod warunkiem, że hodowcę ten kot cokolwiek obchodzi. No ale dobrze, najpierw Jaspis powinna się upewnić, co hodowca wie.
Milva B
Obrazek
Nasze Koty: http://www.divine-cats.eu

milva b

Avatar użytkownika
 
Posty: 5596
Od: Czw mar 30, 2006 21:24
Lokalizacja: Poznań

Post » Wto gru 25, 2018 21:41 Re: Mieszkam ze Sfinksem, potrzebna pomoc.

Ach, zanim napisałam swoje już dwa posty są :)

Jeśli chcesz - mogę z Tobą do wetki podjechać, nie ma problemu - ale tylko w piątek bo w czwartek ma krócej czynne i nie zdążę po pracy. Znamy się od lat, mogę wytłumaczyć sprawę.
Będę u niej w piątek około 16.30 ze swoim kotem - mogę Ciebie zapisać na 17 jeśli będzie miała miejsce. Nie wiem gdzie mieszkasz - mogę Ci też pożyczyć kontenerek, mogę go podrzucić w czwartek jeśli zechcesz pójść w piątek albo jutro. Ja na Pradze mieszkam.
Na wszelki wypadek zbieraj od dzisiaj próbki kału do pojemniczków.

Blue

 
Posty: 23494
Od: Pt lut 08, 2002 19:26

Post » Wto gru 25, 2018 21:42 Re: Mieszkam ze Sfinksem, potrzebna pomoc.

Jaspis kto zapłaci za wizytę i badania? Jeżeli ty, weź fakturę na siebie, jako dowód zaangażowania właścicielki.

kinga38

 
Posty: 55
Od: Pt maja 18, 2018 16:32

Post » Wto gru 25, 2018 21:46 Re: Mieszkam ze Sfinksem, potrzebna pomoc.

Jeśli będziesz jechała jutro - daj znać, to napiszę jej maila i dokładnie wszystko wytłumaczę.

Blue

 
Posty: 23494
Od: Pt lut 08, 2002 19:26

Post » Wto gru 25, 2018 21:54 Re: Mieszkam ze Sfinksem, potrzebna pomoc.

Próba drążenia tematu hodowcy wykazała, że:
-> hodowca nie kontaktuje się ze współlokatorką
-> kot trafił do niej w stanie gorszym od obecnego i przy zapewnieniu, że jest to normalne oraz z radą, żeby nie dawać mu za dużo jedzenia (zalecona dawka była o połowę niższa od tego, czym karmię kota obecnie! Przypomnę: nie rósł wcale, a jego jedyną aktywnością było wydzieranie pyska)
-> rodowód do dzisiaj nie został przysłany
-> umowa kupna była zawarta słownie - osoba sprzedająca nie chciała czegokolwiek podpisywać.

Dbam o kota jak mogę. I na tyle, na ile mogę, uświadamiam współlokatorkę o wadze problemu. Moja dzisiejsza całodzienna nieobecność wyraźnie uwidoczniła problem, który przerabiam tu każdego dnia.
Chciałabym zaznaczyć, że żadna z nas nie chce dla Łysej Mordy źle. Nie bardzo wiemy, co robić. Skoro uzyskałam zgodę na zabranie kota na badania, to już krok w dobrą stronę. Kto wie, może uda się zwyczajnie zdiagnozować i wyleczyć problem?

Po drodze okazuje się, że zanim się wprowadziłam, kot już przechodził dietę eliminacyjną. Jadł nawet rzeczy, o których ja nigdy nie słyszałam. Poszły na to miliony monet, ale efektu to nie dawało. Albo było gorzej, albo kot odmawiał jedzenia. Miałam farta z karmą z konia, jak widać...

Piątek mi odpowiada. Mieszkam na Mokotowie, na PW podrzucę dokładny adres. Finansowo badania wezmę na siebie... Pytanie tylko, ile będą kosztować. Jestem w stanie wyłożyć "tu i teraz" 300. Więcej będzie dopiero w następnym miesiącu.
Jutro z rańca wybiorę się do apteki po pojemniczki na kupy. Będzie co zbierać... Ile mam tego przygotować? Wszystkie, czy jakieś 20-30 wystarczy?

Jaspis

 
Posty: 128
Od: Nie gru 23, 2018 17:29

Post » Wto gru 25, 2018 22:00 Re: Mieszkam ze Sfinksem, potrzebna pomoc.

Jaspis pisze:...Chociaż oczywiście dla właścicielki (podobnie jak dla mnie z początku) zachowanie było wyrazem złośliwości Łysego Potwora....
Zwierzęta nie sa złośliwe.
One się z nami komunikują m.in. poprzez właśnie sikanie lub kupkanie w niewłaściwym miejscu.
Jak kot ma Wam powiedzieć, że boli go brzuszek? list napisać?
gówienko na środku pokoju to taki koci list właśnie....jakby kupka ładnie lądowała w kuwecie, to uważałybyście, że wszystko jest w porządku, prawda? (chociaż biegunka gdziekolwiek ląduje, to nigdy nie jest w porządku...ale nie każdy musi wszystko wiedzieć)

Jutro to jest środa i jeszcze święta :)
ObrazekObrazekObrazekObrazek

Kazia

 
Posty: 13724
Od: Pt maja 24, 2002 13:46
Lokalizacja: Warszawa

Post » Wto gru 25, 2018 22:00 Re: Mieszkam ze Sfinksem, potrzebna pomoc.

Przepraszam, nie czytałam całego wątku, więc nie wiem, czy nie powtarzam czegoś, ale jeśli w Warszawie chcesz badać kupy kocie, to polecam bardzo to laboratorium:
https://www.laboratoriumfelix.com/#
Potrzebne są trzy pojemniki, na stronie jest dokładny opis zbierania urobku.
Laboratorium ma znacznie większy procent wykrywalności pasożytów, bo bada inną metodą.
Obrazek

mimbla64

Avatar użytkownika
 
Posty: 14230
Od: Pon lis 12, 2007 9:29
Lokalizacja: Warszawa Wola

[poprzednia][następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Bestol, kasiek1510, lovebites, tala_bambik_klusek i 244 gości