Potrzebuję porad, pomysłów, jak skutecznie wyłapać dorosłego kota i to pilnie i skutecznie.
Tak z grubsza- w zeszłym roku umieściłam budkę styropianową dla kotów bezdomnych, na swoje ( teraz ) nieszczęście znalazłam dla niej takie miejsce, żeby tam było sie ciężko dostać i żeby nie była tak od razu widoczna, między drzewami, krzakami dośc trudny teren. Plus też obecnie na swoje nieszczęście zrobiłam M4
z przedsionkiem, grubą folią wojskową a la markiza nad wejściem- sam otwór jest cofnięty o około 15 cm od tego zabudowania.
Dość długo była niezamieszkana, mimo, że do stołówki
na przeciwko ( to kolejna przeszkoda- drzwi w drzwi
umieszczona na małej europalecie kastra budowlana, która robi za daszek nad miskami ) na pewno przyłaziły zwierzaki.
Ze 2-3 tygodnie temu, gdy przyszłam z żarełkiem wyprysnął z niej jak z procy kot i wprawdzie z zaskoczenia nie zdązyłam się przyjrzeć, bo zaraz czmychnął do pobliskiego kanału kanalizacyjnego, ale imho było z nim wszystko ok.
Jakąs godzinę temu poszłam dorzucić jedzenie i znowu kot stamtąd wyprysnął- tym razem uciekał w inną stronę i już nie było z nim ok. Ewidentnie miał problemy z poruszaniem się, jakby powłóczył tylnymi nózkami, zarzucał dupką. Do tego tym razem miałam szansę bardziej mu się przyjrzec i zobaczyłam, że jest dość wychudzony i na szyi ma prawdopodobnie taką steraną obróżkę.
A wczesną wiosną, gdy podrzucałam jeść z budki dwa razy tez wyskoczył kot w tych samych krówkowych barwach, wtedy zobaczyłam, ze ma czerwoną obróżkę. Ale był duży, wypasiony, potem zniknął, uznałam, że jakiś wolnowychodzący z okolicy.
I tak myslę, że to ten sam, ale jeśli tak, to jego stan przez te miesiące dramatycznie się pogorszył plus wydaje mi się, ze pogorszył się w ciągu ostatnich dwóch tygodni. I dlatego tak to pilne, chcę go szybko wyłapać, zawieźć do weta i kluczowe tu jest, że szybko.
Rozważałam klatkę łapkę, ale odrzuciłam pomysł ( bo może nie być szybko, bo może zlapać się inny dziki kot stołówkowy i po 1. jak bedzie się darł wystraszy mi tego mojego i nie dosc, ze nie zlapie, to on straci chałupę, po 2. one przychodzą nocą, a teraz zimno i jak sie zlapie to jeszcze zamarznie )
Jedyne, co mi przychodzi do głowy, to podstawić cos do wyjścia tej budki, żeby wyskoczył prosto w to. Karton, z uwagi na budowę budki, konfigurację terenu plus brak pomysłu, jak ten karton odlepić od budki z kotem w środku- odrzuciłam.
I jedyne, co mi przychodzi do głowy to podbierak. Ale- na podbierak łapałam tylko kocie maluchy, nie wiem, czy w przypadku dorosłego kota to się sprawdza- ktoś to robił? Czy kot wskoczy w taki podbierak głębiej? I czy nie zrobi sobie krzywdy szamocząc sie w nim, jednak trochę siły mają te koty, a tu jeszcze to, co widziałam, te tylne nogi, nie wiem, czy nie po jakimś wypadku?
Plus- jak z takiego podbieraka ( zakładam, że jak wskoczy, to tym otworem sam podbierak przyłożę do ziemi ) wyjąć potem kota? A może, choć wydaje mi sie to drastyczne dla kota- potem w worek?
No i następna sprawa, czy jeśli ta akcja by wyszła, kot wyleczony i chciałabym wypuścić w to samo miejsce- jest szansa, ze on znowu zamieszka w tej budce? Wprawdzie przez tą obróżkę to się obawiam
, że może okazac się nagle oswojonym kotem i miziakiem w warunkach ciepła, pelnej miski itp. ale jeśli nie, to naprawdę nie chciałabym go pozbawić domu. W mojej okolicy raczej nie ma zostawianych okienek piwnicznych, czy terenów, gdzie ten kociak mógłby się chronić przed zimą ( plus, jak wreszcie wypasione M4, które naprawdę zrobiłam full wypas, jest wykorzystywane to mi serce rośnie )
poradźcie, jak to wygląda. do tej pory zgarniałam dzikuski, ale maluchy, a jak dorosłe, to po jakimś czasie dokarmiania okazywały się oswojonymi i po prostu na zaproszenie wchodziły mi do klatki schodowej.
Myslalam, żeby zrobić zdjęcie lokalizacji tej budki, ale to dopiero jutro, jak jasno będzie.