» Pon gru 24, 2018 9:34
Re: Pyśka z białaczką - jestem bezradna :(
Siedzę i ryczę, bo to już walka z wiatrakami. Na antybiotyk nie idzie, na steryd też nie, choć bierze je od 27.11, interferon bierze za krótko wiec też efektów żadnych. Dwa dni temu jak zawiozłam ją do weta miała tylko 35,4. Ogrzali ją, nawodnili, nakarmili - wyszła z 38,4. Wet stwierdził, że to nowotwór zatoki sitowej. Zasugerował, że może trzeba pomóc jej odejść. Chciałam jeszcze powalczyć, bo mimo wszystko miałam nadzieję że jakoś się nam uda. Po powrocie do domu znowu wpadła w hipotermię, ogrzewałam ją butelką z wodą, kocami - udało się. Rano to samo - cała zimna. Znowu opatuliłam jak trzeba, zawiozłam do weta, nawodnili, podali leki, nakarmili na siłę, ale po powrocie po kilku godzinach trzeba ją było ogrzewać jeszcze dwukrotnie. Teraz też siedzi pod kocem, oddycha z trudem... To już koniec. O 11 wizyta u weta...