wilber pisze:Avian, napisz proszę szczegóły, w jaki sposób znalazł się tamten kot o którym piszesz, to jest ten, którego łapałaś na działkach, czy jeszcze jakiś inny ?
Takie historie zawsze dają pozytywnego kopa.
To może napiszę o Klusce, żeby umocnić pozytywy,
zginęła latem, dowiedziałam się między świętami a nowym rokiem, została złapana w lutym następnego roku. Nie mogłam jej szukać codziennie, bo ja we Wrocławiu, ona w innym mieście, jakieś 44 km ode mnie, a ja bez samochodu. Jeździłam sama, potem z mamaGiny, która przyjeżdżała z daleka. Nawet nie mogłam jej namierzyć, nie znałam tamtej miejscowości, nie wiedziałam, dokąd iść i gdzie rozklejać, poza najbliższą okolicą "domu".
Skutek dały papierowe ogłoszenia. Kiedyś zresztą zadzwonił do mnie pan wracający z nocnej zmiany, było po trzeciej w nocy. Nawet złapał kota w kolorystyce Kluski, ale to nie była ona. Postawiłam na nogi znajomą, która tam mieszka, dobry człowiek, pojechała sprawdzić.
Kluska znalazła miejsce, w którym była karmiona. Nie mogę napisać wszystkiego, nie wiadomo, kto przeczyta.
Ale pamiętam radość, jak została złapana. Czego i Wam życzę.