Czy ktoś ma jakiś pomysł?
W niedzielę wieczorem Ole (mój rudzielec) biegał jak szalony, bawił się kulka z folii i wszystko było ok. W poniedziałek nie doskoczył na szafkę w korytarzu, wyglądało to jakby źle wycelował, więc się specjalnie nie przejęłam, bo takie rzeczy się kotom zdarzają; we wtorek po południu zaczęło go zarzucać, jakby bardziej w lewą stronę, i parę razy zarzuciło mu pupsko przy obrocie głowy. Wczoraj rano obudził mnie łomot - nie doskoczył na pudełko o wys. 40 cm - po południu byliśmy u weta: badanie odruchów neurologicznych ok, widzenie ok, ciśnienie lekko podwyższone, ale możliwe, że ze stresu; z lewego ucha wyjęli mu dość sporą kulką woskowiny, ucho wypłukano i zalecono krople (które za radą mam zastosowałam już w dzień wcześniej) i antybiotyk; zrobiono 3 zdjęcia rtg - głowy z komorą bębenkową i dwa kręgosłupa - nic tam szczególnego nie widać; pobrano krew na panel senioralny (wyniki dziś po południu odbieram) i na toxo (wynik w ciągu tygodnia).
Tak się tym wszystkim zestresował, że siusianie było dopiero dziś rano.
Dziś dalej go zarzuca - mam wrażenie, że najbardziej przy szybkich ruchach głową i obrotach całym ciałem; chwieje się też jak zamyka oczy i podnosi łapę, żeby umyć głowę.
Nie wymiotuje, apetyt ma, dziś korzystał nawet z drapaka, ale ma problemy z zejściem z 20 cm, z wejściem do kuwety, generalnie zrobił się przypodłogowy.
Mam (laryngolog) sugeruje zapalenie błędnika albo guz nerwu 8
Weci nie bardzo mają koncepcję, ja też.
Ktoś, coś? Please!