Bardzo chciałabym zameldować jakiś sukces, ale, niestety, sukcesów nie odnosimy
Posypywanie suchaczem mokrej karmy nie sprawdza się absolutnie - dwa koty wolą głodować niż dotknąć to coś podejrzane na dnie miski. Trzeci, jak głodny, to zeżre, co jest, również pikantną sałatkę z makreli, która spadła z kanapki.
Poważnie zastanawiam się nad opcją: będę was karmić Gourmetem, skoro go jecie, a jak już się odzwyczaicie od chrupek, to zacznę do niego dodawać wartościową karmę.
Wyznam, że kocham te wszystkie teorie na temat przestawiania. Fajnie się je obala
1. Posyp mokre cosmą - okej, jasne. Cosma, która dotknęła mokrego, staje się niejadalna. Ba, wielki kawał suszonego tuńczyka muśnięty bodaj mokrą karmą staje się równie atrakcyjny, co zad ksenomorfa.
2. Koty lubią drożdże browarnicze. No, skoro lubią, to kupiłam wielkie opakowanie. I pewnie jakieś koty je lubią, ale nie nasze.
3. Niektóre koty lubią spirulinę. Nie, zielone nie jest atrakcyjne.
4. Koty lubią suszone żółtko. A nie, suszone żółtko jest be.
5. Sosiki z Rossmana. Z Rossmana są niejadalne.
6. Sosiki Miamora. Dwa lubią, Pinda odchodzi z obrzydzeniem.
7. Posyp mokre mielonym suchym. Posypać se mogę, ale po zmieleniu niejadalny jest nawet Purizon.
8. Koty lubią: CatzFinefood o smaku kangura, musy CatzFinefood, kiełbaski MeatLove, trumienki MyStar, Gussto, karmy filetowe, Whiskasa... A skąd? Nie i już.
9. Nie ma kota, który oprze się ręcznie robionym posypkom z Samego Mięsa. Otóż, proszę Państwa, tego nie chce żreć NIKT.
Przepraszam za moje żale, ale chwilami mam ochotę towarzystwo podusić
FuterNiemyty - ta zdrowa zasada niemieszania nie sprawdza się w przypadku przestawiania. Niestety
I tak, mam miękką dupę.
Chikita - o, czyli nie tylko Purchel tak pierdzi po Purizonie
Zaliczyłam podobną akcję
Leżałam sobie w wyrku, kolega położył się na poduszce, na wysokości mojej twarzy i prawie mnie zagazował. Cichaczem. Żadnego ostrzeżenia.
Przyznam Ci się, że co wieczór rzucam przysmaki Pasztetowi. Bo jest porządek dziobania. Kokos na mnie, obok Precel, Pasztetowy kawałek dalej. Karmienie uznaję za udane, jeśli przynajmniej dwa razy uda mi się go pacnąć cosmą w czoło
Ale cios wołowym też nie raz zaliczył
Bo się plącze pod nogami.
kaarolina1 - chciałam napisać, że Twoja mama rozwaliła system
Przejścia z lekami też mieliśmy i było to coś na podobieństwo cyrku. Podawałam tablety w topionym serze, który Pasztet uwielbia. Więc najpierw jemu, potem Preclowi, potem zaś rozpoczynała się pogoń za kociokobietą, która nie bez przyczyny ma ksywę Pinda Kokosowa. Pinda latała po całym domu z wrzaskiem, bluzgi chyba pół bloku słyszało. A potem pluła. Pięknie pluła. Po olimpijsku. Tabletka niemal w żołądku, a ta odkasłuje i fiuuuuuu... Leci aniprazol. Leci unidoks. I leci Pasztet, który bardzo chętnie by go zeżarł, bo jest w SERZE.
Muireade - ja na nie mówię "mendy spożywcze"