niki2117 pisze:mziel52 pisze:Dziki kot w domu, nie zmieni zasadniczo swojego charakteru. Chodzi o to, żeby przystosował się do nowych warunków i w ich ramach poczuł się szczęśliwy. Ponadto ten twój jest z Tobą związany, co mu poprawia samopoczucie. Najdłużej może trwać przyzwyczajenie do psa. Być może zawsze powinni się wymijać, bo wdrukowany lęk kota pozostanie niezmienny. Dlatego warto myśleć nad różnymi wariantami rozwoju sytuacji i sposobów ich rozwiązywania.
No i niestety z wymijaniem będą problemy. Nie mam gdzie zamknąć psa nawet na chwilę. Niuni zajmuje moją sypialnie, mam drugi pokój w którym jest resztą i ja, w sumie mieszkanie 43m2... Łazienka ma 0,5 na 0,5 M2 przestrzeni wolnej i mój pies się tam nawet nie zmieści, by go nawet na chwilę zamknąć :/
Planuje różne opcje, ale też do końca chyba nie chce niektórych myśli do siebie dopuścić... Chyba na razie muszę się skupić na tym, by leki zaczęły działać, dawać mu komfort życia i zaglądać do niego 3-4 razy dziennie. Jeśli się faktycznie wyciszy po tych lekach to też może być z nim odrobinę łatwiej pracować.
Gdy wracam z pracy siedzę z nim najdłużej. Tuli się, ociera, kładzie koło moich nóg i śpi. Gdy ma dość to sam pokazuje, wstaje i idzie pod łóżko. Staram się czytać jego sygnały i nie robić nic na siłę.
A czy mieliście/macie doświadczenia z amitryptyliną?
Przeczytałam. Podobna historia do mojej Rudej Lapki. Minimum 10 lat zycia na wolności, gdy się wprowadziłam ona już była na tym podwórku. Złapan po dwóch latach prób do sterylizacji wraz ze swoim miotem kociaków po sterylce musiałam ją przetrzymaźć u siebie. Jej dzieci były złapane kilka dni wcześniej i je izolowałam w maleńkiej kuchni. Łapkę w transporterku też tam zaniosłam. Otworzyłam transporter i w nogi a po kilkunastu minutach weszłam a ona na środku na kocu leżała otoczona dzieciakami i mruczała. Dłuzśzy czas - już nie pamiętam ile - izolowana rodzinka była w kuchni. Potem raz nie domknęłam drzwi i wyszła. Patrzyłam na reakcje mojego stadka. Nie było tragedii więc pozwoliłam kotce pospacerować. Potem izolowałam, potem były coraz dłższe wyjścia na mieszkanie, aż do momentu, gdy już nie trzeba było izolacji. Ale wszystko zależało od rekacji moich rezydentek oraz chęci wyjścia Łapci.
natomiast co do amitryptyliny - nie wiem w jakiej dawce dajesz i jak masz zaplanowane podawanie, wiem jedno - działa otumaniająco, wycisza, ale na zasadzie przyspania. Moja Milena dostawała pół roku z powodu wylizywania się na tle stresowym. Trzeba zaczynać od małych dawek i w taki sam sposób, coraz zmnieszjaąc dawki, odstawiać. Nie wiem, czy bym się zdecydowała w Twojej sytuacji na podawanie tego leku, ale to wiesz najlepiej Ty i wet - bo widzicie i kota, i sytuację i jego reakcje.
edit: już wiem, doczytałam do końca.