Kot środowiskowy w domu...Ma ktoś dośw. z Amitryptyliną?

Kocie pogawędki

Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy

Post » Pt lis 23, 2018 15:38 Re: Kot środowiskowy w domu... Jakieś rady?

niki2117 pisze:
mziel52 pisze:Dziki kot w domu, nie zmieni zasadniczo swojego charakteru. Chodzi o to, żeby przystosował się do nowych warunków i w ich ramach poczuł się szczęśliwy. Ponadto ten twój jest z Tobą związany, co mu poprawia samopoczucie. Najdłużej może trwać przyzwyczajenie do psa. Być może zawsze powinni się wymijać, bo wdrukowany lęk kota pozostanie niezmienny. Dlatego warto myśleć nad różnymi wariantami rozwoju sytuacji i sposobów ich rozwiązywania.


No i niestety z wymijaniem będą problemy. Nie mam gdzie zamknąć psa nawet na chwilę. Niuni zajmuje moją sypialnie, mam drugi pokój w którym jest resztą i ja, w sumie mieszkanie 43m2... Łazienka ma 0,5 na 0,5 M2 przestrzeni wolnej i mój pies się tam nawet nie zmieści, by go nawet na chwilę zamknąć :/
Planuje różne opcje, ale też do końca chyba nie chce niektórych myśli do siebie dopuścić... Chyba na razie muszę się skupić na tym, by leki zaczęły działać, dawać mu komfort życia i zaglądać do niego 3-4 razy dziennie. Jeśli się faktycznie wyciszy po tych lekach to też może być z nim odrobinę łatwiej pracować.

Gdy wracam z pracy siedzę z nim najdłużej. Tuli się, ociera, kładzie koło moich nóg i śpi. Gdy ma dość to sam pokazuje, wstaje i idzie pod łóżko. Staram się czytać jego sygnały i nie robić nic na siłę.


A czy mieliście/macie doświadczenia z amitryptyliną? :?:


Przeczytałam. Podobna historia do mojej Rudej Lapki. Minimum 10 lat zycia na wolności, gdy się wprowadziłam ona już była na tym podwórku. Złapan po dwóch latach prób do sterylizacji wraz ze swoim miotem kociaków po sterylce musiałam ją przetrzymaźć u siebie. Jej dzieci były złapane kilka dni wcześniej i je izolowałam w maleńkiej kuchni. Łapkę w transporterku też tam zaniosłam. Otworzyłam transporter i w nogi :lol: a po kilkunastu minutach weszłam a ona na środku na kocu leżała otoczona dzieciakami i mruczała. Dłuzśzy czas - już nie pamiętam ile - izolowana rodzinka była w kuchni. Potem raz nie domknęłam drzwi i wyszła. Patrzyłam na reakcje mojego stadka. Nie było tragedii więc pozwoliłam kotce pospacerować. Potem izolowałam, potem były coraz dłższe wyjścia na mieszkanie, aż do momentu, gdy już nie trzeba było izolacji. Ale wszystko zależało od rekacji moich rezydentek oraz chęci wyjścia Łapci.

natomiast co do amitryptyliny - nie wiem w jakiej dawce dajesz i jak masz zaplanowane podawanie, wiem jedno - działa otumaniająco, wycisza, ale na zasadzie przyspania. Moja Milena dostawała pół roku z powodu wylizywania się na tle stresowym. Trzeba zaczynać od małych dawek i w taki sam sposób, coraz zmnieszjaąc dawki, odstawiać. Nie wiem, czy bym się zdecydowała w Twojej sytuacji na podawanie tego leku, ale to wiesz najlepiej Ty i wet - bo widzicie i kota, i sytuację i jego reakcje.

edit: już wiem, doczytałam do końca. :ok:
ObrazekObrazekObrazek
"Nigdy nie wiemy, kiedy widzimy kogoś PO RAZ OSTATNI..."
"Kiedy się kogoś kocha to ten drugi ktoś nigdy nie znika"
Moja Rodzina w Niebie:Tata(*),Mika(*),Mama(*),DeeDee(*), Adas(*), Lapcio(*),Kosiniak(*),Milenka(*), Nusia (*)..Nie wierzę...

Marzenia11

 
Posty: 35338
Od: Sob lut 28, 2009 21:24

Post » Pt lis 23, 2018 16:36 Re: Kot środowiskowy w domu...Ma ktoś dośw. z Amitryptyliną?

Tak jak napisałam w którymś z postów. Zdecydowaliśmy na lek z kilku powodów. Agresja z frustracji, wycie całe noce, fobie i lęki na każdy ruch nogą czy ręką co powodowało eskalacje agresji. Wycie w 43m mieszkaniu w bloku było słychać tak, że sąsiad przyszedł pytać oczywiście z troski czy coś się dzieje, bo kot wyje całe noce jakby go ze skóry obdzierali. Z dnia na dzień wycie do okna się zwiększało, a taki stres też nie był dla niego dobry. To nie jest kot typu położę się, a Ty mnie miziaj. W głównym poście opisałam część jego zaburzeń, sprzeczne sygnały, atakowanie. Niestety nic tak szybko nie było w stanie zadziałać, gdzie w domu do którego pojechał najpierw było jeszcze gorzej. Dziewczyna ma całe podrapane łydki (i nie mówimy to o 3 rysach na nodze) , więc mnie i tak traktował ulgowo ;)
Będzie miał wdrożoną terapia behawioralna i będzie działać wg schematu. Jeśli będą problemy to będę wprowadzać korekty jak wtedy, gdy pracowałam ze swoim psem. Chyba nic innego nie zostaje.
A działanie usypiające dla niego jest jak najbardziej wskazane chociaż na pierwszy okres w domu. Zostałam uprzedzona, że z dawek schodzi się długo, dlatego w tamtym domu nie było możliwości podawania mu leku i dlatego zdecydowałam się na taki właśnie krok. Całe szczęście, że nie ma zębów, bo chociaż nie zostawia ran, gdy gryzie :ryk:

niki2117

 
Posty: 1858
Od: Sob paź 09, 2010 1:54

[poprzednia]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Zeeni i 549 gości