Ale Puszkin nie ma już zębów od zeszłego roku. Zostały tylko kły. I z tego, co widać, jak otwiera pyszczek wokół nich nic złego się nie dzieje. Dziąsła nie są opuchnięte ani czerwone. To coś, co mu wyraźnie przeszkadza i jest przyczyna tych dolegliwości jest gdzieś głębiej w pyszczku, bo otwiera i grzebie łapką tak, jakby próbował coś sobie z tego pyszczka wyjąć.
Na razie spokój
Po ostatnim sterydzie i antybiotyku był spokój prawie 2 tygodnie. Problem wrócił, ale po kilku dniach znów przeszło i na razie nie wróciło. Ma wielki apetyt, je chyba aż za dużo, bo jak się naje to czasami wyrzyga . Je nawet karmę, a do tej pory jadał tylko mięso i to ostrożnie i w niewielkich ilościach.
Modlę się, żeby to trwało jak najdłużej.
Boję się po tym, co pokazała Tabo10 na swoim wątku, jak chorował Rudasek [*]
i co pisała ASK@
Boję się, że to może być coś podobnego tylko głębiej, czego nie widać. Miałam kiedyś białaczkową Pyzunię, która też odeszła, powodem był chłoniak. Guz był blisko przełyku, nie mogła jeść i dusiła się.
Każdy wyjazd do weta, każde badanie w przypadku tego kota graniczy z cudem.
Nie wezmę go dopóki sam nie wlezie do transportera. U weta nie ma szans żeby nawet zajrzeć mu w paszczę. Trzeba by go było chyba uśpić żeby dokładnie badać. Jednak nie wiem, czy w jego przypadku kolejne usypianie (miał już 4 zabiegi) to dobry pomysł, czy nie lepiej póki jest dobrze zostawić go i dać mu święty spokój.
Nie umiem się zdecydować i wybrać jaki wariant będzie lepszy