Kropiszon jest z gruntu kotem dziwnym.... Ja nigdy nie potrafiłam jej odgadnąć. Pewnie Kotydwa i Dorcia poznały ją lepiej, bo miały z nią kontakt bezpośredni, na co dzień, ja tylko od czasu do czasu podczas wizyt, a że miłością do mnie nie pałała to wcale się nie dziwię, bo jednak wszystkim tym kotom dobrze się nie kojarzę. O ile na początku przynosiłam to, co najwazniejsze - JEDZENIE, to szybko mnie polubiły, ale jak zaczęły się wycieczki do weterynarzy, kastracje itp. zabiegi, szybko dały mi do zrozumienia, że już mnie nie lubią (z nielicznymi wyjątkami)
Kropka na pewno była kotem z natury bardzo ciekawym wszystkiego, co się wokół dzieje, wszystko musiała zobaczyć, doglądnąć i osobiście sprawdzić. Ta ciekawość wyciągała ją do świata. Była też kotem bardzo aktywnym i zabawowym, lubiła rządzić w stadzie, ale znała też swoje miejsce, czyli byłą podporządkowana tym kotom, które jednak zdobyły sobie większy niż ona autorytet w stadzie. Na pewno byłą kotem
górnym, półki, szafki, meble, wieszak bardziej jej imponowały niż dolne partie mieszkania, lubiła na wszystko patrzeć z góry. Była też kotem niezwykle upartym. Jak siedziała w oknie, to nie usunęła się nawet jak ja coś przy tym oknie robiłam, a i musiała zajmować tam miejsce sama, inne koty już nie dostępowały zaszczytu siedzenia obok, całe okno musiała mieć na wyłączność. Człowiek na jej względy musiał sobie zasłużyć i musiała mu zaufać na 100%.
Jednym słowem - kot z własnym, niepowtarzalnym charakterem. ALbo mu się coś spodoba, albo nie. Za kotami nie przepada, ale lepiej czuje się jednak w ich towarzystwie niż pozbawiona go zupełnie.
FELA w pełni przygotowana do wyjazdu.
Niedziela godz. (dopiero) 16.00 wyjazd, a droga dość daleka i na miejscu powinna być gdzieś około godz. 22.00. Późno, ale innego transportu nie udało się zdobyć.
Pan też w pełni przygotowany, feliway w kontakcie i czekamy.
Boję się, żeby nie posypała się zdrowotnie, z resztą powinna sobie poradzić.
Pan jest bardzo pozytywnym człowiekiem i myślę, że z czasem będzie im razem bardzo dobrze.
To są faktury za całość leczenia Puszkina. Patrząc na sumę to jest dużo, ale jak przeanalizuję te wszystkie wizyty, leki, kroplówki, sterydy, zabieg i wskrzeszanie kota z martwych to jednak warto zapłacić każde pieniądze za uratowanie życia.
I tak "kawałek" leczenia sfinansowała Fundacja, a resztę zapłaciłam. (Faktura przelewowa, bo zawsze takie biorę, ale zapłacona
)
No i teraz pozostało tylko czekać do niedzieli - Tobiś - przeprowadzka do nowego domu i Fela - podróż po nowe lepsze życie już na zawsze.
Teraz marzy mi się fajny domek dla Kropki i jej towarzyszy. Oby jak najszybciej znalazły domy i nie musiały już.....czekać na powrót kotydwa do domu