Odwiedziłam kociaki. Żabka przywitała mnie już pod blokiem fikając koziołki na chodniku. Misiek tylko przyglądał się spod krzaków, ale nie podchodzi, bo boi się żeby go do domu nie zgarnąć.
W domu - Fela w porządku, Maciuś jak zwykle rozgadany i zadowolony, Puszkin wygląda zdrowo, ale ponieważ jestem bardzo niepożądaną osobą zmyka na mój widok do drugiego pokoju.
Tylko z Myszka jest kiepsko
Dokuczają jej chyba ząbki. Na razie je i zachowuje się normalnie, przychodzi się głaskać i przywitać, ale pyszczek się nie domyka, dziąsełka bardzo czerwone i bardzo się ślini. Chyba nie jest dobrze. Na razie nic nie poradzę.
Dziś też okazało się, że brakło jedzenia
Nie ma już ani jednej saszetki, a suchego bardzo niewiele. Nawet jak zamówię to i tak przed świętami nie przyjdzie.
Do tego pani mówiła, że Misiek ma coś nie tak z uchem. Nie widziałam, bo nie było go w domu i nie było możliwości sprawdzenia. Póki co musimy jakoś przetrwać te święta, bo i tak nic nie nawojuję.
Wygląda na to, że
dobrze już było...Do Rozalii jadę jutro. Dziś została uwolniona od ubranka i z relacji wiem, że czuje sie świetnie. Ona też będzie musiała zmienić pokój na święta, bo przyjeżdża rodzina na dodatek z kotką i Rozalia musi sie przeprowadzić do innego. Spędzi te święta jeszcze samotnie.
I to już chyba będzie ostatni kot, w którego się angażuje, bo nie dam rady już więcej (przynajmniej na razie) Nie wyrobię ani fizycznie, ani finansowo. Nasze ludzkie życie ma swoje prawa, które też musimy wziąć pod uwagę, a zaległości, jakie się tworzą tylko narastają i trzeba się od nich kiedyś uwolnić.
Te 6 kotów, które zostało nadal wymaga opieki i pomocy, której i tak sama nie dam rady im zapewnić