Jestem. Dziekuję bardzo wszystkim za troskę
Będzie trochę informacji ale to po kolei.
Pierwsza i najważniejsza, już dziś przez Kasię potwierdzona, choć jeszcze nieoficjalna i chciałam, żebyście się dowiedzieli o tym pierwsi
NORUŚ JUTRO IDZIE NA SWOJE Zakochał się w swojej nowej pani z wzajemnością i już od dłuższego czasu przychodziła specjalnie do niego. Pani wszystko wie skąd Noruś pochodzi, wie o możliwości problemów z ząbkami i o tym, że Noruś ROBI KUPE OBOK KUWETY
Jak się dowiedział, że idzie do domu to zrobił TAAAAAKIE oczy
A teraz co u nas :
Ano ten rok zaczął się fatalnie pod każdym względem. Począwszy od choroby Puszkina, poprzez moje dolegliwości, które praktycznie wyeliminowały mnie z normalnego życia, przez wszystkie wydarzenia tzw. krajowe
Od Balitimoore dostaliśmy 10 kg worek karmy
Cały tydzień przeleżał w moim bagażniku, bo nie miałam jak dostarczyć go na górę. Niestety nie jestem w stanie fizycznie nic zrobić. Teraz chyba wychodzą te tony karmy, którą przerzuciłam i powynosiłam na IV piętro, to się musiało kiedyś zemścić + wszystkie inne okoliczności życiowe
Najgorsze jest to, że bez fizycznej pomocy sobie nie radzimy.
Dziękujemy Baltimore
Puszkina nie udało mi się dopaść, sam też do transportera nie wlazł i został bez pomocy. Na razie je, ale na mój widok reaguje jednoznacznie - ucieczką w najdalej położony kąt bez dostępu. Nie jestem w stanie go ani złapać, ani dostarczyć do weta. A kobieta dopóki je nie kwapi się, żeby za wszelką cenę go usidlić. Podobno się stara, próbuje, ale nic z tego nie wychodzi. Na dłuższą metę dobrze jednak nie będzie i tego się boję najbardziej. Nie wiem, co dalej będzie, naprawdę nie wiem
Cudownie się trzymają Fela i Maciuś. Wyglądają ślicznie i są bardzo ładnymi kociakami. Gdyby nie testy, które pokazały jednoznacznie białaczkę, nigdy bym je o to nie podejrzewała. Żadnych oznak choroby po nich nie widać, kłopotów ze zdrowiem póki co też nie mają. Już dawno na pewno miałyby domy, gdyby nie choroba. Nie mam jak tam zrobić ładnych zdjęć, bo sceneria przeraża i teraz ciągle jest ciemno, zdjęcia zupełnie nie wychodzą, a koty wyglądają koszmarnie.
Pani 18 stycznia jedzie do Krakowa z ręką. Tutaj nie otrzymała żadnej pomocy.
Nie zaglądam teraz do niej tak często, jak wcześniej, nie truję odnośnie mieszkania, przestałam z tym walczyć, bo to bez sensu. Dom wygląda znowu jak na początku, wszystko, każde wolne miejsce założone jakimiś bambetlami, szmatami, itp. Nie mam już na to siły, niech robi co chce. Chciałam tylko doprowadzić do jakiegos ładu, żeby kotom się lepiej mieszkało, ale to walka z wiatrakami, a ona jest typową zbieraczką, której nic nie pomoże. Tłumaczenie nic nie da.
Do tego przedwczoraj miała wizytę ze spółdzielni. Jakaś sąsiadka z I piętra nasłała na nią jakichś ludzi, bo "na klatce śmierdzi". Pewnie, że śmierdzi, w domu też śmierdzi. Teraz, jak okna są pozamykane znów śmierdzi wszystko to, co tam zostało.
Tobiś bardzo dzielnie przebrnął przez zabieg. Już wrócił do normy, wszystko jest OK i tylko do pełni szczęścia domku własnego brak. Ale nie takie
potfory swoje miejsce w końcu znalazły i na pewno jemu i Trisi też się w końcu uda
Faktura oczywiście zapłacona
mimbla64 pisze:Joka2011 pisze:Dorota - mam nadzieję, że tylko chwilowo - nie jest w staniue w ogóle się ruszać.
Choroba rozłożyła ją równo i dokłądnie...
Jasdor mocne kciuki za Twoje zdrowie.
Mam nadzieję, że masz rehabilitację i, że Ci pomoże.
Pewnie, że mam
Beata (Szejbal) to jedyna osoba, na którą tutaj mogę liczyć. To ONA wtargała wór karmy na górę, to ONA wtargała mój własny osobisty żwirek dla moich kotów, to ONA przytargała do mojego domu swój osobisty sprzęt do rehabilitacji, który kiedyś wykorzystywała dla zwierząt a teraz bardzo się przydaje dla ludzi takich jak ja, to ONA przyjeżdża codziennie żeby mnie postawić na nogi (dosłownie), to ONA (jeszcze o tym nie wie) będzie musiała jutro wytargać na górę wór trocin, bo właśnie się kotom skończyły
Laser i magnetoterapię mam codziennie gratis