Nagla choroba po dokoceniu. Brak diagnozy !

Witam,
Bedzie dlugo, ale proszac o porade chce wszystko dokladnie opisac.
Mieszkam szczesliwie z szesnastoletnia kotka, kot ogolnie zdrowia bardzo dobrego, nie mielismy wiekszych problemow przez dlugi czas. Niedawno wykrylem guza, okazalo sie ze to nowotwor sutka ktory zostal usuniety z cala listwa jakis miesiac temu, usuniete zostaly rowniez dwa wezly chlonne. Po operacji kotka szybko dochodzila do siebie nie wykazujac jakichkolwiek oznak ze cos jeszcze jest nie tak. Oczywicie zostala sprawdzona rtg pod katem przerzutow, jest "czysto" poza drobnym, milimetrowym guzkiem na drugiej listwie ktorego osobiscie nie wyczuwam... na razie zdecydowalismy sie go zostawic ze wzgledu na powazny zabieg niedawno.
Przez wiekszosc zycia szisza byla kotem "pojedynczym", niewychodzacym. W sumie moze jakies 4 lata mielismy rowniez inne koty - jedno kocie znalazlem ledwo zywe w piwnicy, drugie zamarzajace pod sniegiem na budowie. Oba udalo sie odratowac, kota szybko je akceptowala, i ostatecznie byly (po latach) adoptowane do znajomych. I zostawalismy znowu we dwoje.
W zeszlym tygodniu w sobote przygarnalem 3 miesieczna kotke z lokalnego schroniska, wydawalo mi sie ze towarzystwo dla mojej kotki to dobry pomysl...
rezydentka byla w super zdrowiu, wiadomo, wiek, ale calkiem ruchliwa, z dobrym apetytem, przytulanska itd. Dokacanie przeprowadzalem stopniowo - pozwalajac na kontakt kotow za dnia (obywalo sie bez awantur, jedynie z warczeniem) i rozdzielajac je na noc. Mloda spi ze mna w sypialni, a rezydentka ma dla siebie reszte mieszkania.
Mlody kot ze schroniska jest szczepiony, odrobaczony itd, ma ksiazeczke zdrowia z wpisami. Niestety okazalo sie ze trafil do mnie z mocnym rozwolnieniem, dopiero w domu zauwazylem tez mocno rozdety brzuszek. Kupa byla mocno "rozlana", nie calkowicie wodnista, ale konsystencji kisielu, intensywnej jasno-brazowej barwie. Do tego intensywne gazy... ciezko byl wytrzymac w sypialni. Pozatym kotek bardzo ciekawski, ruchliwy, nie wykazujacy zadnych objawow choroby.
Szisza (moja rezydentka) akceptowala juz jego obecnosc pod warunkiem ze zachowa dystans minimum 1m. Wiec wszytko szlo w dobra strone az tu nagle...
W srode zauwazylem ze rezydent jest bardziej nerwowy, wogole nie pozwala sie mlodej zblizac, wycofuje sie, unika z warczeniem. Im blizej konca dnia tym byla bardziej osowiala. Wieczorem pojawily sie wymioty z krwia... W zasadzie to kot zwracal wode/wydzieline ale z delikatnie rozowym zabarwieniem. Rano nastenego dnia (wczoraj) zauwazylem w kuwecie ze jest rowniez rozwolnienie, za to nie bylo juz pawikow. Podobnie konsystencja kisielu ale ciemniejszej barwy. W srode kot niewiele juz jadl
W czwartek rano urwalem sie z pracy i pojechalem z oboma kotami do weta.
Koty zostaly przebadane, U Sziszy "rezydentki" ktorej zdrowie gwaltownie sie pogorszylo zrobilismy morfologie, RTG, USG. Z badania krwi wyniki wyszly dobre, bez zadnych wskazowek co moze byc nie tym ze kot jest odwodniony. Na USG lekarz zauwazyl "drobny problem z watroba" i "przewodem zolciowym " (??) niestety nie podal wiecej szczegolow. Obejrzal zoladek, jelita, trzustke i inne organy nie dopatrujac sie problemow. Kota zostala bez diagnozy... podano antybiotyki i leki na wzmocnienie, do tego kroplowka. Do domu dostalem Bioprotect i kaminox ktorych nie udalo mi sie podac bo kot wciaz nic nie je. Wczoraj wieczorem doszedl kolejny objaw - silne slinienie, doslownie kapalo jej z pyszczka. Dzisiaj kot wciaz jest osowialy, nic nie zjadl w ciagu nocy, silne slinienie nieco ustapilo ale wciaz jest zdecywowanie nadmiarowe. W kuwecie tylko mocz, no chyba ze... na jednej z plam zauwazylem malego brazowawego gluta wiec moze to jednak kal.. a to znaczy ze rozwolnienie znacznie sie nasililo.
Mlodemu lekarz zrobil morflogie i test na PP - na wszelki wypadek, wynik ujemny. Kot dostal antybiotyk, mala kroplowke a do domu paste na stabilizacje flory bakteryjnej. W jego morfologii wyszly powazne problemy z watroba... co ciekawe, jak pisalem powyzej wogole nie wykazuje zadnych objawow choroby. Dostal wiec leki wspomagajace watrobe. W kuwecie znaczna poprawa, kupa jest wciaz nie taka jak powinna byc, ale znacznie bardziej "zwiezla".
Dzisiaj mamy jechac "na kontrole", ale jak wskazuje tytul watku - nie mamy diagnozy, leczymy jedynie objawowo, co po jednym dniu nie przynosi u rezydentki efektow. Nie wiem co jeszcze moge zrobic, jakie badania przeprowadzic zeby pomoc kotu. Przyszly mi do glowy badania kalu (dziwne ze lekarz na to nie wpadl), naczytalem sie tu na forum o lambliach, pierwotniakach itd, ale nie bardzo mam co do tego badania zawiezc.
Nie wiem jaka jest przyczyna naglego zlamania zdrowia rezydentki, ale mam dwie teorie:
1. Sprawa od razu nasuwajaca sie na mysl: Mloda zarazila czyms rezydentke. Co ciekawe wyglada na to ze cokolwiek to jest, mloda przechodzi to lagodnie, rezydentka duzo gorzej.
2. Koty dostaly male materialowe myszki do zabawy. Zauwazylem ze jednej z myszek brakuje 3-4 cm sznurkowego ogona... nie wydaje mi sie zeby to szisza, to zbyt doswiadczony i wychuchany kot jest zeby pozrec kawalek sznurka, ale pewnosci nie ma. Moze ten odgryziony ogonek wala sie gdzies tu pod meblami, ale go na razie nie znalazlem.
Jakies pomysly, rady ? Co jeszcze mozemy zrobic ?
Bedzie dlugo, ale proszac o porade chce wszystko dokladnie opisac.
Mieszkam szczesliwie z szesnastoletnia kotka, kot ogolnie zdrowia bardzo dobrego, nie mielismy wiekszych problemow przez dlugi czas. Niedawno wykrylem guza, okazalo sie ze to nowotwor sutka ktory zostal usuniety z cala listwa jakis miesiac temu, usuniete zostaly rowniez dwa wezly chlonne. Po operacji kotka szybko dochodzila do siebie nie wykazujac jakichkolwiek oznak ze cos jeszcze jest nie tak. Oczywicie zostala sprawdzona rtg pod katem przerzutow, jest "czysto" poza drobnym, milimetrowym guzkiem na drugiej listwie ktorego osobiscie nie wyczuwam... na razie zdecydowalismy sie go zostawic ze wzgledu na powazny zabieg niedawno.
Przez wiekszosc zycia szisza byla kotem "pojedynczym", niewychodzacym. W sumie moze jakies 4 lata mielismy rowniez inne koty - jedno kocie znalazlem ledwo zywe w piwnicy, drugie zamarzajace pod sniegiem na budowie. Oba udalo sie odratowac, kota szybko je akceptowala, i ostatecznie byly (po latach) adoptowane do znajomych. I zostawalismy znowu we dwoje.
W zeszlym tygodniu w sobote przygarnalem 3 miesieczna kotke z lokalnego schroniska, wydawalo mi sie ze towarzystwo dla mojej kotki to dobry pomysl...
rezydentka byla w super zdrowiu, wiadomo, wiek, ale calkiem ruchliwa, z dobrym apetytem, przytulanska itd. Dokacanie przeprowadzalem stopniowo - pozwalajac na kontakt kotow za dnia (obywalo sie bez awantur, jedynie z warczeniem) i rozdzielajac je na noc. Mloda spi ze mna w sypialni, a rezydentka ma dla siebie reszte mieszkania.
Mlody kot ze schroniska jest szczepiony, odrobaczony itd, ma ksiazeczke zdrowia z wpisami. Niestety okazalo sie ze trafil do mnie z mocnym rozwolnieniem, dopiero w domu zauwazylem tez mocno rozdety brzuszek. Kupa byla mocno "rozlana", nie calkowicie wodnista, ale konsystencji kisielu, intensywnej jasno-brazowej barwie. Do tego intensywne gazy... ciezko byl wytrzymac w sypialni. Pozatym kotek bardzo ciekawski, ruchliwy, nie wykazujacy zadnych objawow choroby.
Szisza (moja rezydentka) akceptowala juz jego obecnosc pod warunkiem ze zachowa dystans minimum 1m. Wiec wszytko szlo w dobra strone az tu nagle...
W srode zauwazylem ze rezydent jest bardziej nerwowy, wogole nie pozwala sie mlodej zblizac, wycofuje sie, unika z warczeniem. Im blizej konca dnia tym byla bardziej osowiala. Wieczorem pojawily sie wymioty z krwia... W zasadzie to kot zwracal wode/wydzieline ale z delikatnie rozowym zabarwieniem. Rano nastenego dnia (wczoraj) zauwazylem w kuwecie ze jest rowniez rozwolnienie, za to nie bylo juz pawikow. Podobnie konsystencja kisielu ale ciemniejszej barwy. W srode kot niewiele juz jadl
W czwartek rano urwalem sie z pracy i pojechalem z oboma kotami do weta.
Koty zostaly przebadane, U Sziszy "rezydentki" ktorej zdrowie gwaltownie sie pogorszylo zrobilismy morfologie, RTG, USG. Z badania krwi wyniki wyszly dobre, bez zadnych wskazowek co moze byc nie tym ze kot jest odwodniony. Na USG lekarz zauwazyl "drobny problem z watroba" i "przewodem zolciowym " (??) niestety nie podal wiecej szczegolow. Obejrzal zoladek, jelita, trzustke i inne organy nie dopatrujac sie problemow. Kota zostala bez diagnozy... podano antybiotyki i leki na wzmocnienie, do tego kroplowka. Do domu dostalem Bioprotect i kaminox ktorych nie udalo mi sie podac bo kot wciaz nic nie je. Wczoraj wieczorem doszedl kolejny objaw - silne slinienie, doslownie kapalo jej z pyszczka. Dzisiaj kot wciaz jest osowialy, nic nie zjadl w ciagu nocy, silne slinienie nieco ustapilo ale wciaz jest zdecywowanie nadmiarowe. W kuwecie tylko mocz, no chyba ze... na jednej z plam zauwazylem malego brazowawego gluta wiec moze to jednak kal.. a to znaczy ze rozwolnienie znacznie sie nasililo.
Mlodemu lekarz zrobil morflogie i test na PP - na wszelki wypadek, wynik ujemny. Kot dostal antybiotyk, mala kroplowke a do domu paste na stabilizacje flory bakteryjnej. W jego morfologii wyszly powazne problemy z watroba... co ciekawe, jak pisalem powyzej wogole nie wykazuje zadnych objawow choroby. Dostal wiec leki wspomagajace watrobe. W kuwecie znaczna poprawa, kupa jest wciaz nie taka jak powinna byc, ale znacznie bardziej "zwiezla".
Dzisiaj mamy jechac "na kontrole", ale jak wskazuje tytul watku - nie mamy diagnozy, leczymy jedynie objawowo, co po jednym dniu nie przynosi u rezydentki efektow. Nie wiem co jeszcze moge zrobic, jakie badania przeprowadzic zeby pomoc kotu. Przyszly mi do glowy badania kalu (dziwne ze lekarz na to nie wpadl), naczytalem sie tu na forum o lambliach, pierwotniakach itd, ale nie bardzo mam co do tego badania zawiezc.
Nie wiem jaka jest przyczyna naglego zlamania zdrowia rezydentki, ale mam dwie teorie:
1. Sprawa od razu nasuwajaca sie na mysl: Mloda zarazila czyms rezydentke. Co ciekawe wyglada na to ze cokolwiek to jest, mloda przechodzi to lagodnie, rezydentka duzo gorzej.
2. Koty dostaly male materialowe myszki do zabawy. Zauwazylem ze jednej z myszek brakuje 3-4 cm sznurkowego ogona... nie wydaje mi sie zeby to szisza, to zbyt doswiadczony i wychuchany kot jest zeby pozrec kawalek sznurka, ale pewnosci nie ma. Moze ten odgryziony ogonek wala sie gdzies tu pod meblami, ale go na razie nie znalazlem.
Jakies pomysly, rady ? Co jeszcze mozemy zrobic ?