magdalena99 pisze:Ja nie wykluczała bym z góry domów z małymi dziećmi, o ile ludzie są świadomi. Do mojego brata trafiły 2 małe kociaki gdy bratanica miała 2 latka. Od początku była uczona, że z kotkiem należy się obchodzić delikatnie. Nigdy nie zrobiła im krzywdy, a kotki bardzo lubiły się z nią bawić. Warunkiem jest jednak by rodzice rozumieli i akceptowali, że kot to żywa istota, która czuje ból i w razie zagrożenia może w odruchu samoobrony podrapać "agresora".
Ależ ja to doskonale wiem. Do ŚWIADOMYCH domów z dziećmi idą moje koty (jak przejrzysz moje wątki,to są tam dowody
),ale takich świadomych domów jest mało. Zwykle najpierw rodzic zaczyna od warunków. Co dziecko chce,że dziecku się kotek podoba,dziecko ma kotka u babci na wsi i tu też chce,pytanie czy kotek nie udrapie dziecka.
Dziecko,dziecko ,dziecko i jego potrzeby na sam początek.
Kotek ma spełniać wymogi. Tylko.
Zabawki zwykle.Którą nosić można ,tulić (czytać: ściskać) i który się nie obroni. Bo jak pacnie łapą ,to jest agresywny i taki odpada.Najlepiej takiego dać,którego można męczyć do woli i bez kociego sprzeciwu.W dodatku często nawet rodzic nie wie,czy dziecko uczulone na kota,czy nie (bo zawsze zadaję to pytanie na wstępie).
Zresztą pani pytająca o rudą ,poległa na osiatkowaniu,nie z powodu posiadania dziecka.
Do spotkania z dzieckiem nawet nie doszło,bo tylko wtedy można ocenić relacje ,podejście do kota,delikatność. I też nie zawsze,bo czasem dziecko u obcych też nie pokaże całego swojego repertuaru możliwości
Przynajmniej od razu.
Chociaż zdarzali mi się mali mistrzowie ,którzy od progu w czapkach i butach biegli gonić kotki pod stołem
piszcząc z zachwytu i robiąc rwetes taki,że nie było słychać własnych myśli ,o dialogu z rodzicami nie wspomnę. O uciekających ,przerażonych kotach też nie. Raz poprosiłam jedną panią doktor-mamę dwójki z ADHD na rozmowę w kuchni,bo jej bachory (tak ,inaczej nie da się tych dzieci nazwać) roznosiły mi dom i nie dało się konstruktywnej rozmowy poprowadzić. Pani przepraszała i była zażenowana sytuacją. Ja kiwałam ze zrozumieniem ,że to pewnie z emocji,ale widać było ewidentnie,że pani doktor całkowicie nie panuje nad własnymi dziećmi. Żałosne. Kota nie dostali. Dostała inna para.Też z dwójką dzieci .Cudownych. Przyszły.Przywitały się grzecznie.Zasiadły na kanapie. Przerażone wizytą poprzedników (bo niestety wizyty były w odstępach 2h)koty,nawet nie wyszły
Można je było obserwować z daleka,spod stołu. Mama wytłumaczyła córkom,że kotka jest przestraszona i dzisiaj nie zechce ich bliżej poznać,że trzeba poczekać. Zrozumiały. Kot trafił do nich. Dodam,że dzieci w podobnym wieku. Ale różnica w wychowaniu i temperamencie olbrzymia.
Ale i tak wszystko przebiła jedna mama,która przyszła do mnie na p/a.Siedziałą blisko 3h
. Jak na placu zabaw
Dziecko skakało po kanapie ,oglądało koty,najbardziej domagało się widzieć kotkę po strerylizacji jak usłyszało,że taka jest w kuchni.Nie pozwoliłam. Mimo wymuszeń. Dobrze,że się nie rozwyło w związku z powyższym. Jak zażądało :
mamo jeść ucieszyłam się,że teraz to sobie pójdą
. Nic bardziej mylnego. Mama wyjęła kanapki i orzeszki i jeszcze z 1,5h odbębnili u mnie. Horror
Na koniec pani przyznała,że chyba nie jest jeszcze gotowa na takie wyzwanie (chciała wstępnie 2kocięta,wymogi i obowiązki nakreślone przeze mnie ją przerosły).Stwierdziła,że jest świeżo po rozwodzi i musi uporządkować swoje sprawy emocjonalne. I żadnego kota nie wzięli.
Ale fajnie spędzili czas,zamiast w Grikolandzie,wesołym miasteczku itp.?
No fajnie
.
I za darmo.
Niechętnie oddaję do dzieci,ale oddaję. Niektóre koty uwielbiają zabawy i tylko dziecko im sprosta. Patrz ostatnio mój Silver szczęśliwy w domu z 8latką.
Pico też by się do dziecka nadawał,jak mówi Arcana. Ale ruda jest chyba za delikatna. Narazie. Zamęczyłyby by ją.