Zaginął (?) nasz przyjaciel. Tytus.

Kocie pogawędki

Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy

Post » Pt paź 12, 2018 14:08 Zaginął (?) nasz przyjaciel. Tytus.

Dzień dobry.
Osiem dni temu wyszedł z domu nasz przyjaciel, Tytus. Wyszedł jak zwykle. Choć nie o zwykłej porze, bo była już 23-cia. Żona się buntowała, ale na mój argument, że skoro raptownie się obudzil i w tej samej chwili chce wyjść, to znaczy że usłyszał coś, co go wzywa. Natychmiast.
Był to czwartek. 4 października.
(...)
Tytus ma 4 lata. Nie jest kastratem. I trochę w życiu przeżył. Upadek z okna, zakończony operacja łapki (tutaj niskie ukłony dla dr Biezynskiego), później spotkanie z gnojem, który prawie zabił Tytusa. Po tym zdarzeniu wycięto część kości, ogonek pozostał już na zawsze niewładny, a Tytus przestał siusiać. I lekarze powiedzieli że już nic z niego nie będzie. Mylili się. Miesiące leczenia, rekonwalescencji, i setki godzin wspólnych spacerów wyleczyło, w miarę, fizycznie naszego przyjaciela.
W zeszłym roku zaczął ponownie wychodzić sam. A mieszkamy w ładnym miejscu (dla znających Kłodzko: osiedle świętego Wojciecha) otoczonym ogródkami działkowymi. Nie raz, i nie dwa mróz był okrutny, Tytusa już dwa dni w domu nie ma. Szukamy. Chodzimy po skutymi mrozem alejkami działkowymi. Nawołujemy. Nigdy nam się nie pokazał, ale następnego dnia wracał. I zwykle, jeśli wymagały tego sprawy, wracał po trzech dobach. Rzadko po czterech.
Tym razem po trzeciej dobie go nie było. Wieczorem zaczęliśmy szukać. Jak zwykle nic. Ale i kota nie było następnego dnia. Tak minęło ogólnie dób 7. Dzisiaj ósma.
Co prawda w miedzyczasie, to jest w noc z niedzieli na poniedziałek Tytusa widziała sąsiadka, jak " świńskim truchtem" przetuptal przez ulicę dzieląca bloki, i polazl za sklep (a za sklepem tylne wyjścia z posesji na których stoją domki, których to chronią psy. Zle psy. Agresywne), obchodząc swoje tereny.
Od tamtej pory nikt Tytusa nie widział. Przechodzę sam siebie w wynajdowaniu miejsc gdzie jeszcze nas nie było. I tak lazimy. Czasem w trójkę, a czasem we dwoje. Albo i laze sam.
Córka płacze, żona również. I ja mam mokre oczy.
Zacząłem czytać, dzisiaj, na panstwa portalu porady. I na pewno do nich, porad się zastosuje. Choć, jak na złość wiele zdjęć zostało przez winę urządzenia wykasowanych W tym zdjęć Tytusa. Czy bez zdjęcia też można? Ludzie są wzrokowcami jednak.
Podpowiedzcie nam Państwo, proszę, o czym nie myśleć, a w co świecie wierzyć. Żeby nie oszaleć. Żeby, w miarę, normalnie funkcjonować.
Pozdrawiam serdecznie, choć bez uśmiechu.
I proszę wybaczyć, jeśli umieściłem post w niewłaściwej kategorii.

po_prostu_ja

 
Posty: 10
Od: Pt paź 12, 2018 13:30

Post » Pt paź 12, 2018 16:44 Re: Zaginął (?) nasz przyjaciel. Tytus.

Nie mogę uwierzyć, że wypuszczaliście kota, który wiele złego doznał poza domem, w okolicy agresywne psy...
Na domiar złego niekastrowany

Shidri

 
Posty: 379
Od: Śro sie 01, 2018 10:46

Post » Pt paź 12, 2018 17:03 Re: Zaginął (?) nasz przyjaciel. Tytus.

Poszukajcie zdjęcie Tytusa, nawet jeśli niezbyt aktualne to chociaż maść i budowa będzie widoczna, ludzie zwracają uwagę na wygląd. Jeśli nie macie poszukajcie w internecie zdjęć jak najbardziej podobnych do Waszego kocura i napiszcie w ogłoszeniu, że to zdjęcie poglądowe, ludzie zwracają uwagę na szczegóły wyglądu. Dokładnie opiszcie cechy charakterystyczne, może jakieś przerzedzenie w sierści, może utyka?
Jest grupa na facebooku, koniecznie wrzućcie tam informację: https://www.facebook.com/groups/126972067804243/ i porozwieszajcie ogłoszenia dookoła. Kota szukać dobrze wieczorami, z latarką, może odbiją się oczy. Ale Wasz obszar jest dużo większy niż kastrowanego wychodzącego kota, Tytus mógł się oddalić na wiele kilometrów od domu. Oczywiście jest też mniej optymistyczna opcja: kot zginął pod kołami samochodu/rozszarpany przez psy/zabity przez kogoś, czego nie życzę ani kotu ani Wam. Trzymam kciuki by się znalazł.

I wybacz brutalną szczerość, ale to Wasza wina - niekastrowany kot narażony jest na wiele chorób zakaźnych, płciowych, bijatyki, oddala się od domu na większe odległości niż kastraty. W dodatku przyczyniacie się do śmierci dziesiątek kotów, które rodzą się po zapłodnieniu bezdomnych kotek przez Waszego kocura, a później giną w męczarniach przez choroby albo pod kołami samochodów. Wstyd.
"Czy dom bez kota - najedzonego, dopieszczonego i należycie docenionego - zasługuje w ogóle na miano domu?" Mark Twain

MegGrey

Avatar użytkownika
 
Posty: 253
Od: Pon lis 23, 2015 12:54

Post » Pt paź 12, 2018 17:10 Re: Zaginął (?) nasz przyjaciel. Tytus.

Shidri pisze:Nie mogę uwierzyć, że wypuszczaliście kota, który wiele złego doznał poza domem, w okolicy agresywne psy...
Na domiar złego niekastrowany

Uwierz mi, nie Ty jedna... Dlatego lepiej już na tym zakończę.
:201436
Do cats eat bats?

Muireade

Avatar użytkownika
 
Posty: 1576
Od: Pon sie 08, 2016 17:26
Lokalizacja: Środek wiochy (pod Toruniem)

Post » Pt paź 12, 2018 18:25 Re: Zaginął (?) nasz przyjaciel. Tytus.

Odnośnie działek - na moich działkach już kilkakrotnie się zdarzyło, że ktoś w domku kota zamknął. Niechcący. Zwierz się zadekował, człowiek nie widział, liście spalił, altankę zamknął i pojechał. A kot w potrzasku.
Trzy koty moje. Czwarty tylko ze mną mieszka.

Fatka

Avatar użytkownika
 
Posty: 5843
Od: Pt sty 01, 2016 19:36

Post » Pt paź 12, 2018 19:34 Re: Zaginął (?) nasz przyjaciel. Tytus.

myślę, że to prowokacja

małgo

 
Posty: 4627
Od: Śro mar 06, 2002 12:36
Lokalizacja: wrocław

Post » Pt paź 12, 2018 21:19 Re: Zaginął (?) nasz przyjaciel. Tytus.

po_prostu_ja pisze:Dzień dobry.
Osiem dni temu wyszedł z domu nasz przyjaciel


Będąc na miejscu kota Tytusa, nie chciałbym mieć takich "przyjaciół" :?
kot też człowiek...
04.06.2018 Myszunia [*]
13.08.2013 Lesio [*]

color1

Avatar użytkownika
 
Posty: 1592
Od: Czw cze 27, 2013 11:52
Lokalizacja: wawa

Post » Pt paź 12, 2018 22:07 Re: Zaginął (?) nasz przyjaciel. Tytus.

Dziękuję wszystkim za odpowiedzi. Zainteresowanie. Chęć pomocy.
Szanowni Państwo.
Tytus zaczął samodzielnie opróżniać pęcherz na zasadzie znaczenia. To, przede wszystkim kierowało mną by nie kastrować mojego Przyjaciela.
Po wtóre, egoistycznie, stwierdziłem że niechaj sobie poszaleje. Niemniej, nie nam, ludziom decydować komu "obciąć", a komu "zakleić". To już zadanie pana Boga.
Że wypuszczałem mimo że, mimo aż? Proszę państwa. Po ulicach chodzi wielu psychopatów. I my, w miarę normalni ludzie o tym wiemy. Czy zamykamy się w domach, nie wychodząc? Nie. Wychodzimy. A mamy i wzrok, i słuch, i czas reakcji o wiele wolniejszy od zwierząt. Zatem: kochajac, powinniśmy zniewolić? (retoryka)
Nawiasem pisząc. Ładnych kilka lat temu mieszkałem w Kopenhadze. Pracowałem jako pracownik sprzątający. Firm, mieszkań prywatnych. W jednym z mieszkań usytuowanych w okolicy dworca głównego (dzielnicy prostytutek, sex shopow, i narkomanów) były prześliczne dwa koty. Persy. Kastraty. Wielkie, zaniedbane, i straszliwie ciekawe życia. Początkowo bały się mnie, a później pokochały mnie tak, jak i ja pokochałem te dwa, biedne i zaniedbane zyjaki. Zawsze w domu. Siedziały na parapecie chłonąc w samotności od właściciela, który pracując dla National geografic był rzadkim gościem w swoim domu, ruch ulicy. Życie. A kiedy przyszła pora, zdaniem fotografa National , i koty stały się ciężarem: to kazał je uśpić. I umarły z woli swojego "pana". Rozumiem, że takiej mentalności oczekuje ode mnie wielu użytkowników. Otóż nie. Dupa. Każde żyjące stworzenie ma prawo do życia. Używania życia. Rozmnażania się. Po to żyjemy. By tworzyć, budować, rozmnażać się. Zatem proszę mnie nie zabijać, wbijając kolce nieodpowiedzialnego gnoja. Tak! Z pełną świadomością wypuszczałem mojego Przyjaciela, i witałem go z powrotem. Kiedy wracał. Mimo tego, co stało się wcześniej. A teraz, kiedy nie ma Tytusa pod bramą bloku. Kiedy nie słyszę, nie słyszymy jak do nas mówi, kiedy się pojawimy. KIEDY GO NIE MA! To jestem smutny. Nie przeze mnie. Egoistę. Przez Niego. Mojego Przyjaciela. Bo 8 dobę nie je tego co lubi, i nie śpi tam, gdzie jest ciepło, i gdzie w spokoju wypoczywa. Zatem łaskawie proszę mnie, nas nie osądzać. Każdy człowiek może inaczej interpretować wolność, i zwierzęcia. Drugiego, o wiele lepszego człowieka.
MegGrey. Dziękuję. Bardzo za cenne wskazówki.

po_prostu_ja

 
Posty: 10
Od: Pt paź 12, 2018 13:30

Post » Pt paź 12, 2018 22:11 Re: Zaginął (?) nasz przyjaciel. Tytus.

Bo? Dlaczego? Nie uwiezilem kota w domu na zawsze (jak ty?), i nie cieszyłem się jego, kota, ciągłym jestestwem w domu?

po_prostu_ja

 
Posty: 10
Od: Pt paź 12, 2018 13:30

Post » Pt paź 12, 2018 22:30 Re: Zaginął (?) nasz przyjaciel. Tytus.

Jak byłam dzieciakiem moja niewykastrowana kotka sama przyszła, chodziłam z nią na spacery, ale kilka razy się zgubiła. Znajdywała się zawsze w pobliżu domu np. w suszarni, kiedyś wbiegła do sąsiadów i znalazła się po wieczornym spacerze rano na ich lodówce. Sąsiadka narobiła krzyku, bo myślała, że to duży szczur. Dziś bazując na doświadczeniu i lekturze co grozi wychodzącym kotom nie wypuszczam swoich.

karolink

 
Posty: 1116
Od: Pon paź 09, 2006 20:40
Lokalizacja: Warszawa

Post » Sob paź 13, 2018 6:50 Re: Zaginął (?) nasz przyjaciel. Tytus.

Przy takim swoim podejściu - dlaczego płaczecie?
Dlaczego macie oszaleć z rozpaczy?
Przecież z pełną premedytacją podjęliście decyzję o wychodzeniu kocurka.
I to nie kastrowanego. Mimo tego co już przeżył.
Zakładam że jesteście inteligentnymi ludźmi i podejmując decyzję o tym że może wychodzić, znikać na kilka dni etc - mieliście świadomość że z dużym prawdopodobieństwem coś złego się zdarzy. Wcześniej czy później.
Za płotem dwa agresywne psy, obok ogródki działkowe gdzie pewnie jest conajmniej jeden gołębiarz. Ulice, pokręceni ludzie.
To była kwestia czasu.
Stres Was nie zjadał za każdym razem gdy kot był poza domem?
Wolnożyjące koty żyją zwykle krótko. Skoro zdecydowaliście że Wasz ma wychodzić - to zgodziliście się także na konsekwencje tego stanu rzeczy.
Ok, nie osądzam Cię. Ale proszę, nie pisz mi o tym jak teraz szalejecie z rozpaczy i płaczecie.
I żal mi kota który być może żyje jeszcze zamknięty w jakiejś altance, umierając z pragnienia - nie czuję aż takiej misji by dźwigać jeszcze Ciężar waszych emocji, skoro nie chcesz oceniania i twierdzisz twardo że taka była Wasza decyzja, bo Bóg tak chciał, bo kot ma prawo zaznawać wolności i rozmnażania się.

Ogłoszenia to jedno, są konieczne, ale w przypadku zaginięcia kota od lat wychodzącego postawiłabym na:
- prośbę o sprawdzenie altanek (sama bym dodatkowo wszystkie oblazła nawołując wieczorami i nasłuchując, po tygodniu kot może być już ledwo żywy), garaży, piwnic
- objechanie (nie tylko dzwonienie) wszystkich lecznic w sporym zasięgu, bo może kota ktoś potrącił czy znalazł rannego i zawiózł do lekarza. Rozmowa z każdym lekarzem z lecznicy, powieszenie ogłoszenia.
- pojechanie do schroniska, obejrzenie kotów z ostatnich interwencji i zostawienie ogłoszenia
- objechanie okolicznych azyli
- ogłoszenia na portalach lokalnych
- ogłoszenia w okolicznych sklepach etc - z informacją o nagrodzie.

Blue

 
Posty: 23416
Od: Pt lut 08, 2002 19:26

Post » Sob paź 13, 2018 6:59 Re: Zaginął (?) nasz przyjaciel. Tytus.

po_prostu_ja pisze:Bo? Dlaczego? Nie uwiezilem kota w domu na zawsze (jak ty?), i nie cieszyłem się jego, kota, ciągłym jestestwem w domu?

Wszystkie moje koty są uwięzione, wysterylizowane i wykastrowane. Przez okno nie wypadną, bo balkon i okno są zabezpieczone. Nie złapią żadnego świństwa, nie zginą w pysku agresywnego psa. Są nieszczęśliwe? Nie sądzę. Ty zafundowałeś kotu cierpienie, a teraz naraziłeś go na szereg niebezpieczeństw. Jest niepełnosprawny, a hormony w nim buzują. Jakie ma szanse na wolności? Widziałeś kiedyś walki kocurów? Nie pisz ckliwych postów tylko szukaj kota, módl się, aby wrócił w miarę dobrym stanie i wyciągnij wnioski.

ewar

 
Posty: 54904
Od: Wto lis 06, 2007 20:17
Lokalizacja: Stalowa Wola

Post » Sob paź 13, 2018 7:05 Re: Zaginął (?) nasz przyjaciel. Tytus.

Jeśli czujesz się źle, to dobrze, bo nie powinieneś poczuć się lepiej. Tutaj nie usłyszysz nic, co poprawi Ci humor, nikt nie będzie współczuł Tobie, tylko nieszczęsnemu kotu.

Shidri

 
Posty: 379
Od: Śro sie 01, 2018 10:46

Post » Sob paź 13, 2018 7:57 Re: Zaginął (?) nasz przyjaciel. Tytus.

Nabieram coraz wiekszej pewnosci, ze to troll.
Prosze go nie karmic, to zglodnieje i pojdzie gdzie indziej :201410
Do cats eat bats?

Muireade

Avatar użytkownika
 
Posty: 1576
Od: Pon sie 08, 2016 17:26
Lokalizacja: Środek wiochy (pod Toruniem)

Post » Sob paź 13, 2018 8:15 Re: Zaginął (?) nasz przyjaciel. Tytus.

Wygląda na grafomana dowcipnisia, który pisze opowiadanko.

Arcana

 
Posty: 5668
Od: Nie lip 17, 2005 13:59
Lokalizacja: Warszawa


Adopcje: 14 >>

[następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: aania, Silverblue, skaz i 247 gości