Witam, jestem tu nowa.
Przygoda z moja kotka maine coon zaczęła się z 3miesiace temu, gdy wzięłam do siebie pohodowlna kotkę.
Przyjechała do mnie z Warszawy z zaropialymi oczami, kaszlem-wyszliśmy z tego. Pare dni później znalazłam siatkę pod łóżkiem, wtedy zaczęły się wymioty-po paru wizytach u weterynarza przeszło. Przez własna głupotę kupiłam aloes który jak się później okazało jest trujący dla kota(nie było widać śladów gryzienia) i zaczęła się biegunka. Wczoraj zrobiliśmy USG-powiększone węzły chłonne w nieznacznym stopniu, badania na kocia białaczkę były robione w maju(ujemne). Narazie jesteśmy na lekach aby zatrzymać biegunkę (tak naprawdę juz nie ma ale w razie czego dalej podajemy), niedługo badania krwi. Te wymioty i biegunka to za każdym razem dziwny zbieg okoliczności (siarka, aloes). Czy powiększone węzły chłonne to zawsze chłoniak? Od wczoraj siedzę jak na szpilkach, kotka ma 3 lata. Za każde informacje dziękuje.