Strona 1 z 1

Nowy dziki kot na terenie "mojego "stada",co robić...

PostNapisane: Czw paź 04, 2018 22:06
przez Markonela
Cześć.
Chciałam się poradzić,może ktoś miał podobną sytuację :) .
Opiekuję się kilkoma półdzikimi kotami.
Mają budkę i kawałek garażu na zimę jako schronienie.
Podczas mojego urlopu inny kot pojawił się na terenie ,walczy z kocurkiem z mojego stada ,kocurek ma rany na ciele....w dzien ,w nocy dochodzą odgłosy walki kotów.
Kocice też są wystraszone ,przesiadują w jakichś zakamarkach ,boją się wyjsc.
Gdy wychodzę kot zwiewa a moje koty wychodzą...ale kot podjada im,więc muszę czas czekać aż stado zje.
Musiałam zamknąć okno w garażu ,bo kot chyba chce zamieszkać w nim na dobre....a koty ze stada boją się,kot jest oogromny a moje koty drobniutkie...
Co radzicie,co zrobić?

Re: Nowy dziki kot na terenie "mojego "stada",co robić...

PostNapisane: Czw paź 04, 2018 23:37
przez MalgWroclaw
Kastrowany? Bo jeśli nie, koniecznie trzeba go wykastrować.

Re: Nowy dziki kot na terenie "mojego "stada",co robić...

PostNapisane: Pt paź 05, 2018 18:10
przez Markonela
Nie wiem,,,to totalny dzikus.
Wydaje się ,że walczy o jedzenie,bo moje koty są wykastrowane czy wysterylizowane.
Rozpanoszył się jak nas nie było kilkanaście dni.
Teraz obserwuje mnie zza ogrodzenia sąsiedniej posesji...muszę czekać aż koty zjedzą bo przepędzi je...oddaliłam się ,żeby zobaczyć co się będzie działo i juz szykował się do natarcia....
Dziś wystawiłam mu jedzenie za ogrodzenie ,może jakis wygłodzony....zjadł dokładnie....
Na razie próba złapania to nie wchodzi w grę chyba....
Wystawiać mu jedzenie ?

Re: Nowy dziki kot na terenie "mojego "stada",co robić...

PostNapisane: Pt paź 05, 2018 18:17
przez Carmen201
Oczywiście, że tak - jest przecież głodny. A jak go wstępie obłaskawisz dawaną michą, łap gościa na kastrację (ale nie w wielkie zimno).
Jak będzie wykastrowany i pewny, że dostanie jeść, to sytuacja powinna się stopniowo uspokoić.

Re: Nowy dziki kot na terenie "mojego "stada",co robić...

PostNapisane: Pt paź 05, 2018 21:53
przez MalgWroclaw
Tak, kotek karmiony przyzwyczai się do Ciebie, choć trochę.
Kciuki za Ciebie i za kota

Re: Nowy dziki kot na terenie "mojego "stada",co robić...

PostNapisane: Pt paź 05, 2018 22:38
przez Markonela
Zbyt duzo kotów na danym terenie ,wszytskie koty znikną....
Przykra Polska rzeczywistość...

Re: Nowy dziki kot na terenie "mojego "stada",co robić...

PostNapisane: Sob paź 06, 2018 2:39
przez Cindy

Re: Nowy dziki kot na terenie "mojego "stada",co robić...

PostNapisane: Sob paź 06, 2018 11:42
przez Markonela
Gdy pojawiło sie tu więcej kotów to zaczęły przeszkadzać,z 5 posesji graniczących z terenem kotów (a to tylko 4 koty),4 posesje kompletnie się ogrodzily,ludzie pozatykali wszelkie dziury w płocie itp.
Dziki "nowy"ulokował się na jedynym terenie gdzie koty mogły jeszcze sobie przejść.
Dziś siedział znowu za siatką ,więc tam znowu dostał talerzyk jedzenia ,i wtedy jest spokój u nas ,potem chyba nie przechodzi na teren kotów bo nie słychać ,żeby były jakieś kocie scysje.
Złapałabym go ale wtedy muszę mu zostawiać jedzenie na terenie kotów , koty musza wtedy uciekać w kierunku ulicy bo już nie mają innej drogi,wszytsko pozagradzane.
Tak to wyglądają Polaczki...przeszkadza im ,że kot sobie posiedzi u nich na trawce,tudzież przeleci parę razy dziennie,,,straszne

Re: Nowy dziki kot na terenie "mojego "stada",co robić...

PostNapisane: Sob paź 06, 2018 17:12
przez Markonela
Byłam teraz ,dać kotom jeść ...Zero stada...oprócz nowego kota...grzał się na słońcu.
Reszta zniknęła.
Gdy ten poszedł słyszę miałczenie z drzewa,siedział na wysokości 2 piętra, znalazł się jeden mały, na resztę czekałam pół godziny.
Miał ktoś podobną sytuację,czy nowy kot chce przegonić pozostałe koty???
Mieliśmy już przechodnie koty na terenie ale nigdy tak agresywne...i co teraz?

Re: Nowy dziki kot na terenie "mojego "stada",co robić...

PostNapisane: Sob paź 13, 2018 19:55
przez Markonela
Napisałam do jednej z fundacji w prośba o poradę jak to zorganizować z nowym kotem ,to ani widu ani słychu.
Wygląda na to ,że fundacja zbiera kase na jakieś własne koty...hmmmmm...zastanawiające.

Re: Nowy dziki kot na terenie "mojego "stada",co robić...

PostNapisane: Śro paź 17, 2018 22:01
przez Markonela
I teraz od dwóch dni mamy równiez kota z dzwoneczkiem.....

Re: Nowy dziki kot na terenie "mojego "stada",co robić...

PostNapisane: Czw paź 18, 2018 22:07
przez andorka
Markonela pisze:Napisałam do jednej z fundacji w prośba o poradę jak to zorganizować z nowym kotem ,to ani widu ani słychu.
Wygląda na to ,że fundacja zbiera kase na jakieś własne koty...hmmmmm...zastanawiające.

A pomyślałaś o tym, że w fundacji działają ludzie, którzy mają pracę, rodziny swoje koty i koty fundacyjne pod opieką, łapią dzikusy na sterylki, latają do weta i do dyspozycji dobę, która niezmiennie ma tylko 24h?
I że czasami nie ma czsu / siły by zajrzeć do maila?
a kasę trzeba zbierać, bo nikt charytatywnie nie chce kotów fundacyjnych leczyć/karmić.

Dostałaś radę podstawową - złapać łobuza na kastrację. Pożycz gdzieś łapkę i go złap. Kocur po dobie może wrócić na dwór, lepiej teraz niż jak się zrobi zimno.

Re: Nowy dziki kot na terenie "mojego "stada",co robić...

PostNapisane: Pt paź 19, 2018 11:08
przez Markonela
Ale ja nie zbieram kasy na" moje stado"....też mam swoja pracę oraz rodzinę,jestem charytatywnie domem tymczasowym dla psów, NIEPŁATNYM!!!!!
Ja tez łapie dzikusy(koty) ....ale ja karmię i łapię charytatywnie.
A pomyślałaś ,że np osoba prywatna ktora widzi problem kotów nie ma kasy ,żeby im pomóc ,a fundacja, która zbiera tą kasę na" jakieś"koty nawet nie raczy odpowiedzieć na maila
,a telefonu nie podaje.....więc czy ta fundacja w ogóle istnieje?????
Jesli Ty (andorka)dostajesz jakieś pieniądze od fundacji to Ci gratuluję obrotności bo ja ich nie dostaję 8O
Ale to było o jakiejś wybiórczej fundacji,nie uogólniam.

Wiesz Andorka ,wydaje mi się ,że nie zrozumiałaś problemu ale dziękuję Ci za cenne uwagi i pozdrawiam Cie serdecznie.

Re: Nowy dziki kot na terenie "mojego "stada",co robić...

PostNapisane: Pt paź 19, 2018 20:00
przez andorka
zrozumiałam tak:
napisałaś do fundacji oczekując odpowiedzi już natychmiast i próbowałam wyjaśnić czemu czasami fundacja odpisuje nawet po tygodniu.
I tak, dokładnie zbieram kasę na "jakieś" koty, które są pod moja opieka nawet nie koniecznie fizycznie, tylko własnie ogarniam temat finansowania danej biedy.
i nie mam z tego grosza, mimo, ze wiele osób uważa, że to dla kasy stoję pod śmietnikiem i czekam na kolejnego dzikusa. Pakuję za to własne paliwo, czas, emocje.

Ale skoro podstawowym kryterium istnienia fundacji jest posiadanie telefonu... mieliśmy i bardzo szybko zrezygnowaliśmy, bo nikt nie miał czasu ani nerwów do rozmów typu "pani zabierze tego kota, bo od tego jesteście jak d...a od s.....a"

Zapraszam na nasza stronę http://www.kotylion.pl poczytaj jak fundacje nic nie robią, dodam, że jest nas może z 15 czynnie działających osób