Rozumiem, że cierpisz, ale to cierpienie jest z miłości i przywiązania, a miłośc stawia dobro kochanego obiektu nad własne. innymi słowy kochasz tego zwierzaka, a skoro kochasz to chcesz dla niego tego co najlepsze nawet kosztem swojego dyskomfortu. Dlatego tak często matki oddają dzieci, chociaż je rozrywa z żalu. Chcą im zapewnić coś lepszego.
małe koty szybko zapominają, tak samo szczeniaczki. Wszystko się dobrze dla Was ułoży. Daj sobie troche czasu. Wiem, ze teraz to pustka i jak posypywanie solą rany, ale naprawdę masz powód do dumy. uratowałas kotce zycie, dałaś jej dom i szansę. To jest dobre
Uważam, że nie ma innej opcji. Z resztą, zawsze możesz za jakiś czas podpytać sąsiadkę co u koteczki, wiesz...Zeby się upewnić, ze wszystko OK i podjęłaś dobrą decyzję.
karolink, małe kocięta i szczeniaki, są jak malutkie dzieci trochę. Dużo nowych bodźców to norma i nowe wypierają stare. Przecież gdyby tak nie było to kocięta z hodowli nigdy by snie przestawały tęsknić za matką i rodzeństwem, a przeciez zazwyczaj bardzo szybko zaczynają kochać swój nowy dom i opiekunów. Taka plastyczność adaptacyjna jest normalna dla młodych osobników.
też tak sądzę, co w niczym Ci nie ujmuje karolink. Będziesz przez chwile jeszcze po prostu pieknym snem dla niej, ale sama możesz mieć zawsze juz swiadomość ile dobrego dla niej zrobiłaś.
Nie ma mojej ukochanej koteczki, Diabełek nie chce sikać od paru dni, od kiedy pojawił się nowy zapach z łazienki. Nowego nie jestem w stanie upilnować w łazience, bo jest zbyt żywiołowy, podczas gdy koteczka spokojnie sobie leżała. Sorry, ale nie stać mnie w tej chwili na więcej niż to, że powstrzymuję się od wyrzucenia go na dwór.
mziel52 pisze:A ten drugi jest najbiedniejszy w tym wszystkim, w nowym miejscu, rozdzielony z siostrą i nikt go nie kocha.
też sobie tak pomyślałam...
Karolink, napisałaś że jesteś chora. To nie Twoja wina. Czy potrafisz spojrzeć na tego kociaka i też stwierdzić, że jest samotny, przerażony i to że jest żywiołowy to nie jest jego winą?
No i co z tego, że tak na niego patrzę. Jak wszyscy cierpimy. Przecież muszę korzystać z łazienki, a on ucieka. Diabełek nie sika. Z koteczką nie było problemu, bo nie wydostawała się z wanny. Co z tego jak wszyscy cierpimy. Gdybym nie miała dla niego współczucia już byłby za drzwiami. Nie wiem czy macie pojęcie jak to potrafi boleć. Wszystko wraca śmierć poprzednich kotów, całe życie. Tak bym chciała móc przytulić tą koteczkę którą oddałam.