Najpierw mówię ,,nie wolno" albo ,,przestań" nieprzyjemnym tonem, ale nie krzyczę. Jak mnie atakuje, to się zasłaniam, np. poduszką, często wtedy on zmienia trajektorię lotu (jest bardzo skoczny). Jak raz mi się wgryzł w rękę, to go pacnęłam trzema palcami w nos (nie mocno, absolutnie nie żeby go zabolało, tylko żeby dostał sygnał, że nie wolno), dzisiaj spróbowałam głośnego pisku i ten pisk działa chyba najlepiej. Dobrze działa też, jeśli np. stanę na łóżku i ewidentnie zobaczy, kto jest ,,większy".
Dzisiaj bawił się dwie godziny, aż ,,ział", ale bawił się dalej, teraz padł w swoim łóżeczku. Godzinę ze mną, uciekająca piłeczka na wędce, potem sam - płachtą folii bąbelkowej, pod którą mu schowałam myszkę albo piłeczkę. Także tak raczej nie zachowuje się chore zwierzę... To co zmieniłam, bo chyba wcześniej popełniłam błąd, to bawię się z nim w drugiej,,dziennej" części pokoju, niż mam kanapę na której śpię. Przyznaję, że czasem bawiłam się z nim wędką np. oglądając telewizję i może skojarzył kanapę ze swoim rewirem łowieckim? Nie wiem. Ale już tego zaniechałam. Uprzedzając pytania, nigdy się z nim nie bawiłam np. ręką, zawsze jeśli już, to miałam w ręku maskotkę albo np. zwiniętą folię.
Kartony ma, ma też dużo zakamarków, na które wskakuje, m.in. opanował wskakiwanie z niskiego drapaka na regał a z regału na szafę ubraniową i tam lubi drzemać. Właściwie jedyne sytuacje, gdy go odganiam, to wtedy gdy gryzie kable (choć praktycznie wszystkie są pochowane) lub skacze w kwiatki doniczkowe. Poza tym nie jest szczególnie represjonowany, kilka razy zdarzyło się, że był zamknięty z kuwetą, legowiskiem i zabawkami w łazience, bo byli w mieszkaniu fachowcy, to wtedy był biedny kotek wyklęty, w łazience zamknięty, ale po uwolnieniu był bardzo stęskniony i miły.
On ma po prostu nieprawdopodobną ilość energii co mnie cieszy, bo widać, że jest zdrowy i generalnie zadowolony, gdy trapiły go biegunki a wcześniej koci katar był dużo mniej żwawy niż teraz. Mam wrażenie, że on momentami nie wie, co by chciał, jak dziecko - tu się tuli, a tu mu odbija, taka frustracja
Też na pewno nie pomaga, że na balkonie trwa remont elewacji, cały czas ktoś chodzi za oknem, pewnie go to niepokoi, bo w weekend, gdy robotników nie było, był o wiele spokojniejszy. Ale remont elewacji trwa od maja, a szaleje od jakichś dwóch tygodni
Bardzo mu się w ostatnim czasie powiększyły jajka i też ehm, są inne oznaki dojrzewania płciowego, których na pewno jeszcze miesiąc temu nie prezentował.
Z tymi zabawkami na sznurkach - bardzo się zniechęciłam, bo kupiłam mu taki biały pompon na takiej rozciągliwej lince. Dwie godziny później jak się nim sam bawił, to cholerstwo tak mu się owinęło wokół łapki, że nie byłam w stanie tego rozplątać i musiałam przeciąć. Słabo mi się zrobiło jak sobie pomyślałam, że np. mogło mu się to owinąć wokół szyi. Oczywiście bawił się pod moim nadzorem, ale to był dosłownie ułamek sekundy. Za to tunel już jest w koszyku na zooplusie
Drugiego kota nie wezmę z kilku powodów i w tej kwestii zdania nie zmienię. Przede wszystkim, mam jednopokojowe wynajmowane mieszkanie, bez możliwości oddzielenia dwóch futerek, w łazience nie będę kota trzymać całymi dniami bo jak to w bloku, ledwo da się w niej obrócić. Właścicielka do jednego kota nie ma zastrzeżeń, ale na dwa na pewno by się nie zgodziła, a mieszkanie jest tak tanie, że nie znalazłabym nic w tej cenie w okolicy. Druga kwestia to finanse, przez najbliższy rok będę zarabiała po prostu bardzo kiepsko, a nie mam jeszcze możliwości dorabiania w zawodzie i niestety, każde 50 zł ma dla mnie duże znaczenie, a Pysia też nie karmię byle czym. Mogę liczyć na pomoc rodziców przy nagłych wydatkach typu weterynarz, uwielbiają mojego kota, ale znam ich zdanie na temat posiadania dwóch zwierząt. Ostatnia kwestia - mój kot już jako kociak 2-3 miesięczny po prostu się nie bawił z rodzeństwem. Mam filmiki, na których widać, jak pozostałe szaleją z zabawką, a ten się trzyma z boku, albo korzystając z zamieszania zajmuje sobie kolana u swojej ówczesnej pani. W przeciwieństwie do swojego braciszka (którego wzięła moja przyjaciółka), mój właściwie od pierwszego dnia nie zdradzał żadnych symptomów, że tęskni za kocią rodziną, nie miauczał w nocy itd. Jego poprzednia opiekunka była w bezdennym szoku, gdy wysłałam jej filmik, jak Pysio szaleje z zabawkami pierwszego dnia u mnie. Biedny w końcu się dorwał i nikt go nie przeganiał ani nie atakował.
Edit: Jeszcze odpowiadając na Twoje pytania
Tak, bawi się sam i to dużo i fajnie, poluje na folię albo zabawki, galopuje po mieszkaniu, goni własny ogon w kółko itd. W nocy te ataki się nie zdarzają nigdy, wyłącznie rano, gdy on już się obudzi a ja próbuję złapać jeszcze chwilę snu. Odwracanie uwagi zabawką czasem przynosi efekt, czasem niekoniecznie, obecnie gdy widzę, że ma ,,kurwiki" w oczach, najczęściej biorę piłkę na sznurku i kwadrans intensywnie się z nim bawię. Na koniec dostaje smaczek, zwykle jakoś ukryty, żeby nie było za prosto się dobrać. Ataki zdarzają się zwykle, gdy usiądę na łóżku i np. oglądam telewizję albo piszę coś na telefonie.
Z tą zabawą/głaskaniem jak on chce jest różnie, mam ciężki egzamin w ten weekend i zwykle jak zaczyna mnie zaczepiać do zabawy, to jednak rzucam mu zabawkę. Z głaskaniem - bardzo lubię go miziać, także o ile nie muszę np. wyłączyć czajnika albo wyjść z domu na umówione spotkanie, to raczej ma go pod dostatkiem. Teraz wlaśnie wstał z łóżeczka i mi zasnął na kolanach.