Cześć,
wczoraj przywiozłam z działki 5 malutkich kociaków. Większość działkowiczów już wyjechała, nie ma kto dokarmiać maluchów, zimy raczej by nie przeżyły nie miałam serca ich zostawić, więc postanowiłam je zabrać do Warszawy, wyleczyć (mają świerzb, do tego całe są we wszołach) i wyadoptować.
4 maluchy są bardzo przyjacielskie, dają się brać na ręce, mruczą głaskane. Niestety jeden to straszny dzikus, boi się człowieka, jak mój partner go łapał to tak go podrapał, że obie ręce miał zlane we krwi. I właśnie z tym dzikuskiem mam problem. Maluch jest tak zestresowany zmianą miejsca i obecnością człowieka, że nie chce nic jeść. Staram się nie wchodzić za często do pokoju, w którym są kociaki, żeby go nie stresować i dać mu czas na aklimatyzację, ale martwię się coraz bardziej, bo od wczoraj nawet nie spojrzał na jedzenie. Boję się, że jutro będzie to samo, a przecież kot nie możne zbyt długo nie jeść.
Pomóżcie, co mam robić???? Myślałam o karmieniu przez strzykawkę specjalnym proszkiem, ale odpada, bo nie pozwala się do siebie nawet zbliżyć, a co dopiero dotknąć Jak go zachęcić do jedzenia????