Maluch znaleziony w środę. Był chudziutki bo przelazł przez oko w siatce ogrodzenia (takiej klasycznej) wprawdzie z małym oporem ale jednak. Mały rzucił się na jedzenie i od razu zrobił się pękaty jak beczułka. Niestety ta pękatość nie ustępowała od środy - w jelitach też burczy. Z Kupy są i jest ich sporo - lekko luźniejsze niż normalnie a czasem twardsze. Pierwsze dwie były lekko zielonkawe. Teraz już nie. Mały do dziś żarł jak prosię. Po południu zwymiotował karmą suchą - do tej pory
jadł głównie mokrą, ale nie było mnie dziś 8 godzin, więc zapewne rzucił się na suchą jak nie było nic innego. No i mam stresa. Czy się martwić? Kociak leczony jest na koci katar (krople do oczu tobramycyna oraz clavubactin w tabletkach) do tego dostaje probiotyk i beta glukan. Oczywiście odrobaczony i odpchlony został pierwszego dnia. Humor mu w miarę dopisywał - bawił się wieczorem. Od godziny 15 nie chce jeść. Podchodzi do miski i wącha. Wygląda jakby miał mdłości, bo ciągle przełyka ślinę jakby mu coś w gardle utknęło. Teraz po godzinie leje mu się wodnisty katar z nosa i kot kicha. Mały siedzi przy kaloryferze w budce (włączam CO na noc odkąd jest u mnie). W innym pomieszczeniu mam dwoje kolejnych kocich dzieci i moje 3 dorosłe koty. Oczywiście myję ręce, ale nie zmieniam ubrań więc jak to PP to mam problem
. Macie jakieś pomysły? Wizyta u weta możliwa dopiero z rana, a mi się ręce trzęsą tak się martwię