Kochani,
mam pytanie do bardziej doświadczonych. Otóż, już w czerwcu zaczęły się problemy z moim kotkiem - pojawiły się wtedy wymioty i biegunka. Najpierw sama załatwiłam ją wprowadzając do jadłospisu Julki mokrą karmę, jednak robiłam to tak, jak mnie tutaj na forum nauczono - stopniowo, bardzo małe porcje. Wymiotowała wtedy samą wodą, nie miała apetytu, była osowiała, a kupka pojawiała się co chwilę bardzo rzadka. Skończyło się oczywiście u weterynarza, jednak nawet podane leki nie chciały pomóc. Po około trzech dniach i kolejnych wizytach u weta wszystko ustąpiło. Jednak od tego czasu raz na jakiś czas (najpierw co drugi dzień, później raz w tygodniu) kot wymiotował, ale tylko tym, co zjadł (całe, niestrawione chrupki). Początkowo myśleliśmy, że może to wina wadliwej partii karmy (tej, którą je od dwóch lat i nigdy jej nie szkodziła). Później zwróciliśmy uwagę, że Julka zwraca jedzenie wtedy, kiedy je zbyt łapczywie. Co ważne w tym okresie Julka zachowywała się zupełnie normalnie - bawiła się, skakała, była miziasta, co kilka dni zdarzyło się jej raz zwrócić to, co zjadła i od razu wracała do zabawy. Zamówiłam wtedy kolejną karmę tej samej marki żeby mieć pewność, że dostanę inną partię, tak na wszelki wypadek. Początkowo sytuacja na około dwa tygodnie się uspokoiła, po czym, jakiś czas później wszystko wróciło - wymioty samą wodą kilka razy dziennie, brak apetytu i chęci do czegokolwiek. Ważne jest to, że nasz problem dotyczy tylko wymiotów - kupka pojawiała się codziennie w kuwecie bez zarzutów. I znowu weterynarz i leki - tym razem pomogły dużo szybciej. I znowu tak jak opisałam wyżej, Julka odżyła, ale w dalszym ciągu co kilka dni zwróciła dopiero co zjedzone jedzenie. Od wczoraj znowu jest źle, tym razem do wymiotów (kilka razy dziennie, sama woda/piana) doszła luźna kupa kilka razy dziennie. Julka mimo, że zachowuje się w miarę normalnie to nie chce jeść. Wydaje mi się też, że w kupie były ślady krwi, ale pewna nie jestem. Pierwszy raz w życiu zdarzyło się jej też zrobić kupola poza kuwetą, a to chyba oznacza, że wykonywanie tej czynności ją boli i szuka innego miejsca? Przepraszam, że tak długo, ale chciałam możliwie jak najlepiej opisać sytuację. Może ktoś kiedyś miał podobną sytuację? Boję się, że nawet jak uda nam się "naprawić" kota teraz, to problem powróci za chwilę. Dodam tylko, że Julka jest pod stałą opieką weterynarza (dzisiaj też była na wizycie), miała robione badanie krwi oraz usg jamy brzusznej. Z badań wszystko jest ok, w razie potrzeby mogę wrzucić zdjęcia wyników. Kot jest odrobaczony - może powtórzyć? Regularnie stosujemy pastę odkłaczającą.
Zrobiłam też zdjęcie jej dzisiejszej kupy, ale to tylko dla najodważniejszych na pw jeśli będę potrafiła wysłać, albo na sms. Co mam robić dalej?