Mam kotkę struwitówkę. Poza tym od lat robię badanie moczu kotom profilaktycznie. Od lat, czyli od 10-11.. Na początku oddawałam próbkę bez żadnego problemu do labu. Jakieś 2 lata temu badanie moczu porywatnie, bez skierowania od lekarza wet kosztowało dużo drożej.. Ale było mozliwe.
Teraz od kilku dni próbuję złapac mocz Milenie. W gabinecie przyjmują dzisiaj do 12, łajza łazi, miauczy, ale kuwetę omija patrząc na mnie czujnie. Zadzwoniłam do labu chcąc się dowiedziec, czy przyjmą mi próbkę później, jak ją sama przywiozę.. Okazuje się, że nie. Właściciel nie moze przywieźć sam próbki moczu do badania kota. Wymagane jest skierowanie od lekarza wet.
Jakiś układ z lecznicą? Wiadomo, ze aby uzyskać skierowanie musisz przyjść na wizytę.
Po co takie utrudnienie? Co jest zagrażającego dla życia i zdrowia kota w badaniu moczu robionym przez właściciela, nawet gdyby to było tylko jego widzimisię?