Historia Piksela - FeLV+, umiera na FIP

Kocie pogawędki

Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy

Post » Nie sie 12, 2018 13:03 Historia Piksela - FeLV+, umiera na FIP

Cześć,

długo zastanawiałam się, czy założyć ten wątek. Mam w domu około dwuletniego kocurka przygarniętego jako kilku miesięczne kocie z blokowiska. Kotek trafił do nas zarobaczony, ze świerzbem w uszkach i łzawiącym okiem (wyciek przezroczysty, jak woda). Łzawiące oko ciągle nawracało i z tego co pamiętam zmieniało się - raz jedno, raz drugie. Po podleczeniu został zaczepiony szczepionką Biofel PCH zawierającą żywe patogeny. Wcale mi się to nie podobało, bo moim zdaniem najpierw należało znaleźć przyczynę wycieku z oka, ale po przebadaniu lekarz uznał, że zaszczepi. Następnego dnia kot nie przyszedł rano do nas do łóżka (co zawsze robił), znalazłam go skulonego, gorącego, obolałego ze sporym odczynem zapalnym w miejscu iniekcji. W gabinecie dostał antybiotyk, coś przeciwzapalnego i właściwie kolejnego dnia kot był jak nowy. Niedługo po zaszczepieniu pojawiły się problemy z dziąsłami, zapalenie, które mam wrażenie zostało zbagatelizowane. Kotek jadł bez większych problemów, natomiast dziąsła były ewidentnie zaczerwienione.

Przez wiele miesięcy oczka łzawiły, raz bardziej, raz mniej, często w ogóle, ale nie było to dla mnie większym powodem do zmartwień. Stosowałam Tobradex nie pamiętam z jakim efektem. Poza tym kotek nie chorował, miał apetyt, był żywiołowy, wesoły. Od zawsze był jednak drobniutki jak na kocurka i plułam sobie w brodę, że może nie dopilnowałam czegoś w kwestii karmy jak był mały (chociaż staram się karmić koty jak najlepiej wg mojej wiedzy). Wykastrowany został w okolicach 9 miesiąca życia - w gabinecie obok kastrowali innego chłopaka, również młodego, który na oko był ze 30-40% większy od Piksika. Po kastracji szybko doszedł do siebie i wydawało się, że wszystko jest ok. On cały czas był szczuplutki i szczudlaty, ale na zimę trochę przybierał.

Minionej zimy (miał wtedy około 1,5 roku) wyładniało mu futerko i wielkością zaczął się zbliżać do naszych dorosłych kocic. Wydawało się, że wszystko idzie ku dobremu. Ważył około 4kg.

Na wiosnę, w okolicach marca coś się zaczęło dziać. Futerko z czarnego zrobiło się lekko rude, ale zrzucałam to na zarobaczenie, bo w międzyczasie miał tasiemca. Niestety po odrobaczeniu sytuacja nie uległa zmianie. Kot wizualnie schudł (nie jakoś tragicznie), ale tłumaczyłam to sobie tym, że zima się kończy, zaczął wychodzić i szaleć na dworze. Apetyt miał doskonały, nieustającą ochotę na zabawę i niespożyte pokłady energii. Zdarzało mu się czasami zwymiotować, szczególnie rano gdy łapczywie nałykał się chrupek. Poza tym brak innych niepokojących objawów.

W czerwcu dwa razy zauważyłam coś dziwnego - wydawało mi się, że ma to związek z jedzeniem, a właściwie objedzeniem się, ale pewna nie jestem - otóż zdarzyło mu się wieczorami siedzieć z podkurczonymi łapkami, był cały napuszony, ze sterczącą sierścią i miał takie maleńkie drgawki, drżenia bardziej. Był to czas gdy pogoda bardzo szalała - w jeden dzień było +30, a kolejny +10 stopni i pomyślałam, że być może złapał jakieś przeziębienie i ma temperaturę. Tym bardziej, że kolejnego dnia znów tryskał energią jak gdyby nigdy nic. Trzeciego razu nie odpuściłam, bo dodatkowo miałam wrażenie, że stał się lekko osowiały - spakowałam go w końcu do kontenerka, dostał standardowy zestaw "gdy coś kotu dolega, ale nie wiadomo co" - betamox, tolfine, catosal, bezopet, milprazon. Niestety 2 dni później stan kota nie uległ poprawie, wręcz pogorszyło mu się, apetyt też gorszy.

27 czerwca pojechałam z nim do innej lecznicy - z większymi możliwościami diagnostycznymi. Badanie palpacyjne wykazało grudkowate struktury w jamie brzusznej - początkowo podejrzewane były węzły chłonne, brzuch miękki, niebolesny. Kot dostał podskórnie kroplówkę, która ładnie się wchłonęła, pobrano krew do badania. Wyszła kocia białaczka FeLV pozytywnie, FIV negatywny. Morfologia i biochemia całkiem przyzwoite, wszystkie wyniki tu:
https://drive.google.com/open?id=1FATP4 ... 3721PJReLr

28 czerwca pojechaliśmy na USG w którym wyszła poszerzona część korowa nerek, reszta narządów ok. Temperatura 36,6 (dzień wcześniej miał 40). Kotek od czasu odrobaczenia kilka dni temu zrobił tylko jedną kupę, więc podałam mu olej parafinowy. W lecznicy dostał betamox i witaminy.

30 czerwca - była kupa, jelita puste, w brzuszku grudki niewyczuwalne (co pozwoliło przypuszczać, że 3 dni wcześniej nie było to węzły chłonne, tylko złogi kału), temperatura 39,6. W domu zaczynam podawać bioimmunex.

2 lipca udało mi się złapać mocz do badania, wyniki załączam tu:
https://drive.google.com/open?id=1Xr53v ... R_EJAxZx1u
W międzyczasie kociak czuł się średnio, miał wzdęty brzuch, po jednej stronie wyczuwalny spory guz, ok 2 cm średnicy, ale prawdopodobnie były to gazy, bo sam zniknął. Podałam no-spę.

3 lipca - kolejne USG, bez większych zmian jeżeli chodzi o to sprzed tygodnia, lekko powiększone węzły krezkowe. Do domu dostaliśmy fatrolax, żeby unormować pracę jelit i zapobiegać zatwardzeniom. Sprawdził się dobrze, Piksel zaczął się regularnie wypróżniać. W związku z tym, że ciągle coś się działo i ciągle coś było nie tak lekarz postanowił wypisać receptę na interferon ludzki - Roferon A.

13 lipca - wizyta w przychodni, temperatura 40,4, rozpoczynamy podawanie interferonu - iniekcja podskórna 1j/1kg m.c. przez 5 kolejnych dni. Trzecie USG - zauważalna niewielka ilość płynu w okolicach lewej nerki, reszta bez zmian. Tolfine, kroplówka. W domu podaję dodatkowo oprócz beta glukanu Progen Active C - wszystko to ma za zadanie postawić układ odpornościowy Piksela. Do domu dostaję jeszcze metacam oral - aby reagować na gorączkę.

24 lipca - stan ciągle się pogarsza, gorączka skacze, powiększony brzuch, na USG widoczna duża ilość płynu, odciągnięto z otrzewnej około 400ml, płyn barwy jasno żółtej, przezroczysty, lekko ciągliwy, gęsty, podejrzenie FIP, powtórzenie badań krwi, wyniki (zobaczcie na część białokrwinkową:/):
https://drive.google.com/open?id=1IJOtR ... 74N_wdR_81
Z płynu z otrzewnej albuminy: 19,27 g/l, białko całkowite 44,16 g/l -> czyli, jeżeli dobrze liczę A/G = 0,77

27 lipca - Piksel w coraz gorszym stanie, coraz mniej je, karmię na siłę strzykawką z convem, siusia i załatwia się prawidłowo, byłam bez kota w lecznicy i wyżebrałam steryd - Rapidexon. Dwie dawki. Jedna dawka ma działać 2 dni. Po podaniu sterydu znikają drgawki, kot zaczyna zdecydowanie chętniej jeść. Pierwsza dawka do powrotu objawów (drgawki, brak apetytu) wystarcza na 4 dni. Podaję drugą, wystarcza na 3.

Od tego momentu proszę znajomego lekarza o wizyty domowe i Piksel dostaje dawki sterydów mające działać 4 dni (działają 5 - niestety nie znam nazwy sterydu) oraz witaminy (prawdopodobnie catosal). Przez tydzień dostaje również antybiotyk (nazwy nie znam, w tabletkach, 1/4 tab na dzień). Apetyt po sterydzie jest przyzwoity, karmię go głównie surowym mięsem, wołowiną, kurczakiem, indykiem. Podjada trochę saszetek animondy w sosie, chrupek purizon z rybą i chrupek royala digestive care. Gdy steryd mu schodzi wracają objawy neurologiczne i brak apetytu (podchodzi chętnie do jedzenia, wącha, ale zaczyna jakby przełykać ślinę i odchodzi).

Jeżeli chodzi o jego ogólny stan to jest przyzwoity - je sam, nie ma żółtaczki, regularnie siusia i robi kupy, codziennie wychodzi na ogródek na spacer, nawet jakąś mysz przyniesie, rano gramoli się po schodach, żeby wleźć nam do łóżka, wieczorami daje się drapać i mruczy. Ma problemy ze schodzeniem ze schodów i wskakiwaniem wyżej (max to jakieś 60-70cm). Chodzi powoli, ostrożnie. Wrzucam kilka filmików z ostatniego czasu:
https://www.instagram.com/p/Bl0IKorl6Nw/
https://www.instagram.com/p/Bl0IvNUnaiu/
https://www.instagram.com/p/BmW1pqlFxGy/ (wczoraj)

Problem polega na tym, że mijają właśnie 3 tygodnie od pierwszego ściągnięcia płynu. Długo zbierał się bardzo powoli, ale w ostatnich dniach mam wrażenie, że to przyspieszyło. Martwi mnie, że zauważam problemy z oddychaniem, zdarza mu się to "pompowanie brzuchem". W związku z tym zdecydowałam, że jutro jedziemy do lecznicy, bo nie mogę czekać przecież aż on mi się zacznie dusić. Boję się tej wizyty koszmarnie, to kot, który walczył będzie do ostatniego oddechu, więc będzie musiał mieć podanego głupiego jasia (podczas pierwszego ściągania też już miał), do tego pół godziny samochodem (powrotnej drogi nie liczę, będzie na głupim jasiu).

Nie będę opisywać uczuć jakie mi towarzyszą, bo przekopałam się przez FIPowe wątki i wszyscy czujemy/czuliśmy to samo. Chciałabym po prostu, jeżeli to jeszcze możliwe, dać mu pożyć kilka dni we względnym komforcie, a bardzo liczę na to, że odciągnięcie płynu się do tego przyczyni. Dobra, tyle historii... bo mam właściwie kilka pytań.

1. po ostatnim odciągnięciu płynu ranka długo mu się nie zasklepiała i przelazł po domu z takim sączącym się brzuchem. Mamy 2 inne koty. Czytałam, że w płynie znajdują się już mutowane wirusy, jednocześnie lekarz zapewnił mnie, że ten płyn jest niegroźny. Czy pozostałe 2 koty mogły zarazić się już zmutowanym?? Rozumiem, że nie zarażą się nim przez kuwetę, bo wydalany jest wtedy tylko zwykły korona wirus, ale skoro mogły mieć styczność z płynem z brzuszka Piksela? Nie wiedziałam o tym wcześniej, a teraz rwę włosy z głowy. Na razie, po 3 tygodniach od tego incydentu zachowują się normalnie.

2. niby nadzieja umiera ostatnia.. Ja jej już nie mam, bo wszyscy lekarze (a konsultowałam z czterema) mi ją odebrali. Jeżeli komuś coś do głowy przyjdzie po obejrzeniu wyników i przeczytaniu historii Piksela to chętnie poczytam, bo do stracenia nie mam już absolutnie nic.

(wydaje mi się, że miałam więcej pytań, ale coś mi teraz pouciekały, jak sobie przypomnę to zadam później)

Błagam tylko nie piszcie nic o usypianiu. Wszystko wiem. Wszystko wiem, wszystko rozważam i nie mam zamiaru pchać w niego conva jeżeli przestanie jeść i zacznie załatwiać się pod siebie. Wiecie dobrze jak trudna jest to decyzja i chciałabym mieć prawo do podjęcia jej sama na podstawie tego co widzę. Dziękuję za uszanowanie. Pozdrawiam i ściskam mocno tych, którzy stoją przed trudnymi decyzjami i nie wiedzą co przyniesie kolejny dzień.

dcmb

 
Posty: 52
Od: Nie sty 15, 2012 14:33

Post » Nie sie 12, 2018 13:10 Re: Historia Piksela - FeLV+, umiera na FIP

Mocne :ok: za kotka. Pozytywne myśli są ważne.
Obrazek
Misia [*] u mnie 28.04.2017-14.06.2018

Meteorolog1

Avatar użytkownika
 
Posty: 3704
Od: Sob lis 23, 2013 0:42
Lokalizacja: Olesno (opolskie)

Post » Nie sie 12, 2018 15:19 Re: Historia Piksela - FeLV+, umiera na FIP

A może to nie FIP?
Trzymam mocno kciuki i bardzo wspólczuję :201461 :(

Baltimoore

Avatar użytkownika
 
Posty: 5504
Od: Sob sty 03, 2015 18:44

Post » Nie sie 12, 2018 17:29 Re: Historia Piksela - FeLV+, umiera na FIP

Podniosę. Może zajrzy Blue

tabo10

 
Posty: 8086
Od: Nie lip 31, 2011 14:24

Post » Pon sie 13, 2018 6:50 Re: Historia Piksela - FeLV+, umiera na FIP

:!:

tabo10

 
Posty: 8086
Od: Nie lip 31, 2011 14:24

Post » Pon sie 13, 2018 8:00 Re: Historia Piksela - FeLV+, umiera na FIP

Zajrzałam, jestem na urlopie i tak tylko z doskoku zaglądam... Ale jakoś brak mi optymistycznych pomysłów i rad...
Nie wygląda to dobrze :(
Kot FeLV +, z takimi, długotrwałymi objawami, skokami temperatur...
Dwie rzeczy wydają się najbardziej prawdopodobne - chłoniak albo FIP.
W badaniu gdzie wyszły drastycznie niskie białe krwinki wydaje mi się że zaszedł błąd, bo wynik 0,7 jest wręcz nieprawdopodobny (choć możliwy w pewnych sytuacjach) - a wizualizacja na pasku pokazuje tylko trochę obniżony poza normę wynik. Pytanie - który wynik jest prawdziwy.
Możliwe też że komputer źle zliczył nieprawidłowo wyglądające krwinki i w rzeczywistości jest ich więcej, tyle że nie wyglądają jak typowe białe lub są uszkodzone.
To by też przemawiało za uszkodzeniem szpiku, chłoniakiem :(
Trzeba by rozmaz manualny zrobić.
Choć czy to cokolwiek zmieni?
W takim stanie?
Myślę że nie :(
Tym bardziej że czy to chłoniak, czy FIP - to u kocurka w tym stanie, z FeLV+, na jedno wychodzi :(

Ze względu na możliwość FIP bardzo uważałabym na kontakt zdrowych kotów z płynem wysiękowym w dużej ilości...
Przy FIPie są w nim zmutowane wirusy - nie do końca wiadomo czy w tej postaci nie są w stanie zagrozić zdrowym kotom.
Można u kotów wywołać sztucznie FIP podając dożylnie tą postać wirusa. Nie wiadomo czy są w stanie wniknąć przez śluzówkę czy ewentualne uszkodzenia w niej.
Tamten kontakt już się stał i nie odstanie.
Przy obecnej punkcji trzeba mocno ucisnąć miejsce wkłucia na kilka minut żeby się zasklepiło.
Przed jej wykonaniem trzeba sie upewnić czy płynu nie ma w klatce piersiowej.
Bo też może być :(

Blue

 
Posty: 23385
Od: Pt lut 08, 2002 19:26

Post » Pon sie 13, 2018 12:38 Re: Historia Piksela - FeLV+, umiera na FIP

Dziękuję Wam serdecznie, że poświęciliście nam czas <3

Nie zdecydowałam się w końcu zabrać dziś Piksela do lecznicy. Śpi, oddycha spokojnie, nie wygląda na to, żeby się męczył, o świcie podjadł trochę wołowiny. Poczekam aż lekarz ze sterydem przyjedzie (bo wczoraj 4 dni minęły, ale nadal działa - coś tam sam podjada, nie ma drgawek) i zapytam co myśli, czy w ogóle jest sens jechać i go stresować (ostatnio odradzał, ale płynu było mniej). Naprawdę długo wahałam się, czy założyć ten wątek, zawracać Wam głowę, bałam się, że zrobię to w momencie gdy zacznę się poddawać - i tak się dzieje prawdę mówiąc. Proszenie lekarza o te domowe wizyty jest dla mnie koszmarem (mimo, że nie daje mi odczuć, że to dla niego jakiś problem; i jeszcze nie chce brać ode mnie pieniędzy), ale to absolutnie ostatnia rzecz, którą mogę dla Piksela zrobić i chowam ten pieprzony własny komfort głęboko do kieszeni. Te wizyty kradną śmierci kolejne godziny/dni. Jestem przekonana, że gdybym miała go co kilka dni wozić do lecznicy już by go nie było. Ale nie to jest najgorsze, że by go nie było, tylko ile bym mu stresu przed śmiercią zafundowała:(

Blue, bardzo dziękuję, że mimo urlopu znalazłaś chwilę na analizę naszej sytuacji. Dziękuję Ci też za odpowiedź na pytanie o kontakt innych kotów z płynem z brzuszka (panikę zostawiam na później). Podczas tej wizyty, którą planowałam na dziś, chciałam jeszcze prosić o zrobienie dodatkowych badań, ale masz rację - to po prostu nie ma już większego sensu, nic nie zmieni.

Napiszę Wam kiedyś coś jeszcze o Pikselku, bo to wyjątkowe stworzenie (tak, wiem, wszyscy tak o swoich zwierzakach mówią), ale jeszcze nie teraz.

Dziękuję, zdrówka dla Waszych rezydentów i wszystkich mruczków, którymi się opiekujecie, a wiem, że jest ich sporo.

dcmb

 
Posty: 52
Od: Nie sty 15, 2012 14:33

Post » Pon sie 13, 2018 15:33 Re: Historia Piksela - FeLV+, umiera na FIP

Absolutnie nikomu nie zawracasz głowy, skąd taki pomysł... Takie sytuacje są paskudne, bardzo trudne i łamiące serce :( Z jednej strony cieszenie się każdą dobrą chwilą, lęk że za moment moze przyjść zła a gdy przyjdzie to rozterka, czy to już czy jeszcze poczekać... I nadzieja ze może jednak zdarzy się cud.... Znam te uczucia. Trudno je udźwignąć :(

Skoro stan kocurka się ustabilizował możesz porozmawiać z wetem co sądzi o podaniu metronidazolu. Czasem silne wodobrzusze rozwija sie w przebiegu specyficznego zapalenia przewodów żółciowych w reakcji na lamblie albo b. beztlenowce. U Piksela wiele na to nie wskazuje, w sumie więcej jest przeciw. Ale może warto sprobowac? Nie naciskam na to bo leukopenia nie jest tu dobrym znakiem plus całokształt. Ale może warto z wetem to omówić. Czasem cuda się zdarzają.

Bardzo Wam takowego życzę.

Blue

 
Posty: 23385
Od: Pt lut 08, 2002 19:26

Post » Śro sie 15, 2018 18:23 Re: Historia Piksela - FeLV+, umiera na FIP

Dziękuję Blue<3 Za wszystko. Za cierpliwość, delikatne podejście do tematu i każdą, najmniejszą radę.

Czytałam tu na miau o metronidazolu i porozmawiam jeszcze o nim z lekarzami - na razie z jednym tylko rozmawiałam i jest na nie:/ Ale MUSZĘ zebrać więcej opinii. Naprawdę sporo wątków FIPowych przejrzałam i choć jest we mnie coś, co bardzo chciałoby podważyć diagnozę, wiem, że szansa na cud porównywalna jest z szóstką w lotto. I jeszcze ta białaczka za rogiem...

W ostatnich dniach brzuchal mocno urósł. Właściwie i tak mieliśmy sporo czasu, bo 3 tygodnie bez ściągania płynu przy wysiękowym FIP to chyba nieźle. Dziś jednak spanikowałam i pojechałam na dyżur, mimo, że lekarz, który do nas przyjeżdża odradzał mi to wczoraj przez telefon (ale widział Piksela tydzień temu i wtedy brzuszek naprawdę był o wiele mniejszy, a wczoraj i dziś jak wielki balon z napiętą bardzo skórą). Wiem, że to źle wróży, że płyn zbiera się szybciej, ale co mam zrobić... W nocy więcej czasu spędził w tej kociej pozycji odciążającej niż z główką położoną do spania. Zaglądałam na niego co chwilę. Z apetytem też się od wczoraj coś mocno spieprzyło. Do tego dziś rano doszły drżenia (ale nie jak wcześniej - okolice kręgosłupa i łapki, tylko wyglądające inaczej jakoś i po prostu przeraziłam się, że coś go w brzuszku boli przez ucisk tak, że aż drży).

W lecznicy wykapało mu w godzinę ponad pół litra płynu. I mimo, że na każdym etapie tego, co się dzisiaj działo (pakowanie do transporterka, jazda, podpisywanie zgody na znieczulenie - doktor poinformował mnie, że ryzyko jest ogromne, chwili gdy zobaczyłam lekką panikę w oczach młodego doktora - ale bardzo to szanuję, wolę zobaczyć niepewność niż "wszystko wiem najlepiej", jesteśmy tylko ludźmi, znam powagę sytuacji), miałam wątpliwości, czy dobrze robię, ale wydaje mi się, że właściwie nie było wyjścia. Po upuszczeniu płynu Piksel waży 3,4kg. Nie wiem co będzie dalej, ale dziś podjęłam chyba słuszną decyzję.

Jest jeszcze jedna rzecz... zastanawiam się mocno nad tym, czy zamiast sterydów podawanych w iniekcjach (ostatnio Dexafort) nie poprosić o receptę na Encorton. Widziałam na forum, że sporo kotków z FIPem właśnie Encorton miało podawany. Dla mnie to nie problem z podaniem kotu tabletki, bo rozgniatam, mieszam z 2ml np. conva i strzykawką pięknie do dzióbka wchodzi, a nie mam sumienia ciągać do nas co kilka dni lekarza. Poza tym plusem jest krótkie działanie Encortonu i w miarę stały poziom sterydu we krwi. Z Encortonem mam też dobre doświadczenia - jedna z moich kotek ma plazmocytarne zapalenie opuszek i od początku roku dostaje (chociaż od 2 tygodni dawką schodzącą odstawiony, tfu, tfu, odpukać!) - nie zaobserwowałam u niej żadnych skutków ubocznych podawania (może jest minimalnie bardziej agresywna). Ja wiem, że to inne schorzenia, całkowicie inny stan pacjentów, ale bardzo mnie kusi ten Encorton... Jeżeli ktoś stosował, to jakie dawki podawaliście? Dziś w lecznicy zasugerowano mi 1mg/1kg m.c./dobę (jeżeli dobrze zrozumiałam to podzielone na dwie dawki, co 12 godzin).

A pytania frapują mnie jeszcze takie:
1. Dlaczego niektórzy lekarze twierdzą, że nie cały płyn powinien być upuszczony i upuszczają go np. tylko 150ml?
2. Dlaczego istnieje teoria, że po upuszczeniu płynu będzie on się zbierał szybciej? Tak jakby ogromne ciśnienie w otrzewnej miało ten proces hamować? Ale przecież nie można dopuścić do tak mocnego ucisku na narządy, bo to i ból, i możliwa blokada ich funkcji?
3. Do płynu ucieka białko, wiem, ale skoro kot i tak nie może tego białka już w żaden sposób wykorzystać - bo nie może, dziś pytałam - to dlaczego niektórzy są w ogóle całkowicie przeciwni upuszczaniu płynu, skoro dla kota jest tylko ciężarem?

Jeżeli ktoś chce zobaczyć, to tak wygląda odciągnięty dziś z Piksela płyn (jasnożółty, przezroczysty, średnio gęsty, po odstaniu pojawiło się w nim niewiele kłaczków):
https://drive.google.com/open?id=10uhLu ... R_O9y_AL-3

dcmb

 
Posty: 52
Od: Nie sty 15, 2012 14:33

Post » Śro sie 15, 2018 23:06 Re: Historia Piksela - FeLV+, umiera na FIP

Encorton - acz ja o wiele bardziej wolę Encortolon (to niby to samo zupełnie, ale koty na ten drugi reagują lepiej) jest jak najbardziej do rozważenia o ile kot nie ma biegunek i wymiotów oraz normalnie je.
Mam trzy koty na encortolonie, od lat - i tfu tfu - reagują na niego bardzo dobrze.
Dawkowanie jest bardzo różne, w zależności od sytuacji, czasem podaje sie pół tabletki co dwa dni, a czasem dwie tabletki raz dziennie (zdarzało mi się Czarnej tyle dawać).
U kota w stanie Piksela myślę że bliżej jedna tabletka (5 mg) dziennie byłaby w sensie. Jeśli nie więcej.
To jest już leczenie paliatywne niestety :( i chodzi o skuteczność bez większego oglądania się na ewentualne skutki uboczne w dłuższej perspektywie :(
Tylko kot musi jeść i jego układ pokarmowy musi prawidłowo trawić - by tabletka się prawidłowo wchłaniała a nie np. zalegała w żołądku.

Gdy płyn zbiera się po raz pierwszy, musi rozciągać skórę oraz inne struktury - co spowalnia nieco ten proces, na podobnej zasadzie jak ucisk zmniejsza krwawienie.
Gdy płyn nagle znika - kolejny może przybierać w naprawdę spektakularny sposób :(
Nie zawsze tak jest, ale bywa.
Podobnie bywa po silnym ugniataniu brzuszka czy dokładniejszym badaniu usg.
Im szybciej płynu przybywało za pierwszym razem - tym gorsze są rokowania jeśli chodzi o długotrwałą skuteczność punkcji. Szybko wytwarzany płyn to duża utrata białka dostępnego dla tkanek, co też może spowodować gwałtowny kryzys. Przy FIPie wzrasta poziom białka całkowitego we krwi, ale to nie oznacza że tkanki maja go dużo, wręcz przeciwnie.
A czas nie gra na korzyść, choroba stale postępuje, to nie jest tak że jest stabilna i jedynym problemem jest powstawanie płynu w jamie brzusznej bo coś tam przecieka.

Jeśli kot czuje się jeszcze całkiem ok, a jedynym problemem jest wielki brzuch, kot chętnie je, chce sie jeszcze bawić, widać w nim radość życia - to jak najbardziej można spróbować płyn spuścić. Absolutnie nie czekać na objawy duszności!
Ale gdy widać już u kota posmutnienie, złe samopoczucie, duszność! - to nie jestem zwolennikiem takich działań przy tej chorobie.
Trzeba pamiętać o tym jak koty maskują objawy cierpienia.
Ale to nie znaczy ze nie cierpią :(
Kotki w zaawansowanej ciąży chodzą, biegają, polują, jedzą - chociaż czasem mają brzuch większy niż przy zaawansowanym FIPie.
Też mają w brzuchu coś co im narządy uciska i gniecie, co muszą dźwigać.
FIP to rozsiane stany zapalne w naczyniach krwionośnych we wszelakich organach, w otrzewnej, w układzie nerwowym.
To nie tylko płyn w brzuchu :(
Do pewnego momentu głównym widocznym objawem jest właśnie powiększony brzuszek oraz ucisk płynu na organy powodujący ociężałość etc.
Ale wkrótce dołączają sie inne objawy i samo zmniejszenie ciśnienia płynu nie sprawia że kot czuje się już doskonale.

Acz to zawsze jest bardzo indywidualna sprawa i decyzja musi być podjęta po starannym przemyśleniu sprawy i rozmowie właściciela kota i weta.

Jednak pamiętaj że gdy kot przyjmuje pozycję odbarczającą klatkę piersiową to czuje już naprawdę bardzo silną duszność, ma ogromny dyskomfort i cierpi. A niestety - przy silnym wodobrzuszu - nawet jesli nie ma jeszcze płynu w klatce piersiowej (wet to sprawdził?) nie jest w stanie sobie pomóc, przyjmuje tą pozycję instynktownie, ale nic ona nie zmienia - tak naprawdę musiałby stanąć na tylnych łapkach by zmniejszyć nacisk na przeponę, leżąc na brzuchu nie jest w stanie przynieść sobie ulgi :(

Nie wolno dopuszczać do takiego stanu - duszność to koszmarne cierpienie i stres. Powoduje silny lęk a jednocześnie unieruchamia instynktownie by zmniejszyć zużycie tlenu. To może sprawić że człowiek nie docenia siły cierpienia :(

Mam nadzieję że Piksel po obecnym zabiegu poczuł się lepiej a płyn będzie napływał powoli.
Ale nie pozwól by choroba sprawiła by znowu cierpiał z powodu duszności.
Jeśli chcesz przedłużać jego życie zabiegami - super, o ile będzie się po nich czuł dobrze. Ale nie czekaj aż płynu będzie bardzo dużo.

Blue

 
Posty: 23385
Od: Pt lut 08, 2002 19:26

Post » Pt sie 31, 2018 15:48 Re: Historia Piksela - FeLV+, umiera na FIP

I co z Pikselem?

asiek o

Avatar użytkownika
 
Posty: 1020
Od: Śro maja 26, 2010 15:14




Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: dino&felek, muza_51 i 98 gości