No dobra
Podczas, gdy Wy licytujecie się nad wyższością uwielbienia i miłości byle we własnym domu nad stresującymi niedogodnościami panującymi w kociej kawiarence tabo10 i Jola właśnie przemierzają Warszawę żeby zabrać Macho do szczepienia i zainstalować Kropeczkę w nowym DT. Jest to forumowy DT, który już wcześniej oferował miejsce, jak jeszcze nad Kropką wisiało widmo białaczki. Będzie miała człowieka, który wytrzyma jej niesforny charakter i koty. Jej zadaniem będzie trochę je rozruszać. Nie znaczy to jednak, że siadamy na laurach, bo Kropeczka nadal szuka docelowego domu stałego i będzie tam tymczasowo, ale najważniejsze, że nie będzie musiała tu wracać. Będzie zaopiekowana . Kto to jest na razie nie powiem, może domek sam się ujawni
Rubi (jeden z odebranych kocurków) 1 września pojedzie do nowego domu razem z tymczasem Joasi Ananasem. Koty tak bardzo się pokochały, że żyć bez siebie nie mogą i wiadomo, że razem zawsze raźniej, a w nowym domu tym bardziej. Dom został już wczesniej sprawdzony, jest całkowicie przygotowany do zainstalowania kociaków i państwo przyjadą po nie 1 września z Krakowa.
Co do kocich kawairenek to myślę, że wszystko zależy od ludzi, którzy się tym zajmują. Dopóki chęć zysku nie przeważa nad miłością do kotów to wydaje mi się, że jest fajnie. Jeśli chodzi o osobę, która ją prowadzi w Zabrzu, jest na tyle odpowiedzialna, że sobie z tym poradzi. Czy bym oddała swojego tymczasa ? Nie wiem jak bym postąpiła w przypadku dorosłego kota, bo miałam tylko jedną, 4 lata temu. Doprowadziła moją kotkę do ciężkiej choroby i od tego czasu przechodzą tylko maluszki.
Tak, dałabym. Ale wzięłabym pod uwagę charakter kota. Z ostatnie piątki, którą miałam 2 były ostrożne w stosunku do obcych, natomiast pozostała trójka natychmiast wspinała się nowym człowiekom po ubraniu na ręce, na zasadzie kto pierwszy ten zajmuje najlepsze miejsce. I takie właśnie, otwarte, ciągnące do ludzkich rąk bym oddała. Wśród tych dorosłych u pani jest kilka takich egzemplarzy, które bez żenady same pchają się do głaskania. Same warunki, w jakich przebywają koty jak dla mnie też mają znaczenie, czyste, zadbane pomieszczenia bez smrodu ze świeżym powietrzem, czystymi kuwetami i miski z jedzeniem do wyboru też ma znaczenie.
W tej konkretnej kawiarence docelowo planowane jest 10 kotów, czy to tak dużo i nie do ogarnięcia ? Przecież w domach niektórzy mają więcej. Na razie jest 8, bo 2 miały być ode mnie.
Póki co nie ma się co kruszyć kopii, bo Kasia się nie odzywa (miała oddzwonić, ale chyba zapomniała, bo na pewno ma tam wesołe miasteczko) a może zrezygnowała. Gdyby nie historie z "warszawiakami" dwa z kotów już mogłyby tam być. Wszystko się jednak pokomplikowało i przeciągnęło w czasie. Nie wiem, czy te miejsca będą jeszcze na nie czekać.
Jeśli chodzi o ogłoszenia
Szukanie domów w mojej okolicy to jest walka z wiatrakami. Zabezpieczone okna, osiatkowany balkon niestety dla ludzi z którymi mam do czynienia jest niewykonalne i w ogóle z takimi wymaganiami to już powinnam sobie miejsce w Tworkach (u nas Jarosław) zarezerwować.
W proporcji 10:1 z tych telefonów, które odbierałam chciało kota zobaczyć "na żywo", co w naszym przypadku było niewykonalne. Nawet tutaj gdyby ktoś chciał je pooglądać, to przecież nie mam jak zaprosić nikogo do tego domu. A branie kota w ciemno kończy się tak, jak w przypadku Kropeczki, choć nie zawsze, bo Maszka też poszła "w ciemno" i ma super kochający dom.
Pozostawienie tych kotów tutaj wiąże się wykarmieniem całego towarzystwa, a potrzeba tego naprawdę dużo. Koszty leczenia w razie czego też są spore, o czym przekonałam się na Borysku, pochłonął przeszło tysiąc, a w skarbonce pozostało niewiele. U Joasi są dwa kocurki i dobrym sercem też ich nie wykarmi więc trzeba zrobić zamówienie na olejną dostawę. Wszystkie, które tutaj zostały trzeba już po raz kolejny odrobaczyć. Pewnie zaszczepić, bo jak widać w nowych domach o to się nie dba. Na wszelki wypadek przetestować, odpchlić. Finansowo nie wyrobię nawet żeby zapewnić im te podstawowe zabiegi przed wysłaniem do nowych domów, nie mówić już , jakby znów któreś się pochorowało.
Wstyd mi już prosić o karmę, bo wokół są również inne koty potrzebujące pomocy i wiem, że nadejdzie taki moment, że zostaniemy znów z pustymi miskami, bo dokąd będziecie je karmić ?
Ogłoszenia robi się na konkretne miasto bo inaczej się nie da. Każdy, kto dzwoni jest przekonany, że koty są właśnie w tym konkretnym mieście. Jak mówię, że koty są w Krośnie to zapał ludziom do adopcji szybko mija
Gdyby mieli możliwość przyjść, popatrzyć, pogłaskać to na pewno adopcje poszłyby o wiele szybciej.
Ale tego już nie ma jak zmienić i trzeba czekać na odpowiedni telefon. A ten akurat w ostatnim czasie - niestety - milczy jak zaczarowany