Malinka pojechała zgodnie z planem o 10.oo Mój domowy transporter jest trochę dla niej mały, może jej być niekomfortowo ale duży jeszcze nie wrócił z Warszawy.
Pan mówił, że będą jechać koło 8 godzin. A potem jeszcze do celu dowiezie ją dziewczyna jak wróci z pracy ok. 19.30
Strasznie się chyba umęczy tą podróżą.
Była troche przestraszona, jakby czuła, że tym razem to nie podróż do weterynarza, że coś innego się święci. Ale grzeczna i cichutka.
Pani chyba miała wyrzuty sumienia, była trochę jakaś rozdarta. Powiedziałam, że mogę ją zostawić, ale jak znam życie to kotka dalej będzie na jej głowie, że jak chce to może zostać i będzie kolejną zimę widzieć przez okno jak się włóczy i prosi o wpuszczenie do piwnicy. Kazałam jej decydować.
Dlatego teraz żeby ją przekonać, że jest jej dobrze i że ma wszystko czego jej potrzeba ser_kociątko będzie musiała zdjęcia pstrykać na potwierdzenie.
A jak ktoś będzie dzwonił o któregoś buraska to będę proponować McGonagall.
Z tych wszystkich, no 90% telefonów to wszyscy chcą ślicznego, miłego, grzecznego, nakolankowego przytulasa, jak mówię, że Maciuś trochę strachliwy i będzie potrzebował czasu - to już się nie nadaje