Mówiłam Pani, żeby brała dwa, nie czuje się na siłach. Boi się, że nie podoła, zawsze miała tylko jednego, nie ma się co dziwić
....
Dziś postanowiłam pokazać pani, że okna jednak dadzą sie umyć
I żałuję, że nie zrobiłam zdjęcia PRZED. To nie jest jeszcze do końca, bo zależało mi, żeby powiesić zasłony. Naprzeciwko niej jest kolejny blok i ciągle narzekała - i dlatego nie świeciła światła w pokoju - że ciągle jej do domu zaglądają. Były żaluzje ale się popsuły i nie opadają.
Został jeszcze parapet, z którym ma poradzić sobie sama. Kaloryfer tez udało się nieco ogarnąć. Do błysku to jeszcze daleko, jednak mimo wszystko jest jako-tako.
Plan pierwotny był troche inny, bo miała być jeszcze zasłonka na środkowym oknie, ale poprosiła, żeby tę część powiesić w kuchni, bo z kolei, jak wścibska sąsiadka wychodzi na swój balkon to jest taka odległość, że jakby dobrze rękę wyciągnęła to by jej z szafki mogła wszystko zgarnąć. Dlatego tę część powiesiłyśmy w kuchni. Okno w kuchni jeszcze nie czyszczone.
Środek zostanie uzupełniony w najbliższym czasie.
Karnisze są zupełnie profesjonalne, tak jak i zasłony uszyte przez znajomą.
Przekupiłam dziś Puszkina, przyniosłam saszetki Miamorka i musik Gourmecika. Dziwnie się na mnie patrzył ale zjadł ze smakiem. Wszystkie zresztą dostały, ale Puszkin najwięcej.
Niestety przysmaczki ominęły Maciusia, schował się i był nie do namierzenia
Dostanie jutro.
Zastrzyki podajemy z coraz to większym trudem. Zostały jeszcze na jutro i w poniedziałek wizyta. Nic nie wskazuje na to, żeby Maciusiowi coś było więc chyba jest wszystko OK. Puszkin będzie musiał raczej przygotować się na zabieg
Poza tym Miśkowi też wyraźnie dokuczają i trzeba się będzie z nim wybrać. Chyba ta pogoda ma wpływ na to, że ten stan zapalny, który koty mają bardzo się nasila.
Jutro Krosno - Kraków godz. 9.30 - 10.oo
A wieczorem ostatnia dawka zastrzyków