Arcana pisze:A jaka jest sytuacja finansowa tej pani? Ile kotów jest w stanie utrzymać samodzielnie? Dążymy do tego, by została z kotami, które może utrzymać, czy jasdor chce jej pomagać na stałe? Pieniędzy ubywa, a nie przybywa. U weta zniżek nie ma? Na wszystko trzeba zbierać pieniądze? Gmina nic nie finansuje? Te koty pod blokiem są oswojone?
Kurka, zastanawiam się, czy testy nie są lipne. W użyciu są te zakupione w necie? Może z nimi coś nie gra.
Ta faktura
23.08.18 - 474,99 - faktura (Kokos, Karol, Mikotka, Norek - testy+ advocate) (Trikotka-advocate)
to chyba za testy weta, sądząc po cenie?
Sytuacja tej pani (nie tylko finansowa) jest taka, że nie wiadomo co kolejny dzień przyniesie... I o ile komornik i żadna instystucja nie może jej zabrać już więcej niż jej zabierają to jakoś przeżyje, ale nie wiem, co ze spółdzielnią i mieszkaniem, bo może okazać się, że za chwilę nie będzie miała gdzie mieszkać. Dlatego kazałam jej olać inne pisma, które leżą w skrzynce, ale te ze spółdzielni ma OTWIERAĆ I CZYTAĆ ! Bo żeby cokolwiek zadziałać to trzeba mieć świadomość co się dzieje. Wystraszyła się i jak mi się przypomni to do tematu wrócę.
Ja i tak jestem skazana na pomaganie jej całe życie, a przynajmniej nadzorowanie i bycie w stałym kontakcie, bo nagle okaże się, że ma kolejne 30 kotów, które bardzo potrzebowały domu. Moja osoba na pewno ją troche powstrzymuje. A w razie gdyby nawet te, co u niej zostaną miały opiekę wet, bo co ona zrobi ? Bedzie patrzyć jak umierają ?
To jest lecznica syna byłej właścicielki, Ela tylko tam pracuje, nie mają wpływu na zniżki. On na co dzień ma lecznicę w Rzeszowie, przyjeżdża tylko 2 razy w tygodniu na zabiegi ortopedyczne. Kiedyś jak Ela nie chciała mi wydac faktury za mojego kota bo strasznie dużo wyszło, powiedziała, że może uda się jej wynegocjować z nim jakiś rabat. Opuścił mi wtedy
5 zł Jej było głupio, ja sie uśmiałam
i chyba nie chcę zniżek. Jak przywiozłam 2 razy koty do uśpienia (nie dało się zrobić nic) nie wzięła pieniędzy. Potem dowiedziałam się, że sama zapłaciła za te eutanazje. To dość droga lecznica, ale to dlatego, że znają swoją wartość i nie popuszczą. I to jest jedyna, której ufam i jest dobra. Reszta nie nadaje się do niczego, dlatego jestem na nich skazana tutaj
Co do testów to masz rację, chyba troche nie przemyślałam ich zakupu. Wzięłam tylko na FeLV, bo FIV igdy u tych kotów nie wystąpiło, a były o 10 zł tańsze. Kupowała mi wetka, bo sama nie miałam możliwości ich zakupic (tylko weterynarz) Testy, jak testy - wychodzą albo pozytywne, albo negatywne. Te u wetów też. I ja już zupełnie nie daję wiary tym wynikom. A jeśli jeszcze test nie jest robiony podczas mojej obecności i go nie dopilnuję, to nie wierzę w ich odczyt, bo może ktoś spojrzał za wcześnie, albo za późno... Nie wiem, czy w ogóle robienie ich ma sens, bo i tak trzeba powtarzać (na razie są i można) a jak wyjdzie kolejny na + to i tak pozostaje tylko PCR.
Ponieważ Norek i Karol miały jechać do kawiarenki razem musiałam zrobić testy z FIV. Pan od Kokosa też prosił o komplet, dlatego zrobiłam testy wetowskie. Mikotka miała robiony z mojego zestawu. Wetka czegoś się w nim dopatrywała, ale powiedziałam jej od razu, że ma zwidy, bo w teście naprawdę nic nie wyszło. Jedynie większe zabarwienie krwią (taka kropeczka) w miejscu na górze, gdzie miała się zaczynać "białaczkowa" kreska.