Uprzejmie poinformuję, że ryzyko posiadania w przyszłości wazonu jest dość nikłe
U nas ostatni poszedł się paść po tym, jak Precel, wówczas jakoś czteroletni, wywalił go o 5 rano, zalewając tym samym stosik umów do odesłania
I tak jakoś wyszło, że kwiatków nigdy nie dostaję
A chłop tylko się głupio śmieje, jak coś przebąkuję, że bym chciała.
Rozważ może kaktusy :rotfl:
Albo taką gardenię. Trująca nie jest, ładnie pachnie i jest dość tania - można se co miesiąc wymienić na nową, po częściowym pożarciu przez kota