Od ponad pół roku nasz 10-letni kotek jest leczony na przewlekłe zapalenie żołądka i jelit. Ostatnimi czasy czuła się świetnie i nic jej nie dolegało, ale gdy zaczęła "saneczkować" udaliśmy się do weta, który zdiagnozował zapalenie odbytu! Najpierw poszedł zastrzyk na obrzęk i syrop z parafiną, ale po około tygodnia twardych bobków i opuchlizny, kotek kompletnie nie mógł się wypróżnić i kapał z niej brzydko pachnący "płyn". Polecieliśmy znowu do weta, który wyglądał jakby nie miał pojęcia co robić! Znowu to samo - zastrzyk i zalecenie podawania syropu oraz badania krwi. Biochemia miała sprawdzić czy to nawrót zapalenia żołądka, ale oczywiście nic niepokojącego nie wykryli, a kot nadal jest tam opuchnięty, czerwony i nie może zrobić kupy! Po raz kolejny lekarze zalecają badania, które już kiedyś były robione i niestety sprawiają wrażenie jakby tylko chcieli naciągnąć na jak największą kwotę. Słyszałam, że antybiotyk można podać dopiero jak się zrobią ropne guzki z krwią no ale bez przesady, kotek się męczy! Czy to normalne przy tej chorobie czy trafili nam się jacyś niekompetentni lekarze z niby "najlepszej kliniki... Proszę o pomoc