Witam, jestem nowa na forum i widzę ze dobrze trafiłam...
Mam koteczkę z grzybica, ale od początku...
Mieszkam w Stanach, przyjechałam tutaj 5 lat temu wraz z moim ukochanym kocurkiem Syjamskim. Nie wyobrażałam sobie, ze zostawię go w Polsce. Niestety w zeszłym roku w grudniu odszedł w wieku 17 lat, miał niedoczynnosc tarczycy i problemy z nerkami. Bardzo przeżyłam jego smierć, bo przez tyle lat wiernie mi towarzyszył...
Wiosna postanowiliśmy oddać rzeczy po nim babce od której czasami braliśmy jajka, mieszka na wsi i wiedzieliśmy ze jest biedna i ma koty. Okazało sie, ze urodziły sie u niej kocięta. Nie byłam pewna, czy jestem gotowa na kolejnego kota, ale wiadomo, kocięta przepiękne, puchate typowe Maine Coon (a’propos mieszkamy w Maine). Podczas zabawy jeden mnie podrapał i po kilku dniach dostałam na obu rękach wielkie czerwone kręgi, swędzące tak, ze nigdy w życiu czegoś takiego nie przeżyłam, chodziłam po ścianach z bólu i swędzenia. Pojechałam do lekarki, która sie na tym nie poznała dając mi maść ze sterydami. Gdyby powiedziała mi ze to ringworm czyli grzybica (od kota) gdyby zapytała czy miałam w ostatnim czasie kontakt z jakimś zwierzakiem, skojarzyłybym fakty i nie zdecydowałabym sie na wzięcie tej kotki... A tak, po kilku dniach kotka była już u nas. Mój maz początkowo nie miał żadnych objawów, mnie dodatkowo pogryzły pchły i każde ugryzienie oznaczało kolejny duży czerwony, swędzący placek grzyba!!! Miałam w tym całe nogi, ręce. W końcu mój maz tez sie zaraził, o tyle dobrze ze pchły nie były nim zainteresowane...
Moxie, nasza kotka została zdiagnozowana, ma ringworm czyli grzybice. Wprawiła tym w panikę cała obsadę weterynaryjna, krzyczeli ze teraz bedą musieli wszystko odkazac etc. Tak jakby chodziły do nich tylko zdrowe zwierzeta
Dostała tabletki i roztwór siarki, którym po kąpieli nacieralismy ja 3x w tygodniu. Mamy o tyle komfortowa sytuacje, ze mamy dwa domy. Kot mieszkał ponad 1,5 miesiąca w odosobnieniu. Jeździliśmy do niej 2 x dziennie z jedzeniem. Postanowiliśmy ja zabrać do siebie i trzymać w łazience - zalecenie veta. Tak zrobiliśmy, łatwiej jest nam jej podawać leki, na bieżąco karmić, no i kontakt z nami ma częstszy... Tyle ze zaczął sie grzyb! Co sie podleczylismy, to wszystko zaczęło sie na nowo! Ja cała w plamach, maz rownież, kot zaczął znowu łysieć na uszach a już pięknie wszystko sie goniło...
Chciałam jeszcze dodać, ze mimo ze pozbyłam sie tych pierwszych plam na ciele, one nadal sa i wyglądają jak blizny, nie mogę na siebie patrzeć. Czerwienieją jak ciało ma wyższa temperature, np pod prysznicem, albo jak jest gorąco i wilgotno na dworze, masakra... Nie wszyscy przechodzą to łagodnie, ja mam chyba najgorszy rodzaj i słaba odporność. Wyglądam niefajnie i powoli godzę sie z tym, ze już nie ubiorę krótkiej sukienki w lecie.
Stosuje tylko zewnętrznie maści Crotrimazol, ketonazol, myconazol. Swędziala mnie głowa, wiec zaczęłam stosować Nizoral i juz nie swędzi.
Po kolejnej wizycie u weta kot dostał zwiekszona dawkę tabletek, bo szybko rośnie i lekarka stwierdziła, ze skoro siarka nie pomaga, to mam jej nie stosować... Jestem załamana, bo nie wiem co robić. Wiem, ze to nie jest wina kota, ale przestaje go lubić. Nie jestem potworem, z poprzednim kotem przez powiedzmy 13 lat nie miałam kompletnie żadnych zdrowotnych problemów, pózniej zaczęły sie problemy z tarczyca, ale tez nigdy nie miałam myśli, zeby mu zakończyć cierpienia, do tego stopnia ze odszedł sam przy mnie, na kanapie. Nie chcieliśmy go uśpić...
Z ta kotka nie wiem co robić, staje sie niegrzeczna, chce naszej uwagi, rozrabia a do tego ten grzyb...
Ja już dostałam z tego wszystkiego nerwicy, codziennie dezynfekuje mieszkanie, używam Rescue to taki specjalny płyn weterynaryjny, który zabija wszystkie grzyby, no ale ile ten kot ma siedzieć w łazience no i czy my kiedyś z tego grzyba wyjdziemy?
Proszę nie oceniajcie mnie, bo ja nie jestem w stanie podjąć żadnej decyzji, oczywiście ze w przypływie zalu i bezsilności rozważam jej oddanie, ale zaraz mi przechodzi, bo co ona winna...
To tyle, mam nadzieje ze znajdę tutaj osoby z podobnymi problemami i dylematami. Pozdrawiam wszystkich walczących z grzybem...