Strona 1 z 1

Spacer

PostNapisane: Wto lip 17, 2018 12:00
przez kyo
ERROR

Re: Spacer z kotem problem

PostNapisane: Śro lip 18, 2018 20:04
przez ewar
To kot, nie pies. Nie pomyliły Ci się gatunki?

Re: Spacer z kotem problem

PostNapisane: Śro lip 18, 2018 21:48
przez Necz
Ale ten, ty tak na serio, czy może żarty sobie robisz? Kot to kot, nie nauczysz go chodzić przy nodze... tzn. trafiają się pewnie i takie osobniki, bo sama widuję czasem pod moją pracą jak babka popyla do sklepu, za nią pies, a za nimi kot (a konkretnie kotka) i to bez żadnej smyczy, ale to wyjątki są. Generalnie zachowania kota na spacerze nie przewidzisz, zwłaszcza jeśli jest z tobą tak krótko. Znaczy, dwie rzeczy przewidzieć się da - po pierwsze, że nie zareaguje na twoje komendy, wołania, prośby i groźby, więc wielkiego wpływu na kierunek i tempo spaceru mieć nie będziesz, a po drugie, kiedy się tak konkretnie czegoś przestraszy i zechce zwiać, to w pół minuty wydłubie się z szelek.

Re: Spacer z kotem problem

PostNapisane: Czw gru 06, 2018 10:27
przez kyo
Error

Re: Spacer z kotem problem

PostNapisane: Nie gru 09, 2018 0:31
przez maczkowa
Mam znajomego, który bardzo dużo wyjeżdza i przebywa w warunkach powiedziałabym biwakowych, nocuje pod namiotem, w busie, sporo czasu spędza na łodziach. Przygarnął kota malutkiego, od małego uczył szelek i chodzenia na smyczy ( może nie smyczy, tylko szpulka z długą linką ) i kot z nim wędruje wszędzie i tak juz 3 lata. Co więcej to drugi kot, który tak był wychowany, poprzedni dokładnie tak samo z nim jezdził będąc w obcym terenie na smyczy. Zawsze byłam w szoku, gdy widziałam na zywo, jak to działa.
Z mniej ekstremalnych- kot mojej córki także nauczył sie chodzić na smyczy i gdy wyjeżdzają do kogoś z domem z ogrodem, kot zwiedza teren z nimi właśnie na smyczy.

Re: Spacer z kotem problem

PostNapisane: Wto gru 11, 2018 21:34
przez haaszek
Obrazek
Spacer z dwoma kotami.

Re: Spacer z kotem problem

PostNapisane: Wto gru 11, 2018 21:58
przez MB&Ofelia
Chodziłam z Ofelią na spacery. Nie chodziła jak piesek przy nodze. Parę razy wylazła z szelek i musiałam ją łapać, a raz szukać wokoło bloku, nie liczę ile razy ściągałam ją z drzewek (niskich na szczęście). Wiem że są koty chodzące grzecznie na smyczy, ale są też takie które uważąją smycz za dużą niedogodność nie pozwalającą pogalopować na drugi koniec trawnika albo wleźć na czubek drzewa. Mi się trafił taki "egzemplarz". :wink:

Re: Spacer z kotem problem

PostNapisane: Wto gru 11, 2018 22:14
przez maczkowa
Właśnie sobie uświadomiłam, że mój Pierworodny, Filek, też wychodzi teraz czasem, a dawniej przez jakiś czas codziennie z nami- ze mną i 2 psami na spacery. Tyle, że wychodził bez smyczy. Przygarnęłam go już dorosłego, przez kilka miesięcy żył na naszym terenie dokarmiany przez ludzi, regularnie przeze mnie, coraz bardziej się przyzwyczajał i oswajał, a potwornie zimny listopad przyśpieszył decyzję o powiększeniu rodziny o kota. Przez jakiś czas Filek w ogóle nawet nie chciał patrzeć w stronę drzwi wyjściowych, a na rękach znoszony np. do weta potrafił sikać przez wszystkie 3 pietra w dół. Ale po jakimś roku, dwóch zobaczyłam, ze zwyczajnie śledzi nasze spacery przechodząc od okna do okna tak, jak my przemieszczamy się w okolicy bloku. W tym samym czasie spotkałam w okolicy panią z psem i kotem na spacerze jednocześnie i następnym razem zabrałam Fileta. I przez rok wychodził z nami na wieczorne spacery ( tylko wieczorne, bo spokojniej na świecie, w dzień się bał ) po prostu robiąc 20-30 minutową rundkę z nami i wracał do domu. Potem kiedyś postanowił zostać i od teraz wychodzi z nami- jak mówię idziemy, to 2 psy i kot siedzą pod drzwiami, kot zwykle robi z nami część rundki, a potem udaje się na pobliski garaż skąd ogląda swiat i wygrzewa się w słońcu, jeśli jest. Albo- jeśli pada wychodzi tylko na siku i wraca z nami.
Do tej pory sąsiedzi, mimo, że widują to od lat, nie mogą się nadziwić, jak idę z 2 psami, a za nami krok w krok idzie kot, który co więcej reaguje na wołanie :)

Re: Spacer z kotem problem

PostNapisane: Wto gru 11, 2018 23:00
przez haaszek
W latach 70 ubiegłego wieku, kiedy nie było tylu samochodów, miałam kota Micka, taki zwykły dachowiec. I z tym kotem chodziliśmy na działkę, na drugi koniec miasta, jakieś dwa kilometry w jedną stronę. Kot szedł przez miasto przy nodze, przechodził przy nodze przez pasy, nie reagował na szalejące na ogrodzeniem psy. Ludzie się oglądali. Na działce wystarczyło gwizdnąć żeby przychodził (moje wszystkie koty przychodzą na gwizdanie).
Wtedy wydawało mi się to normalne :D :D :D myślałam, że wszyskie zwierzęta tak chodzą, bo poprzednio miałam psa :D
Teraz wiem, że niekoniecznie. Kot młodszej córki idzie wszędzie tam, gdzie ona. Koty starszej córki jeśli już są na smyczy to idą tam gdzie chcą. Albo nie chcą iść.
Nasza Ela (jeden z tych czarnych kotów ze zdjęcia) zanim przesiadła się do samochodu chodziła do pracy i z pracy na smyczy.