» Śro cze 20, 2018 20:45
Re: Kotka mało je/pije co jej jest?Nerki,złogi w jelitach?PO
Zacznijmy od początku wizyty u tej pani. Zważyła ją i była przerażona. Ja również. Wiedziałam, że moja kicia jest chuda, ale nie aż tak. Jako roczny kociak waży 2,7 kg. Zawsze wiedziałam, że będzie mniejsza, bo po 1 była najmniejsza z całego miotu i najmniej ruchliwa po 2 jako 2 miesięczny kociak miała problemy z jelitami. Miała mocno zniszczone jelita przez środki odrobaczające. Prawie co chwilę chodziła do kuwety robić luźną kupę. Teraz po prawie 9 miesiącach sielanki i życia bez stresu, znowu coś. Następnie wetka zaczęła ja macać, sprawdzać temperaturę i opróżniła gruczoły okołoodbytowe. Kotka i tak była zestresowana podróżą do niej, a dźwięki wydawała takie jakby ktoś jej kolce w pupę wbijał. Mimo czułego mówienia do niej przytulania, za każdym razem jak lekarka się zbliżała, kotka zaczynała się drzeć. Później pani poprosiła, by kotka przenieś do sali obok. Wzięła golarkę i wygoliła jej brzusio. Poprosiła, żeby ją przytrzymać i tak zrobiłam. Zaczęła robić USG. Ja tak patrzę na ten ekran i się zastanawiam co ci wszyscy lekarze widzą w tej czarnej kupie. Kotka dyszy i miauczy. Lekarka pyta się czy robiła siusiu przed podróżą ja mówię, że trochę podsiknęła w kuwecie. Wtedy zaczęła wypytwać o mocz. Kolor, jak był wydalany, czy była krew. Kolor jak zawsze żółty nie ciemny, kotka siuśneła małym strumykiem do kuwety, krwi brak. No to ona ok kończy badanie i pyta się czy robimy morfologię. Ja się zgodziłam, bo chciałam żeby wszystko było za jednym zamachem, żebym nie musiała jeździć. Wetka zaczyna golić jej noge. A kicia zaczyna serenadę. Piszczy, miałczy, syczy. Wszystko na raz. Jak wścieklizna. Lekarz mówi, że to dzisiaj nie da rady. Zakłada bandaż na noge. Kicia przerażona. Powiedziała, że da jej kroplówkę nawadniającą. Czakamy z 8 min. Dobra, zatrzymała. I teraz zastrzyki. Dała jakiś antybiotyk (nie powiedziała dokładnie jaki), witaminę (również nie określiła dokładnie jaką), osłonowe i coś jeszcze. Nic nie wiem, spoko. Myślałam, że coś zapisze w książeczce, lecz było tam puściutko. Spytała czy mamy coś na odkłaczanie. Akurat dzisiaj się skończyła pasta to poprosiłam, żeby dołączyła do rachunku. Za wizytę i kupno pasty zapłaciłam 75 zł. Jutri za badania mam zapłacić 55zł. Tak wyglądała cała wizyta. Kotek już mniej przerażony schowany w transporterze i do domciu. W domu oczywiście wylizywanko brudów ludzi i w kimę (standart ostatnich 5 dni).