Cześć,
moja maine coonka Fruzia znów ma kłopoty ze zdrowiem. Pod koniec maja zaczęła chrypieć - u weta okazało się, że to zapalenie gardła/krtani, z lekkimi świstami w oskrzelach. Dostała Kefavet na tydzień i jedną dawkę przeciwzapalnego (na L?), przeszło. Tydzień przerwy i teraz w niedzielę znów...
Oczywiście w niedzielę nikt w Siedlcach nie odbierał, robiłam kotce inhalacje, bo myślałam, że może nos zatkany. Zaczęła lepiej oddychać, nie tak siłowo.
Wczoraj - poniedziałek - zawiozłam ją do weta. Osłuchała ją, obejrzała pychol. Na 7 dni dała Veraflox plus 3 dawki tego samego przeciwzapalnego. Wieczorem znów kotka ciężej oddychała, znów inhalacje. Obudziła mnie w nocy, znów inhalacje.
Oddycha tak jakby coś jej się odrywało? Bulgotało? Nie wiem, jak to określić. Co gorsza, w zasadzie od wczoraj od popołudnia nawet się nie wysikała, mimo że wodę pije i je.
Nad ranem miałam z nią dziwny epizod, leżała na parapecie i nagle zaczęła jakby się kręcić, zeskoczyła i jeszcze chwile traciła równowagę. Nie wiem, czy dobrze widziałam, ale wydawało mi się, że uciekały jej oczy.
Mam wrażenie, że tuż przy końcu żeber jest bardzo tkliwa i coś jej tam dokucza.
Kotka jest wolna od HCM, w styczniu miała badanie przed sterylizacją. Ostatnie szczepienie 9 maja - standardowy pakiet do odświeżenia. Odrobaczenie Drontalem z początku kwietnia.
Chcę pojechać do weta na 9 - i poprosić o rtg. Co jeszcze dobrze byłoby wykonać? Co jeśli zbiera się płyn? Moja wetka z tej przychodni jest na urlopie, nie miałam wcześniej do czynienia z tą, co teraz diagnozuje mi Fruźkę. Boję się fip i samych najgorszości, których już się zdążyłam naczytać