1000 zł za diagnostykę bezdomnej kotki, bez ścisłej konsultacji wydatków i zaplanowania dalszych działań ze znalazcą - świetne podejście lecznicy
Do tego 50 zł za każdy dzień i leki, zabiegi. A znalazca kotki traktowany per noga
Płać i płacz.
Absolutnie nie mówię że taka diagnostyka ma być za darmo, ale w przypadku każdego kota, a już bezdomnego szczególnie - wszystko powinno być uzgadniane na spokojnie ze znalazcą, omawiane badania które są wskazane, ich sensowność w takiej kolejności, koszt. Takie podejście jak opisywane - jeży mi włos na karku.
Przy takich wynikach - choć mogą być zafałszowane silnym stanem zapalnym i ogólnym złym stanem kotki - trzeba koniecznie brać pod uwagę hemobartonellozę (i podać jako antybiotyk - jedyny lub w jako drugi - Unidox), FeLV/FIV i przerzuty.
Bardzo nieładny jest stosunek a/g i niskie limfocyty - ale gdy nie wiadomo co kotce w sumie jest to można to zwalić póki co na silny stan zapalny w łapie i sianie bakteriami.
Kotce na pewno trzeba zrobić testy na FeLV i FIV.
Bo jej niewielki wzrost, guz, takie wyniki - mogą być objawami rozbujanej białaczki zakaźnej
Niestety - wtedy rośnie ryzyko mięsaka.
Oby to był tylko rozbuchany wrzód
Badanie krwi - około 100 - 150 zł zł, RTG - góra 100 zł, testy - niech też będzie 100, usg - 100. Biopsja czy też raczej badanie wycinka bo z takiej rany to lepiej kawałek wyciąć - jest bardziej diagnostyczne - też niech będzie 100 zł.
To wychodzi 500 zł.
Coś mam wrażenie że doktor postanowił z kotki bezdomnej i jej znalazcy zrobić sobie złotą kurę.