Mam dwie przekochane kotki, 4 lata, po kastracji, zaszczepione, z ujemnymi testami, czarne. Trafiły do mnie jako podrostki, dzieci wolnożyjącej kotki i ehem - przez pierwszy półtora roku były "dzikie". No dobra, nie dzikie, bo ostatecznie wędką się bawiły, ale o jakiejkolwiek innej interakcji nie było mowy. W każdym razie po tym czasie nastąpił przełom - dziewczyny zaczęły ocierać się o nogi, dopraszać się o głaski, w końcu pozwoliły brać się na ręce. W tej chwili to mega miziaki, chociaż jedna z kotek zawsze pozostaje w stanie czujności. Kotki są kuwetkowe, korzystają z drapaka < ino melble też drapią >, dogadują się z psem i reszą moich kotów.
Do czego zmierzam ? Wypróbowałam całą masę ogłoszeń, ze szczegółowym opisem i ze szczątkowym, zabawne i na poważnie, no i nie dzwoni NIKT. Dosłownie przez te cztery lata NIKT nie zadzwonił w ich sprawie. Posunęłam się nawet do tego, żeby wyadoptować je odzielnie i wtedy napisała jedna osoba, imo stwierdziłam, że rozdzielenie tych kotek byłoby świństwem i skasowałam to ogłoszenie. Albo znajdą dom razem, albo wcale.
Więc jeśli ktoś ma jakiś magiczny sposób i zechciałby się nim podzielić, to będę bardzo wdzięczna.
Druga sprawa, to mam problem z osobami podrzucającymi mi kociaki ( wiecie taki sposób wiejskiej adopcji, rozrzucanie kociaków po wsi ... ). Co roku mam co najmneij dwa takie przypadki. Do tej pory takie kociaki obrabiałam weterynaryjnie i szukałam domu. Jednnak po styczniowej akcji z odbieraniem kota w środku nocy - Mam dość. Te dwa czarnuchy to moje ostatnie tymczasy < ... najprawdopodobniej wieczne >.
Dlatego pomyślałam, że wywieszenie tabliczki z napisem " Pies - Morderca kotów", " Nie podrzucać kotów, pies je zagryza", może być dobrym pomysłem. Niestety kamery nie mam jak umiejscowić.
Jak myślicie co można w takiej sytuacji zrobić - oprócz zgłoszenia na policji ? Dt zapełnione po kokardki. W schroniskach kociaki masowo umierają. Gmina ma problem w poważaniu.
Być może jest coś, co można zrobić, a co nie przychodzi mi do głowy.