Hej,
Ostatnio uświadomiłam sobie, że moja kotka ma mega problem, w związku z tym mam go i ja. Próbowałam znaleźć informacje w internecie, ale często są zbyt ogólnikowe i nie pasują do mojej sytuacji, więc postanowiłam opisać swoją historię, mam nadzieję, że ktoś będzie potrafił mi coś doradzić
Otóż mam kotkę, około czteroletnią, z lasu. Jest to mój pierwszy w życiu kot i na razie jedyny. Zawsze była mega kotką, grzeczną, kochaną, do rany przyłóż. Nawet jeśli przychodzili do mnie znajomi, nie atakowała ich. Trzymała się na dystans, czasem przyszła się poocierać i szła w swoją stronę. Generalnie nie za bardzo przejmowała się ludźmi w domu, którzy nie byli stałymi domownikami.
W marcu tego roku ją wysterylizowałam. Po sterylizacji nie zmieniło się totalnie nic w jej zachowaniu na codzień, kiedy jest wśród domowników. Samą sterylizację i proces rekonwalescencji też zniosła dobrze. Natomiast problem zaczął się, kiedy odwiedzają mnie ludzie. O ile przed sterylizacją ich tolerowała, to teraz mam wrażenie, że chce zabić każdego, kto przekroczył próg mojego domu. I to są te same osoby, które przychodziły przed sterylką, nie jakieś totalnie nowe. Potrafi podejść do takiej osoby, miauknąć przyjacielsko, otrzeć się o nogę, po czym zamienić się w maszynę do zabijania. Kiedyś siedziałam z koleżanką na kanapie i oglądałyśmy film. Kotka podeszła, POŁOŻYŁA się na ręce mojej koleżanki i zasnęła. Kiedy koleżanka chciała po coś sięgnąć, jej ręka została zaatakowana bez żadnego ostrzeżenia przed. Z kolei gdy druga koleżanka siedziała grzecznie przy biurku, ponieważ wykonywałam jej manicure (zatem siedziała w jednym miejscu, nie ruszała się, nie stwarzała zagrożenia) kotka wskoczyła jej na kolana i zachowywała się PRZYJAŹNIE, ciekawsko, obwąchiwała, pomiaukiwała, do momentu gdy koleżanka ruszyła ręką - bez żadnego ostrzeżenia znów zaczęła szatkować wszystko dookoła. Po tamtym incydencie kiedy ktoś do mnie przychodzi, po prostu zamykam kotkę za drzwiami pokoju, ale to też nie jest rozwiązanie - stoi pod drzwiami i zawodzi żałośnie, bo jest strasznie ze mną związana. Wnioskuję, że ona nie rozumie dlaczego ją izoluję i to dodatkowo ją stresuje.
W tym momencie reaguje agresywnie od samego wejścia kogoś do domu. Biorę ją na ręce za każdym razem i trzymam, żeby się na kogoś nie rzuciła, dopóki nie odeskortuję gościa do pokoju, żeby się tam z nim zamknąć przed kotem.
Mało tego, jeśli nie zdążę jej podnieść i ona już chce kogoś zabić, ale jest za daleko, to atakuje mnie. Potrafię ją spacyfikować, nie boję się obrażeń, ale to nigdy nie działa na dłużej niż chwilę. Po wyjściu gościa zamienia się z powrotem w miłą i kochającą kotkę.
Dodam, bo być może to ważne, że jeśli w domu nie ma gości to ona zna swoje miejsce. Nie atakuje ani mnie, ani mojego partnera, nie wykazuje agresji przy misce z jedzeniem, jak je to mogę z nią robić co zechcę - grzebać jej w misce, czy tam dokładać jedzenie bez obaw, że jej się to nie spodoba. Mogę dotykać ją wszędzie, nigdy nie wykazuje podczas pieszczot agresji - jeśli stwierdzi, że już nie chce, to delikatnie odpycha łapką ze schowanymi pazurami. Ogólnie jest w stosunku do nas bardzo delikatna.
Czy to się kwalifikuje już na jakąś wizytę u behawiorysty, czy będę w stanie sobie sama z tym poradzić?
Rozważałam zakup szelek, żebym nie musiała jej izolować i abym miała nad nią kontrolę kiedy ktoś przyjdzie, ale boję się, że szelki mogą dołożyć dodatkowych niemiłych wrażeń i stresu.
Jak jej pokazać, że przy obcych to ja jestem samicą alfa, która będzie bronić stada w sytuacji zagrożenia, a nie ona? Bo mam wrażenie, że o to jej chodzi
Z góry dzięki za odpowiedzi i pozdrawiam serdecznie