» Czw maja 10, 2018 17:40
Re: 16 letnia staruszka i chory kręgosłup
Okej, po pierwsze - ogromne dzięki za liczne odpowiedzi. Jest mi bardzo miło, że nie zostałam z tym sama. Jestem wam bardzo wdzięczna i jeszcze raz - dzięki.
Namieszałam, że to ostro. Teraz żałuję, że dzisiaj wypowiadałam się w tym wpisie kiedy ledwo co rozumiałam przez telefon. Mogłam poczekać i teraz wam odpisać. Zrozumiałam wszystko nie tak. Byłam w pracy, było bardzo głośno i ledwo słyszałam lekarza przez telefon. Do tego dochodzi mój totalny brak wiedzy na temat medycyny. Jest mi teraz bardzo głupio, ale przyznaję się do błędu - namieszałam.
Byłam przed chwilą z kotką u weterynarza, odebrałam wyniki i z 40 minut rozmawiałam z nim.
Powiedziałam wam, że jest to potwierdzona białaczka wirusowa. Tak zrozumiałam, bo lekarz mówił ciągle, że wyniki idą w kierunku wirusowym. Jednak okazało się, że nie był robiony test. Byłam pewna, że był, bo wczoraj było sporo pobranej krwi. Powiedziała, że jeśli chcemy to możemy test wykonać nawet i teraz.
Wg niej jeśli nie chcemy podejmować się leczenia to mało nas to będzie interesować jaki to rodzaj. Z resztą to jest kot typowo domowy, wychodzi tylko do ogródka i to tylko pod opieką. Nawet jakby zaraziła się kiedyś to jest to mało prawdopodobne. Ona serio od jakiś 5 lat jest kotem mocno otyłym, który sobie lubi spać i być zawsze przy domu. A mamy dużego psa w ogrodzie, więc żaden obcy kot nie wszedł do ogrodu.
Weterynarz powiedział, że wygląda jej to na jakiś kierunek nowotworowy.
Leczenie? Ja się tam rozpłakałam w przeciągu 3 sekund i zapierałam się, że leczymy i koniec. Wszystkie badania, testy robimy teraz i bierzemy się za leczenie. Wet powiedział, że nie ma problemu. U niej w gabinecie przetacza się krew, podaje chemioterapię, masę antybiotyków, leków. Możemy ją nawet otworzyć. Co tylko zechcę. Ale dosyć dobitnie mi powiedziała, że to nie ma sensu.
Sama powiedziała o interferonie, ale zaraz dodała, że miała już pacjentów u których były skutki uboczne i kot był zamęczony. Powiedziała też o innych lekach, ale ponownie dodała, że przy jej wieku to na prawdę może zakończyć się męczarnią. Kot i tak jest już zmęczony. Znam ją jak nikt inny i na początku leczenia - dwa tygodnie temu - miała w oczach życie, a od paru dni mam wrażenie, że przestaje już walczyć. Wiem, że to głupio brzmi, ale czuję od niej, że ona już się poddaje.
Ostatecznie postanowiłam jej nie leczyć. Brzmi to okrutnie, wiem i jak to piszę to płaczę. Wet powiedział, że może ją leczyć - żaden problem, zaraz zrobi kolejne badania i da nam plan leczenia, ale powiedziała, że 'gdyby to był mój kot to nie męczyłabym go stałymi wizytami, kroplówkami i zastrzykami'. To do mnie przemówiło. Pewnie nie powinna tak mówić, bo powinna leczyć, ale do mnie trafiło.
Spojrzałam wtedy na nią i zdałam sobie sprawę, że ona nie ma siły na to. Wczorajsze pobranie krwi ją wymęczyło. Boję się pomyśleć jakby się czuła gdyby wizyty u weta były codziennością.
Kocham ją jak nie wiem co. W listopadzie pożegnałam psiaka, który odszedł z powodu raka. Walczyliśmy do końca, kilka operacji, zabiegów, kroplówki. Pies przez ostatni tydzień był u weterynarza codziennie. No i przegraliśmy.
Po wczorajszym relanium nadal wcina. Dostaliśmy kocie tabletki uspokajające. Mamy jej podawać przez 5 dni, żeby się nie stresowała. Bo jest bardzo wystraszona po wczorajszym pobieraniu krwi i widać, że uspokajające faktycznie powodują, że chętnie je i pije.
Dostaliśmy też Immunactiv na 10 dni.
Weterynarz podkreślał, że 16 letni kot z białaczką nie rokuje nic dobrego. Oczywiście może jeszcze dziś zabrać się za wybranie dla niej odpowiedniego leczenia, ale i tak prawdopodobnie z tym nie wygramy.
Powiedziała, że mamy zgłosić się ja tydzień to ją obejrzy i może podamy jakąś kroplówkę. Zobaczymy co będzie z jedzeniem. Minęło ponad 24h od podania relanium a ona nadal bardzo chętnie je. Póki co nie będę jej usypiać, jest przekochana, mruczy, myje się. Zachowuje się jak normalny kot.
Niestety nadal nie chodzi, tu weterynarz powiedział, że musiałby wybadać, czy idzie wszystko w kierunku nowotworowym, bo wtedy naświetlanie i lasery są odradzane. Prawdopodobnie na łapki nie wstanie, chociaż bez problemu nimi porusza. Dzisiaj mi wet pokazał dokładnie gdzie znajduje się zgrubienie na jej kręgosłupie. Faktycznie coś tam jest.
Nie wiem czy postępuję dobrze. Szkoda, że krew nie była sprawdzona na samym początku, bardzo tego żałuję. Wiele stresu by mi to zabrało. No i kotce też. Nie wiem co dalej, ale czuję ulgę. Nie wiem ile jeszcze pożyje. Może to być kwestia roku, 3 miesięcy albo i tygodnia... Do tego dochodzi fakt, że nie chodzi i pewnie już nigdy nie będzie.
Zdecydowałam się jednak na 'czekanie'. Wklejam wyniki i chętnie dowiem się co o nich sądzicie. Weterynarz omawiał je ze szczegółami, ale chętnie się dowiem co o tym sądzicie. Planuję 'czekać' aż nadejdzie moment kiedy stwierdzi, że czas się żegnać i wtedy ją uśpię. Liczę, że będzie to dopiero za wiele miesięcy. A przez ten czas będę dbać o nią, mam nadzieję, że zawitamy u weta jeszcze nie raz po jakąś kroplóweczkę albo witaminy. Liczę, że spędzimy jeszcze wiele dni bez bólu.
Chyba nie chcę skazywać 16 letnią kotkę na tak ogromne, długie i ciężkie leczenie, które kompletnie nie gwarantuje sukcesu.
WBC: 21.07 | 5.5 - 15
RBC: 4.91 | 5.5 - 10
HGB: 7.2 | 9 -15
HCT: 24.6 | 28 - 45
MCV: 50.1 | 40 - 55
MCH: 14.7 | 13 - 17
MCHC: 29.3 | 31 - 35
PLT: 789 | 200 - 600
LYM: 0.59 | 1.1 - 4
MON: 0.56 | 0 - 0.5
EO: 0.11 | 0.04 - 0.6
BAZ: 0.00 | 0 - 0.04
NEU: 19.81 | 3 - 11
LYM %: 2.8 | 20 - 50
MON %: 2.7 | 0 - 4
EO %: 0.5 | 0 - 6
BAZ %: 0
NEU %: 94 | 50 - 75
Fruktozamina: 217 | - 350
Bilirubina całkowita: 0.16 | - 0.4
AST (GOT): 47.3 | - 55
ALT (GPT): 36.6 | - 110
GGTP: 0.1 | - 6
ALP: 49.3 | 7.5 - 105
Mocznik: 26.5 | 25 - 82.6
Kreatynina: 0.71 | - 1.8
Cholesterol całkowity: 162.5 | 70 - 150
Triglicerydy: 66 | 18 - 130
Kinaza kreatynowa: 196.8 | - 300
LDH: 798 | 160 - 1050
Amylaza: 1525.8 | - 1850
Potas: 6.12 | 3.4 - 4.8
Sod: 148.5 | 143.6 - 156.5
Chlorki: 108.2 | 109.9 - 130
Wapń całkowity: 2.34 | 2.3 - 2.9
Fosfor nieorganiczny: 5.6 | 2.5 - 5.9
Magnez: 2.95 | 1.4 - 4.2
Białko całkowite: 7.7 | 5.7 - 9.4
Glukoza: 129.3 | 56 - 130
Miała też mierzony cukier - 114. Wszystko było na czczo. Chętnie się dowiem co o tym sądzicie. Jak dla mnie sporo jest tego czerwonego. Póki co to myślę, żeby zapewnić jej spokojną reszte życia. Nie wiem czy chcę jednak ciągnąć ją po wszystkich lekarzach, decydować się na kolejne badania u innego weta. Brać na stałe kroplówki, zastrzyki. Chyba wolę zapewnić jej teraz życie bez bólu, karmić ją jakąś karmą specjalną dla takich kotów, wzmacniać jakimiś kroplówkami od czasu do czasu i po prostu pewnego dnia pozwolić jej odejść.
Przepraszam raz jeszcze za moje nieogarnięcie. Strasznie jest mi z tym głupio, ale tak to jest jak pierwszy raz spada taka choroba. U psiaka diagnoza była od razu, potem szybka operacja, potem druga. Potem leki i nagle psa nie ma. A tu - jak sami widzicie przez wiele dni kompletnie nie wiedziałam co mojej kotce jest. Więc jeszcze raz bardzo przepraszam i bardzo dziękuję za pomoc.
Ostatnio edytowano Czw maja 10, 2018 18:17 przez
lucy_16, łącznie edytowano 1 raz