Filemonku [*] ...serce moje ..

Kocie pogawędki

Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy

Post » Wto lip 17, 2018 10:33 Re: Filemonku [*] ...serce moje ..

Filuś tyle razy był u weta, że traktował to normalnie. Być może bardziej bałby się weta w domu i jego zabiegów koło niego.
NA PILNE LECZENIE KOTÓW Z CMENTARZA- KONTO
https://forum.miau.pl/viewtopic.php?f=1&t=157308

mziel52

 
Posty: 14605
Od: Czw gru 27, 2007 20:51
Lokalizacja: W-wa Śródmiescie

Post » Wto lip 17, 2018 10:48 Re: Filemonku [*] ...serce moje ..

To nie było u "tego' weta . Nie masz pojęcia o czym piszesz.

mziel52 pisze:Filuś tyle razy był u weta, że traktował to normalnie. Być może bardziej bałby się weta w domu i jego zabiegów koło niego.

kicikici3

Avatar użytkownika
 
Posty: 1044
Od: Sob lip 01, 2017 13:22

Post » Wto lip 17, 2018 10:56 Re: Filemonku [*] ...serce moje ..

Najpierw wyrzucałam sobie, że mogłam wcześniej to zrobić , nie czekać aż będzie w takim stanie .( gdybym pokazała jego zdjęcie, gdy już odszedł na zawsze, wiedziałybyście o czym mówię . Bo może ciężko sobie wyobrazić, jak wygląda kot który stracił ponad 50 % masy ciała, a wcześniej nie był otyły ani gruby,tylko dużej budowy, a na zdjęciu na trawce, tego nie widać) O ile 7 dni przed śmiercią , ważył jeszcze niecałe 4 kg, tak w dniu śmierci już tylko 3.
Nie zdawałam sobie sprawy., że w ostatnim czasie, on już w ogóle nie przyjmował pokarmu. Jadł-ale organizm tego nie przyjmował. To mi uświadomiła dr. Wojtyczko po rozmowie. Wcześniej gdy jeszcze dr. podjęła walke, to mówiła że nie wiemy jak to wygląda i była taka możliwość brana, że jelita już nie pracują. Dopiero potem okazało się, wnioskując z wszystkiego-że były martwicze. A on głodował-jedząc.
Jak weszło jedzenie , tak wyszło. Martwicze jelita, niedziałająca trzustka, prawdopodobnie nawet żołądek nie nadtrawiał już nic. Więc najpierw wyrzucałam sobie, że mogłam mu pomóc przejść za Tęczowy most, wcześniej a teraz nie mogę znieść myśli, że to się stało poza domem. I nic , że zabrałam go po drugim zastrzyku , zapakowanego w koc, szybko do samochodu, póki jeszcze zasypiał, bo chciałam aby myślał że wracamy do domu . Dopiero gdy już spał w aucie, weszliśmy do gabinetu na ten 3 ostatni zastrzyk ..ale i tak -nie tak miał odejść . Nie tak to miało wyglądać . Czuję się z tym potwornie źle . Nie wiem jak mam dalej żyć teraz.



fili pisze:Bardzo Ci współczuję :(
Wiem jak to boli, każdego dnia od nowa... :placz: I tyle pytań, poczucia winy, niezgody na to,że już nic nie można zrobić inaczej :(
Przytulam:(

kicikici3

Avatar użytkownika
 
Posty: 1044
Od: Sob lip 01, 2017 13:22

Post » Wto lip 17, 2018 11:01 Re: Filemonku [*] ...serce moje ..

Wiem , że gdybym trafiła do dr Wojtyczko jeszcze w czerwcu, w polowie czerwca gdy zrobiłam mu badanie krwi i usg , to miał jeszcze szanse żyć. Niestety ta własciwa pomoc, przyszła za późno.
I o to , także mam pretensje . I czuję także gniew na tego weta, któremu ufałam w jakimś stopniu, a okazało się ,że on nic nie zrobił, co miało być zrobione. :placz:

kicikici3

Avatar użytkownika
 
Posty: 1044
Od: Sob lip 01, 2017 13:22

Post » Wto lip 17, 2018 11:09 Re: Filemonku [*] ...serce moje ..

ADMINIE -proszę o zamknięcie wątku . Nie chce się tu szamotać publicznie. Są prywatne wiadomości, jesli ktoś chce mnie wesprzeć psychicznie w tym koszmarze jaki przeżywam

kicikici3

Avatar użytkownika
 
Posty: 1044
Od: Sob lip 01, 2017 13:22

[poprzednia]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Google [Bot] i 247 gości