obroża dla kota mordercy

Kocie pogawędki

Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy

Post » Sob kwi 14, 2018 22:39 Re: obroża dla kota mordercy

izka53 pisze:Tylko trzeba zrozumieć, że kot nie zlapie zdrowego ptaka.

Ale złapie zdrowego nietoperza w czasie hibernacji.

Ok, nie kontynuuję, bo mamy inne spojrzenie na sprawę.

Ofelia pisze:och, ja sobie wielu rzeczy nie zycze. Np. tego, że mam sąsiada kamerę skierowaną w moje okna.
Nie przesadzajmy. A sikające koty to ja w okolicy kastruję ;)

Koty sąsiadów przychodzą do mnie i nie sikają, tylko robią kupę. I mam prawo nie życzyć sobie ich odchodów u siebie. I nie bardzo rozumiem, czemu fakt skierowanej przez Twojego sąsiada kamery w Twoje okna ma sprawiać, że Twoim sąsiadom oraz mi - będącej w podobnej sytuacji - nagle przestaną te odchody przeszkadzać. Albo dlaczego mielibyśmy stracić prawo do tego, by nam one przeszkadzały, w imię tego, że Tobie przeszkadza kamera.
Żałuję, że nie chcesz spojrzeć na tę sytuację z punktu widzenia osoby poszkodowanej. Jest to po prostu przykre, bo ja i inni sąsiedzi kotów wychodzących jesteśmy na z góry przegranej pozycji.
Obrazek*Obrazek*Obrazek*

Stomachari

 
Posty: 10637
Od: Sob kwi 16, 2016 21:29
Lokalizacja: Nieopodal Sochaczewa.

Post » Nie kwi 15, 2018 11:24 Re: obroża dla kota mordercy

Bungo pisze:Nieustannie zdumiewa mnie fakt, że na forum miłośników kotów - czytaj znawców kocich obyczajów - oburzenie budzi fakt, że kot, z natury drapieżca, ośmiela się polować, i to nawet na gatunki chronione :strach:
Żeby nie było wątpliwości - jestem ortodoksyjną przeciwniczką wypuszczania kotów bez opieki. Mam zabezpieczony balkon, ale czasem wpada tam jakiś motylek - np. paź królowej (chyba gatunek chroniony) i staje się łupem któregoś "mordercy" z mojej czwórki. Czy w związku z tym mam je ubrać w kołnierze i obwiesić dzwoneczkami?
Dziwi mnie też argument dotyczący Australii, gdzie koty, króliki i lisy zostały przywiezione. Do nas nikt kotów i psów – jako gatunku – nie przywoził. Bytowały na naszych terenach od tysiącleci i tysiące lat temu zostały przez człowieka udomowione. Z tego tytułu nie można im więc odmówić przynależności do „rodzimych zasobów przyrodniczych”, czyli ekosystemu. Koty od wieków bytują na wsi i w mieście, podobnie jak myszy, szczury i ptaki, są więc elementem tego miejskiego ekosystemu i - podobnie jak myszy, szczury i ptaki - zachowują się zgodnie ze swoim instyktem, nawet jeśli w domu czeka na nich pełna miska i ciepłe posłanie. Oduczanie ich polowania jest równie skuteczne, jak wytłumaczenie ptaszkom, żeby nie brudziły na zabytki.
Z okolic mojego domu zniknęły jakiś czas temu niektóre gatunki ptaków, głównie sikorki, kwiczoły i dzięcioły. Ale to nie koty je zlikwidowały, lecz sroki, obecnie najliczniejszy tu gatunek, które wykradały z gniazd jaja i pisklęta. To co znimi zrobić - obroża czy dzwoneczki?
A jeśli do problemu zabijania gatunków chronionych podejść globalnie, to w samochodach należałoby zamontować specjalne czujniki, które będą pojazd automatycznie zatrzymywać, gdy na drodze pojawi się niewątpliwie chroniony jeż...
Przepraszam za przydługi post.


Odniosę się do tego wyboldowanego, bo sama mam inne informacje z różnych lektur. To prawda, że koty zostały udomowione tysiąclecia temu, ale nie w Europie, tylko w Afryce, prawdopodobnie to był kot nubijski, tam był to gatunek rodzimy. A w Europie, gdzie się kot rozprzestrzeniał z udziałem człowieka (przy człowieku) od V wieku (zaczęło się od Grecji) jest gatunkiem obcym, alochtonicznym, pochodzącym z innego ekosystemu. Jako gatunek obcy jest bardzo ekspansywny i uznaje się go za gatunek inwazyjny, który stanowi zagrożenie dla fauny danego systemu i to nie tylko na wyspach.
http://wyborcza.pl/1,75400,18444282,kot ... rachu.html

Koty, czyli krajobraz strachu
Joanna Bagniewska
29 lipca 2015
"Jak większość ludzi bardzo lubię koty - miłe, puchate, inteligentne. Jednak z zawodowego obowiązku, jako zoolog, muszę stwierdzić, że sympatyczny mruczek ma również drugie oblicze - twardego, skutecznego mordercy.

Kot to drapieżnik doskonały - adaptuje się wyjątkowo łatwo, bardzo szybko rozmnaża, jest niezwykle odporny i mało wybredny, poluje na wszystko w zasięgu pazurów. Ponadto przewyższa liczbowo naturalne drapieżniki. Szacuje się, że na świecie jest ponad 400 milionów kotów. Obecne są prawie na wszystkich szerokościach geograficznych, poza kręgami polarnymi.

Udomowiono je około dziewięciu tysięcy lat temu, kiedy ludzkość zaczęła produkować i składować żywność - koty broniły jej przed szkodnikami. W XIX w. zwierzęta te zabierano ze sobą w podróże morskie; tępiły szczury na okrętach. W ten sposób rozprzestrzeniły się na świecie, stając się jednym z najgroźniejszych gatunków inwazyjnych na ziemi. Zagrażają zwłaszcza zwierzętom z bardzo delikatnych ekosystemów wyspiarskich.

Wiele gatunków ptaków ewoluowało na wyspach, gdzie nie miały naturalnych drapieżników - mogły bezpiecznie zakładać gniazda wprost na ziemi, niektóre zatraciły wręcz umiejętność latania. Wpuszczenie kotów do takiego środowiska musiało skończyć się katastrofą. Mruczki są bezpośrednio odpowiedzialne za wyginięcie aż trzydziestu trzech gatunków ptaków! Przytoczę szczególnie smutną historię łazików południowych z nowozelandzkiej wysepki Stephens Island. Legenda głosi, że te małe, przypominające strzyżyka ptaszki doszczętnie wytępiła... jedna należąca do latarnika kotka o imieniu Tibbles. To nie do końca prawda, bo na wyspie znajdowało się również kilka innych kotów, jednak to właśnie one w pełni odpowiadają za wyginięcie całego gatunku łazików.

Miliony kotów, miliardy ofiar

Koty zagrażają nowozelandzkim ptakom kiwi, australijskim pingwinom małym, a także przeróżnym niewielkim ssakom, gadom i płazom - w sumie 175 gatunkom kręgowców na 120 wyspach. A co z kontynentami? Szacuje się, że w Stanach mieszka 10-50 milionów bezpańskich kotów; w Polsce są one najliczniej występującymi drapieżnikami, liczniejszymi od lisów, kun i borsuków - podobnie w Wielkiej Brytanii, gdzie kotów jest trzy razy więcej niż lisów. W Szkocji i na Półwyspie Iberyjskim problemem jest również hybrydyzacja kotów domowych ze żbikami. Zdziczałe koty mają większe terytoria od domowych mruczków, bo muszą samodzielnie szukać pożywienia, schronienia i okazji do rozmnażania się (w odróżnieniu od wysterylizowanych kotów domowych).

No dobrze: ale czy polowanie nie jest naturalne? Na gryzonie, ptaki czy jaszczurki czyhają też inne niebezpieczeństwa. Niby tak, stworzyliśmy jednak sztuczny układ, w którym liczba drapieżników nie jest zależna od dostępności naturalnego pożywienia, ponieważ je dokarmiamy. W naturze, gdyby ofiar było coraz mniej, zmniejszyłaby się również liczba drapieżców - nie miałyby czego jeść. Jednak w sytuacji, w której kot nie znajduje naturalnego pożywienia, może liczyć na pokarm od opiekuna, poza tym miewa zapewnioną opiekę weterynaryjną. Dlatego populacja kotów nie podlega tym samym prawom co populacja naturalnie występujących drapieżników. Ofiary kotów nie mają szans wobec zdrowych i rosnących w siłę mruczących drapieżców. Dodatkowo sama obecność kota ma negatywny wpływ na ptaki; życie w ciągłym stresie odbija się na opiece nad młodymi. Pod okiem drapieżnika ptasi rodzice rzadziej wracają do gniazd z pokarmem, co sprawia, że pisklęta nie przeżywają albo są słabsze. To zjawisko w ekologii nazywa się krajobrazem strachu.

Koty to drapieżniki oportunistyczne - polują, kiedy tylko nadarzy się okazja. Co ciekawe, nie polują wyłącznie z głodu. Eksperymenty z lat 70. przeprowadzone przez Dalhousie University w Kanadzie wykazały, że koty karmione ulubionym pokarmem zostawiały miskę, aby złowić szczura, po czym natychmiast wracały do jedzenia karmy. Te zwierzęta myślą przyszłościowo - nie wiadomo, kiedy trafi się kolejna okazja do złapania pokarmu, w związku z tym polują przy każdej nadarzającej się sposobności. To wiąże się z ich naturalnym sposobem żerowania - koty łowią małe zwierzęta kilka razy dziennie zamiast jednej dużej ofiary raz na jakiś czas (jak robią to na przykład lwy).

Coraz więcej ludzi, coraz więcej kotów

Ponad 50 proc. ludzi na świecie żyje w miastach; w Polsce współczynnik urbanizacji wynosi ponad 60 proc., w Wielkiej Brytanii - prawie 90. W miastach koty są liczniejsze niż we wsiach lub na wyspach - łatwiej o pokarm, więc koty chętniej się wzajemnie tolerują. Przykładowo w brytyjskim Bristolu zagęszczenie kotów wynosi 229 osobników na kilometr kwadratowy, w Reading - 463, a w Sheffield - nawet 1580! Miasta będą się rozrastać, przy okazji zagrażając bioróżnorodności. I tu nasze domowe koty zaczynają być problemem. W Polsce, według badań Euromonitor International, mieszka ich ponad sześć milionów. Szacuje się, że w Wielkiej Brytanii jest 10,3 miliona kotów, a w USA - 96,6 miliona. Moja koleżanka z University of Reading dr Rebecca Thomas oszacowała, że w Wielkiej Brytanii koty żyją w 23-26 proc. domostw; na domostwo przypada średnio półtora kota. Co ciekawe, osoby z wyższym wykształceniem są bardziej skłonne mieć kota niż psa - nie wynika to jednak z ich snobistycznych gustów, ale z faktu, że dojazd do pracy zajmuje im statystycznie więcej czasu, w związku z czym nie mogą sobie pozwolić na częste wyprowadzanie psów.

Jak możemy ocenić spustoszenie czynione przez koty? Używa się do tego różnych szacunków, m.in. ankiet, w których właściciele kotów piszą, ile zwierząt ich pupil przyniósł do domu. Na podstawie tych liczb można ocenić wpływ kotów na środowisko - chociaż oczywiście różni się on w zależności od terenu, dostępności i liczby ofiar (oraz charakteru kota). Jednak średnia liczba zwierząt upolowanych przez koty w ciągu roku to 18,3 w brytyjskim Reading, 21,5 w Bristolu, 30,2 w australijskiej Canberrze, 36,8 w nowozelandzkim Christchurch, a w Auckland nawet 67,4! W Wielkiej Brytanii koty przynoszą w ciągu roku ok. 220 milionów zwierząt, z czego jedna trzecia to ptaki. W Stanach wolno żyjące koty zabijają między 1,4 a 3,7 miliarda ptaków rocznie; liczba zabitych ssaków szacowana jest na 6,9-20,7 miliarda. Dla porównania, w ciągu roku Amerykanie zjadają prawie 10,2 miliarda zwierząt (wg szacunków US Department of Agriculture z 2010 r.), a na całej Ziemi przemysł mięsny zabija ok. 58 miliardów zwierząt.

Liczby kocich ofiar mogą być mocno zaniżone, ponieważ nie każdy kot chwali się w domu swoimi zdobyczami. Poza tym jeśli kot nie przynosi żadnych zwierząt (lub też przynosi ich zbyt dużo), właściciele mniej chętnie informują o tym w ankietach. W jednym z badań Kerry Loyd z uniwersytetu w Georgii zastosowała tzw. Kitty Cams, miniaturowe kamerki umieszczone na kocich obróżkach. Pokazały one dokładne zachowanie kotów poza domem. Wyniki zaskoczyły - okazało się, że koty przynoszą do domu zaledwie 23 proc. upolowanych przez siebie zwierząt; 28 proc. zjadają tuż po polowaniu, a prawie połowę po prostu zostawiają! To uzmysłowiło naukowcom skalę zjawiska.

Przynoszone ofiary są często nadal żywe; w tych przypadkach właściciele kotów na ogół odwożą je do weterynarza. Niestety, dane zebrane w centrach rehabilitacyjnych w Wielkiej Brytanii pokazują, że 78 proc. kocich ofiar nie udało się uratować mimo specjalistycznej opieki.

Dzwoneczki, obróżki i sterylizacja

Naukowcy proponują różne sposoby na zmniejszenie liczby upolowanych zwierząt. Popularne obróżki z dzwoneczkami zmniejszają liczbę kocich zdobyczy o ok. 30 proc. O wiele skuteczniejszą metodą są kolorowe kryzy, przypominające wyglądem gumki aksamitki - naukowcy z australijskiego Murdoch University stwierdzili, że koty w kryzach łowią o ponad połowę mniej ptaków niż koty bez kryz. Jaskrawe kolory ostrzegają ptaki, ale ssaków już nie - w większości nie rozróżniają one dobrze kolorów. Ta sama grupa badawcza przetestowała też CatBibs - duże, plastikowe śliniaki, które uniemożliwiają kotom rzucanie się na ofiarę. Śliniaki przeszkodziły 81 proc. kotów w upolowaniu ptaków, a 45 proc. - ssaków. Jeśli zdecydujecie się na założenie swoim kotom któregoś z tych ubranek, używajcie produktów specjalnie do tego przeznaczonych. W żadnym wypadku nie wkładajcie pupilom na szyję dziecięcych śliniaków ani gumek aksamitek - mogą się zaplątać w gałęzie i udusić zwierzę; produkty dostępne w sklepach są wyposażone w mechanizm uwalniający.

Można koty zamykać w domu - jeśli nie cały czas, to chociaż sezonowo. Drapieżniki te łowią 85 proc. więcej zwierzyny, kiedy jest ciepło, robią to głównie nocą. Na wiosnę i latem pojawia się najwięcej piskląt i młodych ssaków; to one są najbardziej narażone na kocie ataki. W niektórych częściach Australii istnieje nawet zakaz trzymania kotów w pobliżu parków narodowych, jednak bardzo trudno go egzekwować. Najskuteczniejszą metodą jest niewypuszczanie kota z domu w ogóle - chociaż w wielu miejscach i na to jest już, niestety, za późno.

A co z kotami wolno żyjącymi? W Polsce uznawane są za zwierzęta dzikie, które w myśl art. 21. ustawy o ochronie zwierząt stanowią dobro ogólnonarodowe, powinny mieć zapewnione warunki rozwoju i swobodnego bytu. Nikt nie kwestionuje ich niezwykłej skuteczności w walce ze szczurami, jednak w każdym układzie potrzebna jest równowaga, a obecnie koty zdecydowanie ją zakłócają. Jak możemy ograniczyć liczbę innych kocich ofiar, nie szkodząc jednocześnie samym kotom? Przede wszystkim przeprowadzać akcje sterylizacji i kastracji. Miasta zajmują się tym coraz częściej i na coraz większą skalę. Kocia populacja zwiększa się bowiem z niewiarygodną prędkością, mimo że pierwszy rok przeżywa tylko około 1 proc. wolno żyjących kociaków. Dobrym sposobem ochrony miejskiego ptactwa są też nasadzenia żywopłotowe zamiast murów czy parkanów dookoła posesji - krzaki są mniej dostępne dla kotów.

Dbajmy o koty i kochajmy je - rozsądnie. W przeciwnym razie może nam grozić prawdziwy KOTaklizm."

Joanna Bagniewska jest zoolożką, wykładowczynią University of Reading w Wielkiej Brytanii, w 2014 r. zwyciężyła w konkursie FameLab na najlepszych popularyzatorów nauki
Obrazek

mimbla64

Avatar użytkownika
 
Posty: 14192
Od: Pon lis 12, 2007 9:29
Lokalizacja: Warszawa Wola

Post » Nie kwi 15, 2018 11:39 Re: obroża dla kota mordercy

izka53 pisze:
Ofelia pisze:chcę, żeby moje koty były wychodzące i chcę zabezpieczyć ptaki jak tylko się da. Chyba to trudno zrozumieć :roll:


nie, nie jest trudno. Tylko trzeba zrozumieć, że kot nie zlapie zdrowego ptaka. Ten ptak już musi mieć jakieś deficyty zdrowotne - może stary, może chory...to miałąm na myśli, pisząc wcześniej o selekcji naturalnej.
U mnie koty i ptaki żyją w pozornej symbiozie - kula dla ptaków wisi jakiś metr nad ziemią. Ptaki dziobią, koty łażą pod nimi - zero reakcji z obu stron. Ale byla sytuacja, że chory Gucio , z aresztem domowym , wylecial mi między nogami i po 5 min wrocił, targając w dziobie jeszcze ciepłego dzwońca. Gdzieś o tym napisalam i natychmiast dostałam odpowiedź, że jakaś epidemia wśród dzwońców jest i ptaki padają. Bo generalnie Gucio to jest totalna kocia pierdola i ten "upolowany" ptak w glowie mi się nie mieścil.
Aaaa..tenże sam Gucio , kilka lat temu, "postawil się" na srokę - podlota. Och,co to byl za widok :mrgreen: musialam kotka ratować, bo rodzice by go zadziobali (kociątko owe już wtedy ważyło 6+).
Nie demonizujmy kotów wychodzących - kot najedzony poluje dla zabawy, dla zaspokojenia instynktu łowcy. To nie jest dylemat - "jak nie upoluję to umrę z głodu". Z kolei koty wolno żyjące nie tracą energii na polowanie, które nie zakończy się powodzeniem - też selekcjonują osobniki do upolowania i wybierają te najslabsze.


Według biolożki, której artykuł zacytowałam nie jest to selekcja naturalna jak piszesz, bo koty nie podlegają tym samym prawom, co populacja naturalnie występujących drapieżników:

"No dobrze: ale czy polowanie nie jest naturalne? Na gryzonie, ptaki czy jaszczurki czyhają też inne niebezpieczeństwa. Niby tak, stworzyliśmy jednak sztuczny układ, w którym liczba drapieżników nie jest zależna od dostępności naturalnego pożywienia, ponieważ je dokarmiamy. W naturze, gdyby ofiar było coraz mniej, zmniejszyłaby się również liczba drapieżców - nie miałyby czego jeść. Jednak w sytuacji, w której kot nie znajduje naturalnego pożywienia, może liczyć na pokarm od opiekuna, poza tym miewa zapewnioną opiekę weterynaryjną. Dlatego populacja kotów nie podlega tym samym prawom co populacja naturalnie występujących drapieżników. Ofiary kotów nie mają szans wobec zdrowych i rosnących w siłę mruczących drapieżców. Dodatkowo sama obecność kota ma negatywny wpływ na ptaki; życie w ciągłym stresie odbija się na opiece nad młodymi. Pod okiem drapieżnika ptasi rodzice rzadziej wracają do gniazd z pokarmem, co sprawia, że pisklęta nie przeżywają albo są słabsze. To zjawisko w ekologii nazywa się krajobrazem strachu."
Joanna Bagniewska: http://wyborcza.pl/1,75400,18444282,kot ... rachu.html
Obrazek

mimbla64

Avatar użytkownika
 
Posty: 14192
Od: Pon lis 12, 2007 9:29
Lokalizacja: Warszawa Wola

[poprzednia]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: skaz i 230 gości