2 lata temu trafił do mnie na tymczas mały rudzielec. Na oko 4 miesięczne kocię. Wyglądał ,jakby był spakowany do podróży za TM. Wyliniały, blady ,podobno leżał na poboczu drogi i czekał na kostuchę.
Wet ocenił po wysyceniu kości ,że ma prawie rok
ważył 1,40. Płaska klatka, krzywe przednie łapki. Wyniki badań idealne
Wet zwrócił tylko uwagę na kręgi piersiowe, bo jednak wyglądają inaczej niż u zdrowego egzemplarza.
Gdy futro zaczęło poprawnie wyglądać, profilaktycznie ciachnęliśmy jajucha, choć wet twierdził, że raczej są nieczynne. Od czasu do czasu robimy badania, pełny panel, i nic złego nie widać. Wypadło mu sporo zębów, resztę usunęliśmy, bo się psuły. Oczywiście do adopcji nie poszedł.
A teraz waży 5400 . Jest cięższy od rezydentki. I rozrabia za pięciu, mimo, że ma prawie 3 lata, umysłowo nadal jak kociak
Uznałam, że bez względu na to, ile mu zostało, niech żyje szczęśliwy i łobuzuje. Dopóki wyniki ok, nie martwię się.
Nie ma w domu większej przylepy i większego bandyty jednocześnie